Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 4/2004 → Temat numeru
We wrzeÅ›niu ubiegÅ‚ego roku moja żona, Helena, nagle zaniemogÅ‚a. UpadÅ‚a i straciÅ‚a przytomność. PrzyjechaÅ‚ ksiÄ…dz z sakramentem chorych, zaraz potem pogotowie. W szpitalu postawiono diagnozÄ™: rozlegÅ‚y wylew krwi do mózgu. Stan beznadziejny, ale stabilny. „Trzeba być przygotowanym – powiedziaÅ‚ lekarz – na rychÅ‚Ä… Å›mierć”.
Nazajutrz, jako że nasz koÅ›cióÅ‚ jest pod wezwaniem Å›w. Maksymiliana Kolbego, stanÄ…Å‚em przed wizerunkiem Å›wiÄ™tego i zwróciÅ‚em siÄ™ do niego w te sÅ‚owa: „Maksymilianie, jesteÅ› uznanym specjalistÄ… od handlowania wÅ‚asnym życiem. BiorÄ™ CiÄ™ wiÄ™c na poÅ›rednika. Spraw, by dobry Bóg ujÄ…Å‚ lat z mojego życia wedÅ‚ug swej Å‚askawoÅ›ci, a dodaÅ‚ mojej umierajÄ…cej żonie”. StaÅ‚em przed obrazem Å›wiÄ™tego i uporczywie wpatrywaÅ‚em siÄ™ w Jego skupionÄ… twarz, oczekujÄ…c odpowiedzi. Po dÅ‚uższej chwili gdzieÅ› wewnÄ…trz usÅ‚yszaÅ‚em wyraźny gÅ‚os – „póÅ‚ roku”. Jak bÅ‚yskawica przebiegÅ‚o pytanie: „Maksymilianie, czy nie można wiÄ™cej?”. Czekam, lecz jak echo powraca ostateczna decyzja. DziÄ™kujÄ™ Ci, Maksymilianie, i za to.
Wyniki nastÄ™pnych badaÅ„ sÄ… znacznie gorsze i lekarze siÄ™ dziwiÄ…, że pacjentka jeszcze żyje. Wreszcie po dwu tygodniach jest poprawa. Zaczyna odzyskiwać przytomność, coÅ› mówi – jakieÅ› monosylaby „że-ża-żu”, które sÄ… dla wszystkich niezrozumiaÅ‚e. Proces zdrowienia postÄ™puje i wtedy moja żona stwierdza, że chce umrzeć, tylko ja mam na to wyrazić swojÄ… zgodÄ™. Podejrzewam, że w szpitalu wyczerpaÅ‚a siÄ™ jej odporność psychiczna. OÅ›wiadczam ordynatorowi, że nazajutrz biorÄ™ żonÄ™ do domu. Lekarze sÄ… wprawdzie temu przeciwni, ale moja decyzja jest nieodwoÅ‚alna. Wraca po miesiÄ™cznej nieobecnoÅ›ci do domu, do rodziny, do bliskich i znajomych. Zaczyna siÄ™ bardzo szybka rehabilitacja fizyczna i psychiczna. Wreszcie dowiadujemy siÄ™, co znaczy „że-ża-żu”. To echo radosnego spotkania gdzieÅ› poza granicami doczesnoÅ›ci i znaczy – „Jezus żyje!”.
ÅšwiÄ™ta Bożego Narodzenia sÄ… pasmem codziennych maÅ‚ych radoÅ›ci – odwiedzin, kolÄ™dowania, wizyt przyjacióÅ‚ i znajomych. Radio Maryja caÅ‚y dzieÅ„, od wczesnych godzin rannych, towarzyszy naszej krzÄ…taninie. Wraz z nim odmawiamy różaniec, uczestniczymy we Mszy Å›w., modlimy siÄ™ koronkÄ… do MiÅ‚osierdzia Bożego, a caÅ‚y pracowity dzieÅ„ koÅ„czymy Apelem jasnogórskim. Jeszcze tylko pacierz i proÅ›ba do AnioÅ‚a Stróża – „Aniele mój, zbudź mnie wtedy, gdy bÄ™dÄ™ potrzebny” i można zasypiać. MuszÄ™ przyznać, że w czasie tych dni nieustannej opieki i czuwania mój AnioÅ‚ ani razu nie zaspaÅ‚.
