Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 2/2008 → Rodzina
ByÅ‚ czerwiec, upaÅ‚y zalewaÅ‚y caÅ‚Ä… AngliÄ™. ByliÅ›my w trakcie przeprowadzki do naszego pierwszego wspólnego mieszkania. Naszego!… W koÅ„cu bÄ™dziemy razem, po tak dÅ‚ugiej rozÅ‚Ä…ce, do której zmusiÅ‚a nas sytuacja w Polsce. WydawaÅ‚oby siÄ™, że wiÄ™cej do szczęścia nam już nic nie potrzeba, bo bÄ™dziemy w koÅ„cu razem w swoim malutkim gniazdku i nic już tego nie zmieni
Kilka dni później okazaÅ‚o siÄ™, że jestem w ciąży. PoinformowaÅ‚am o tym męża nieco przerażona i zapytaÅ‚am: „co teraz bÄ™dzie?”, na co on odpowiedziaÅ‚: „nic, bÄ™dziemy mieli dziecko”.
Wzrokiem ogarnęłam nasze bardzo malutkie mieszkanie i pomyÅ›laÅ‚am: „Boże, gdzie my zmieÅ›cimy Å‚óżeczko? A gdzie wózek, zabawki, ubranka???”.
Im wiÄ™cej pytaÅ„ zadawaÅ‚am sama sobie, tym wiÄ™kszy ogarniaÅ‚ mnie strach. Na szczęście szybko minÄ…Å‚ i przerodziÅ‚ siÄ™ w ogromnÄ… radość. „BÄ™dÄ™ mamÄ…… Ciekawe, jakie to uczucie?” – myÅ›laÅ‚am.
PowiadomiliÅ›my rodzinÄ™. Wszyscy cieszyli siÄ™ razem z nami. Szybko obliczyÅ‚am datÄ™, kiedy maleÅ„stwo ma przyjść na Å›wiat. I oto podwójna radość, bo tego samego dnia – tylko rok wczeÅ›niej – urodziÅ‚ siÄ™ syn mojego brata. Razem z bratowÄ… snuÅ‚yÅ›my już wspólnÄ… przyszÅ‚ość naszych dzieci, bo może nam też urodzi siÄ™ chÅ‚opczyk? Któż to wie?
Mija kilka następnych dni. Udaję się do lekarza, aby zrobił mi niezbędne badania. Na miejscu okazuje się, że żadnych badań nie będzie. Ani pobierania krwi, ani USG. Lekarz zajrzał mi do gardła, ucha i zmierzył temperaturę, jakbym przyszła z grypą, a nie z ciążą... Wystraszona postanowiłam polecieć do Polski, aby zrobić wszystkie niezbędne badania.
W dziesiÄ…tym tygodniu ciąży zobaczyÅ‚am swoje maleÅ„stwo na czarno-biaÅ‚ym ekranie. FikaÅ‚o żwawo i wydawaÅ‚o siÄ™, że chciaÅ‚o powiedzieć: „Witaj, mamusiu, tu jestem, taki malutki, widzisz?”. Nie mogÅ‚am opanować wzruszenia. To byÅ‚o cudowne uczucie. TowarzyszyÅ‚a mi mama, wiÄ™c po wyjÅ›ciu od lekarza obie pÅ‚akaÅ‚yÅ›my ze szczęścia.
Dwa tygodnie później przyleciaÅ‚ mąż i oboje poszliÅ›my na USG. Tym razem maluszek, już nieco wiÄ™kszy, powitaÅ‚ swojego tatusia, wymachujÄ…c żywo swoimi malutkimi rÄ…czkami i nóżkami. Mąż wzruszyÅ‚ siÄ™ bardzo i już wtedy poczuÅ‚, że jest tatÄ….
Kolejne, bardzo ważne badanie dopplerowskie w czternastym tygodniu ciąży nie wykazaÅ‚o żadnych nieprawidÅ‚owoÅ›ci. WrÄ™cz przeciwnie – lekarz poinformowaÅ‚ nas, że serduszko dziecka jest już prawidÅ‚owo wyksztaÅ‚cone – podzielone na cztery, a mózg, pÅ‚uca, nerki – prawidÅ‚owe. Jednym zdaniem – zdrowiutkie dzieciÄ…tko. Spokojnie mogliÅ›my wracać do Anglii.
Każdy nastÄ™pny dzieÅ„ byÅ‚ tak radosny, jak dzieÅ„ naszego Å›lubu. Mnóstwo czasu spÄ™dzaliÅ›my na rozmowach o naszym dziecku, o tym, jakie bÄ™dzie, jak bÄ™dziemy je wychowywać i kochać. Dopiero wtedy siÄ™ przekonaliÅ›my, że to nasze dotychczasowe szczęście nie byÅ‚o jednak aż takie wielkie. Dopiero teraz mogliÅ›my powiedzieć: „Nic wiÄ™cej nam do szczęścia nie potrzeba. Mamy siebie i zdrowo rozwijajÄ…ce siÄ™ dzieciÄ…tko, które za kilka miesiÄ™cy przyjdzie na Å›wiat”.
DobiegÅ‚ dwudziesty tydzieÅ„ ciąży. ByÅ‚a niedziela, Å›wiÄ™towaliÅ›my rocznicÄ™ Å›lubu. Przy obiedzie rozmawialiÅ›my oczywiÅ›cie o dziecku i o tym, że nastÄ™pnego dnia mamy wizytÄ™ u poÅ‚ożnej i kolejne USG, po którym prawdopodobnie dowiemy siÄ™, jaka jest pÅ‚eć naszego dziecka. SpieraliÅ›my siÄ™ o imiona i nie mogliÅ›my siÄ™ już doczekać nastÄ™pnego dnia, kiedy zobaczymy na monitorze nasze maleÅ„stwo. PeÅ‚ni energii i bardzo podekscytowani udaliÅ›my siÄ™ na USG. Bardzo miÅ‚a poÅ‚ożna rozmawiaÅ‚a z nami i mówiÅ‚a, co widzi na ekranie. My nie mogliÅ›my siÄ™ doczekać, kiedy poinformuje nas, czy to chÅ‚opczyk czy dziewczynka. Nagle poÅ‚ożna zamilkÅ‚a. Milczenie trwaÅ‚o dÅ‚ugo. W koÅ„cu mąż zapytaÅ‚: „Czy widzi pani, czy to chÅ‚opak?”.
PoÅ‚ożna odburknęła, że „nie teraz”. PoprosiÅ‚a, abyÅ›my wyszli na 10 minut pospacerować, bo dziecko jest źle uÅ‚ożone, wiÄ™c ona „nie widzi wszystkiego”. WyszliÅ›my z gabinetu. Na zewnÄ…trz siedziaÅ‚o kilka par. WiÄ™kszość uÅ›miechniÄ™tych, ale jedni wyglÄ…dali na bardzo zasmuconych.
Po 10 minutach weszliÅ›my do budynku. Przed gabinetem staÅ‚o kilkoro lekarzy i poÅ‚ożnych. Po ich gestach i minach byÅ‚o widać, że omawiali jakiÅ› ciężki przypadek. „To pewnie o dziecku tej pary, co siedziaÅ‚a na zewnÄ…trz” – powiedziaÅ‚am zasmucona do męża. I pomyÅ›laÅ‚am: „Boże, jaki to musi być cios dla rodziców”.
W koÅ„cu radoÅ›ni weszliÅ›my do Å›rodka. Pani poÅ‚ożna poprosiÅ‚a, abym obróciÅ‚a siÄ™ na prawy bok, później na lewy. CiÄ…gle milczaÅ‚a. Po kilku minutach poprosiÅ‚a, abym siÄ™ ubraÅ‚a, i ze smutkiem, nie patrzÄ…c mi w oczy, powiedziaÅ‚a: „Trudno mi przekazywać takie informacje, ale paÅ„stwa dziecko ma kilka problemów”. W tym momencie myÅ›laÅ‚am, że spadnÄ™ z krzesÅ‚a. PoÅ‚ożna ciÄ…gnęła dalej: „Dziecko ma nadmiar pÅ‚ynu w mózgu, co oznacza Å›rednie wodogÅ‚owie, ma niedomykalność zastawek serca, dziwnie rozÅ›wietlone jelita, co może Å›wiadczyć o ich niewydolnoÅ›ci, problemy z nerkami i zdeformowane rÄ…czki”.