Jest już prawie dobrze, wszystko wraca do normalnoÅ›ci. Jest Popielec. Jedziemy do koÅ›cioÅ‚a na MszÄ™ Å›w. Helenka modli siÄ™ z ogromnym nabożeÅ„stwem i przyjmuje KomuniÄ™ Å›w. Jeszcze posypanie gÅ‚owy popioÅ‚em i powrót do domu. DzieÅ„ jest sÅ‚oneczny i ciepÅ‚y – przecież to już poczÄ…tek marca. Ptaki za oknem robiÄ… wiosenny harmider. DzieÅ„ peÅ‚en pracy i modlitwy dobiega kresu. Tuż po póÅ‚nocy sÅ‚yszÄ™ jakieÅ› niepokojÄ…ce odgÅ‚osy. Przybiegam i wiem, że żona umiera. Przyjeżdża pogotowie, przybywa ksiÄ…dz z sakramentem chorych. Zapalam gromnicÄ™ i modlÄ™ siÄ™ gorÄ…co o dobrÄ… Å›mierć dla miÅ‚oÅ›ci mojego życia, podczas gdy obok trwa gorÄ…czkowa walka o jej życie. Pogotowie zabiera HelenkÄ™ do kliniki. Ordynator stwierdza, że nastÄ…piÅ‚ wylew krwi do pnia mózgu i pacjentka praktycznie zmarÅ‚a w domu, a jedynie aparatura utrzymuje w niej stan pozornego życia. Å»egnam siÄ™ czule z miÅ‚oÅ›ciÄ… mojego życia i choć lekarze mówiÄ…, że nic już do niej nie dociera, jednak gdy jÄ… caÅ‚ujÄ™ po raz ostatni, z jej oczu pÅ‚ynÄ… Å‚zy. W sobotÄ™ rano, gdy poranne sÅ‚oÅ„ce zajrzaÅ‚o przez okna szpitalnej sali, jej dusza spokojnie opuÅ›ciÅ‚a ciaÅ‚o. „Å»e-ża-żu”... SÅ‚oÅ„ce oÅ›wietliÅ‚o jej rysy zastygÅ‚e w uÅ›miechu. Msza Å›wiÄ™ta pogrzebowa byÅ‚a bardzo uroczysta. KsiÄ…dz proboszcz zgodziÅ‚ siÄ™, bym po jej zakoÅ„czeniu pożegnaÅ‚ żonÄ™. Å»egnaÅ‚em jÄ… sÅ‚owami:
„Do zobaczenia, mój kapitanie,
bo Ty po Bogu byłaś pierwsza
na naszym życia okręcie.
Do zobaczenia, mój kapitanie,
bo Ty na tym rodzinnym okręcie
utrzymywałaś Boży porządek,
wyznaczałaś modlitewne wachty
i pilnowałaś, by nie zboczył z kursu
ku świętości.
Do zobaczenia, mój kapitanie.
PÅ‚yniemy za TobÄ…. DoglÄ…daj
i czuwaj tam z nieba, by nikt z tych,
których kochasz, z kursu
ku świętości nie zboczył.
Do zobaczenia, moja pierwsza
po Bogu, prywatna Å›wiÄ™ta domowa”.
Minęło dokÅ‚adnie póÅ‚ roku, co do dnia. ÅšwiÄ™ty Maksymilian dotrzymaÅ‚ sÅ‚owa, a jednoczeÅ›nie zmieniÅ‚ moje życie. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez codziennej Mszy Å›w. i różaÅ„ca. CieszÄ™ siÄ™ każdÄ… chwilÄ… życia, bo jest Bóg, bo Chrystus zmartwychwstaÅ‚, a moja nieÅ›miertelna dusza tÄ™skni do swego Stwórcy.