Przez chwilÄ™ wydawaÅ‚o mi siÄ™, że oglÄ…dam jakiÅ› film, że ta kobieta nie mówi do mnie. Mąż Å›cisnÄ…Å‚ mojÄ… rÄ™kÄ™, aby jakoÅ› dodać mi otuchy, a ja siedziaÅ‚am bez ruchu. Nie potrafiÅ‚am wydobyć z siebie kompletnie żadnej reakcji i chciaÅ‚am, aby tak pozostaÅ‚o. Ta wiadomość nie docieraÅ‚a do mnie przez kilka minut. PoÅ‚ożna zatroskana mówiÅ‚a coÅ› o trudzie przyjÄ™cia takiej wiadomoÅ›ci, a ja ciÄ…gle nic nie czuÅ‚am. Po kilku minutach przyszÅ‚a pani doktor, która powtórzyÅ‚a wszystko jeszcze raz i skierowaÅ‚a mnie na badania specjalistyczne.
W drodze do domu nie rozmawialiÅ›my ze sobÄ…. PanowaÅ‚a ciÄ…gÅ‚a cisza, z której nie mogliÅ›my siÄ™ wydostać. Ja, mimo tego, że siedziaÅ‚am obok męża, byÅ‚am nieobecna, nic nie czuÅ‚am – zupeÅ‚nie nic. Ani bólu, ani smutku, ani żalu… Nic, tylko pustkÄ™.
Dopiero w domu dotarÅ‚o do mnie, co siÄ™ dzieje, i wtedy ogarnęło mnie uczucie, którego nie mogÄ™ nazwać. PÅ‚akaÅ‚am i prawie biÅ‚am gÅ‚owÄ… o Å›cianÄ™, krzyczÄ…c do Boga: „Dlaczego??? Dlaczego my? Dlaczego nasze dziecko? Za co?”... PytaÅ„ i pretensji z mojej strony nie byÅ‚o koÅ„ca. Mąż staraÅ‚ siÄ™ mnie uspokoić i dodać mi otuchy. UważaÅ‚, że powinniÅ›my zaczekać do kolejnych badaÅ„, które bÄ™dzie wykonywaÅ‚ lekarz, a nie poÅ‚ożna, i to na lepszej aparaturze.
Nadzieja znowu wróciÅ‚a. Może to jakaÅ› pomyÅ‚ka? Może jakaÅ› niedoÅ›wiadczona poÅ‚ożna wykonywaÅ‚a to badanie? Przecież kilka tygodni temu, w Polsce, wszystko wyglÄ…daÅ‚o dobrze…
Tej nocy pragnęłam zasnąć i siÄ™ nie obudzić, ale sen nie chciaÅ‚ przyjść. CiÄ…gle towarzyszyÅ‚a mi myÅ›l o dziecku, a sÅ‚owa modlitwy nie znikaÅ‚y z moich ust: „Boże, spraw, aby to byÅ‚a pomyÅ‚ka, aby nasze dziecko urodziÅ‚o siÄ™ zdrowe”…
NastÄ™pnego dnia pojechaliÅ›my na badania do szpitala. W pokoju zabiegowym powitaÅ‚ nas zespóÅ‚ medyczny – chyba pięć osób. Bardzo miÅ‚y lekarz wytÅ‚umaczyÅ‚ nam, na czym bÄ™dzie polegaÅ‚o badanie. ZgasiÅ‚ Å›wiatÅ‚a i wÅ‚Ä…czyÅ‚ ultrasonograf. ZobaczyliÅ›my swoje dziecko w trójwymiarowym obrazie. Takie smutne, nieruchome, jakby wystraszone chowaÅ‚o gÅ‚ówkÄ™ w swoich maÅ‚ych, troszkÄ™ dziwnych rÄ…czkach.
Lekarz cierpliwie pokazywaÅ‚ nam każdÄ… część malutkiego ciaÅ‚ka i od czasu do czasu wzdychaÅ‚ po cichu. Po skoÅ„czeniu badania zostaliÅ›my zaproszeni do maÅ‚ej sali, w której znów zebraÅ‚ siÄ™ ten sam zespóÅ‚ lekarzy.
Niestety, wiadomoÅ›ci siÄ™ potwierdziÅ‚y, a wodogÅ‚owie okazaÅ‚o siÄ™ wiÄ™ksze, niż przypuszczaÅ‚a poÅ‚ożna. ByÅ‚o nie Å›rednie, ale skrajne…
Rozmowa z lekarzami nie skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ na przekazaniu nam tych wiadomoÅ›ci. Ich obowiÄ…zkiem byÅ‚o uÅ›wiadomić nas, co wiąże siÄ™ z posiadaniem „takiego” dziecka.
Lekarze na zmianÄ™ mówili: „PaÅ„stwa dziecko ma tyle wad, że nie wiadomo, czy w ogóle doczeka porodu. JeÅ›li tak, to bÄ™dzie ono narażone na szereg różnych operacji. PoczÄ…wszy od operacji mózgu – wszczepienia zastawek, co może bezpoÅ›rednio zagrozić jego życiu – przez operacjÄ™ jelit, aż do operacji serca, która jest niesamowicie trudna w przypadku tak maÅ‚ych dzieci. Musicie być paÅ„stwo Å›wiadomi, że dziecko może cierpieć i nie przeżyć. Dlatego naszym obowiÄ…zkiem jest zaproponowanie przerwania ciąży. Macie paÅ„stwo jeszcze dwa tygodnie na podjÄ™cie decyzji, bo po tym terminie takich zabiegów siÄ™ nie wykonuje”.
Na koniec oÅ›wiadczyli, że poprÄ… każdÄ… naszÄ… decyzjÄ™. JeÅ›li postanowimy „przerwać ciążę” – jak to Å‚adnie nazywajÄ… (co polega na wywoÅ‚aniu porodu i nieratowaniu dziecka, w efekcie czego ono siÄ™ najzwyczajniej dusi) – czy też jÄ… kontynuować – bÄ™dÄ… nas wspierać i pomagać nam aż do czasu porodu. ByliÅ›my zaskoczeni. W domu nie potrafiliÅ›my rozmawiać na ten temat przez kilka dni. Nie byliÅ›my też w stanie podjąć decyzji od razu. Nie wykrzyknÄ™liÅ›my oboje: „nie zabijemy naszego dziecka!” – tylko sÅ‚uchaliÅ›my cierpliwie o sposobie przerywania ciąży... Sytuacja nas przerosÅ‚a, a my nie wiedzieliÅ›my, co mamy zrobić. JakÄ… decyzjÄ™ podjąć? CiÄ…gle krążyÅ‚o w moich myÅ›lach pytanie, czy mamy prawo narażać nasze dziecko na ból i cierpienie po urodzeniu. JeÅ›li bÄ™dzie potrzebowaÅ‚o licznych operacji, a my nie bÄ™dziemy mogli mu pomóc, jeÅ›li w efekcie wszystkiego umrze… Czy mamy takie prawo???
ChcieliÅ›my, aby ktoÅ› podjÄ…Å‚ za nas tÄ™ decyzjÄ™. RozmawialiÅ›my z naszymi rodzicami, którzy przypominali nam nieustannie, że to Bóg daÅ‚ nam to dziecko i tylko Bóg może je nam zabrać. Mimo to ciÄ…gle milczeliÅ›my… Ja napawaÅ‚am siÄ™ nieustannie informacjami o wodogÅ‚owiu, szperajÄ…c po nocach w Internecie. Jedne dawaÅ‚y nadziejÄ™, inne zwalaÅ‚y z nóg. I tak brnęłam w tÄ™ niewiadomÄ……
ByÅ‚ wieczór. Nazajutrz mieliÅ›my mieć spotkanie z lekarzami i powinna już zostać podjÄ™ta decyzja. W milczeniu trzymaliÅ›my siÄ™ za rÄ™ce i nagle oboje zdecydowaliÅ›my: to nasze dziecko i urodzi siÄ™ bez wzglÄ™du na wszystko. To byÅ‚ niesamowity moment w naszym życiu. Kamienie spadÅ‚y z naszych serc i radość zawitaÅ‚a na nowo w naszym domu. Ponownie padÅ‚o stwierdzenie – „bÄ™dziemy rodzicami”. Najważniejsze byÅ‚o dziecko i musieliÅ›my wynagrodzić mu czas, kiedy byliÅ›my zrozpaczeni, a ono to wszystko czuÅ‚o. Jeszcze tego samego wieczoru zostaliÅ›my wynagrodzeni… LeżeliÅ›my już w Å‚óżku, kiedy to mąż zaczÄ…Å‚ mówić do naszego maleÅ„stwa i dostaÅ‚ potężnego kopniaka w nos. Po raz pierwszy nasze dziecko daÅ‚o namacalnie znać o sobie, jak gdyby chciaÅ‚o powiedzieć: „dziÄ™kujÄ™!”.
Od tamtego wieczoru żyło nam się lżej. Oczywiście obawa o życie maluszka ciągle nam towarzyszyła, ale nie ustawaliśmy w modlitwie o Boże miłosierdzie.
Raz jeszcze tylko w rozmowie z mężem spytaÅ‚am, dlaczego to siÄ™ nam przytrafiÅ‚o. On odpowiedziaÅ‚: „Czy my jesteÅ›my jacyÅ› wyjÄ…tkowi, żeby akurat nam siÄ™ to nie przytrafiÅ‚o? Takie dzieci siÄ™ rodzÄ…, tylko z tÄ… różnicÄ…, że jedne majÄ… wiÄ™cej szczęścia, trafiajÄ…c na rodziców, którzy je kochajÄ…, a inni z nich rezygnujÄ…”. Nasz synuÅ› trafiÅ‚ na kochajÄ…cych rodziców – miaÅ‚ szczęście.
UrodziÅ‚ siÄ™ przez cesarskie ciÄ™cie, dostaÅ‚ 9 punktów w skali Apgar. To jeszcze o niczym nie Å›wiadczyÅ‚o. CzekaliÅ›my, kiedy zobaczymy jego wielkÄ… gÅ‚ówkÄ™ z rozlegÅ‚ym wodogÅ‚owiem, ale kiedy pokazano nam malutkie zawiniÄ…tko z maleÅ„kÄ…, owÅ‚osionÄ… gÅ‚ówkÄ… i zadartym noskiem, poczuliÅ›my ulgÄ™ i ciÄ…gle prosiliÅ›my Boga o miÅ‚osierdzie.
Nie napiszÄ™, że nasz synek jest zdrów jak ryba, bo tak nie jest, ale po licznych badaniach okazaÅ‚o siÄ™, że nasze dziecko nigdy nie bÄ™dzie potrzebowaÅ‚o operacji mózgu, bo wodogÅ‚owie nie jest takie, na jakie wyglÄ…daÅ‚o; operacja serca też nie bÄ™dzie potrzebna, bo serduszko pracuje dobrze, a jelitka… Cóż, te rozÅ›wietlone miejsca to byÅ‚y wody pÅ‚odowe, które synek Å‚ykaÅ‚, gdy byÅ‚ jeszcze w moim brzuchu.
Wiele rzeczy się nie potwierdziło. Co prawda w efekcie wodogłowia nasz synek bardzo źle widzi, ale jestem głęboko przekonana, że rehabilitacja i wielka miłość potrafią sprawić wiele.
Najważniejsze jest to, że siÄ™ nie poddaliÅ›my i podjÄ™liÅ›my decyzjÄ™ w bardzo trudnej kwestii. Mamy cudowne dziecko, Boży dar, najwiÄ™kszy nasz skarb, bez którego nie potrafimy wyobrazić sobie swojego życia. Teraz wiemy, że Bóg ma wielkie plany wzglÄ™dem każdego z nas, ale tylko od nas zależy, czy plany te zostanÄ… zrealizowane. To On daje nam wolnÄ… wolÄ™, ale i jest bogaty w miÅ‚osierdzie.