Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 1/2003 → Temat numeru
Po urodzeniu siÄ™ naszej pierwszej córki moja żona Grażyna nie braÅ‚a pod uwagÄ™ dalszego powiÄ™kszenia rodziny. Ja natomiast uważaÅ‚em, że jednemu dziecku źle jest na Å›wiecie.
Kiedy pewnego dnia wróciÅ‚em z pracy, poznaÅ‚em po oczach mojej Grażynki, że coÅ› nie jest w porzÄ…dku. Na pytanie „Co siÄ™ staÅ‚o?” usÅ‚yszaÅ‚em krótkÄ… odpowiedź, po której natychmiast (szczęśliwy!) chwyciÅ‚em za telefon i umówiÅ‚em termin u ginekologa. Podejrzenie o ciążę potwierdziÅ‚o siÄ™ szybko – rozpieraÅ‚o mnie uczucie radoÅ›ci. Nie trwaÅ‚o ono dÅ‚ugo, bo już kolejna informacja zatrzymaÅ‚a na moment bicie mojego serca. NastÄ™pne badanie wykryÅ‚o u żony raka piersi na tyle rozwiniÄ™tego – okoÅ‚o 5 cm Å›rednicy – że operacja jego usuniÄ™cia musiaÅ‚a nastÄ…pić bezzwÅ‚ocznie. Ze skierowaniem zgÅ‚osiliÅ›my siÄ™ na oddziaÅ‚ kobiecy do Kliniki Uniwersyteckiej w Homburgu/Saar. Kiedy zaraz na poczÄ…tku polecono zrobienie zdjÄ™cia rentgenowskiego, odmówiliÅ›my, tÅ‚umaczÄ…c, że żona jest w 11. tygodniu ciąży – zaskoczenie personelu byÅ‚o ogromne. Od tej chwili zajÄ™li siÄ™ nami lekarze. PadÅ‚a propozycja przerwania ciąży, gdyż stanowiÅ‚a ona poważnÄ… przeszkodÄ™ w dalszym leczeniu. Stanowcza odmowa ze strony Grażyny i moje caÅ‚kowite poparcie tego stanowiska kierowaÅ‚y nas w rozmowach na coraz wyższe stopnie hierarchii medycznej, aż na szczyt – do samego dyrektora kliniki. Po osobistym zbadaniu żony potwierdziÅ‚ konieczność usuniÄ™cia ciąży, dodajÄ…c, że inaczej nie widzi żadnych możliwoÅ›ci przeżycia dla dziecka i tylko niewielkÄ… szansÄ™ przejÅ›cia przez poród dla jego matki.
Ponieważ lepiej od żony znaÅ‚em niemiecki, to ja prowadziÅ‚em rozmowy z lekarzami. ByÅ‚em tak przejÄ™ty grozÄ… sytuacji, że momentami nie mogÅ‚em wydobyć z siebie ani jednego sÅ‚owa i wcale siÄ™ nie dziwiÅ‚em, że moja żona, stojÄ…c tak bez sÅ‚owa obok mnie, tylko gÅ‚oÅ›no pÅ‚akaÅ‚a. MyÅ›li lataÅ‚y w mojej gÅ‚owie jak zwariowane. WiedziaÅ‚em, że tylko Bóg może nam pomóc, i prosiÅ‚em Go o sÅ‚owa, które pomogÅ‚yby mi przekonać tego lekarza, że nie ma racji. BaÅ‚em siÄ™ jednoczeÅ›nie, że każde nieopatrznie wypowiedziane sÅ‚owo mogÅ‚o być przyzwoleniem na propozycjÄ™ lekarzy. CzuÅ‚em na sobie silny psychiczny nacisk ze strony tak wysoko wyksztaÅ‚conych ludzi, drÄ™czyÅ‚a mnie także uparta myÅ›l, że ja, prosty niedouczony czÅ‚owiek, odważam siÄ™ wdawać w dyskusje z ludźmi, którzy majÄ… po kilka tytuÅ‚ów naukowych przed nazwiskiem. ZapomniaÅ‚em na moment, że tylko Bóg jest prawdziwÄ… mÄ…droÅ›ciÄ…, ale On przyszedÅ‚ nam z pomocÄ…, robiÄ…c ze mnie swoje narzÄ™dzie...
ZapytaÅ‚em wiÄ™c lekarzy, czy mogÄ™ dostać na piÅ›mie, że po usuniÄ™ciu ciąży moja żona nigdy wiÄ™cej nie zachoruje na raka i bÄ™dzie zdrowa. Lekarz byÅ‚ trochÄ™ zaskoczony tak sformuÅ‚owanym pytaniem, ale odpowiedź byÅ‚a jedna: nikt na tym Å›wiecie nie może zagwarantować mojej żonie zdrowia i życia w tej ciężkiej chorobie i w jej tak zaawansowanym stanie. DziÄ™ki Bogu już wiedziaÅ‚em, co mam odpowiedzieć – moja reakcja byÅ‚a natychmiastowa: To po co zabijać? (MyÅ›li kÅ‚Ä™biÅ‚y mi siÄ™ w gÅ‚owie i czuÅ‚em, że za chwilÄ™ zwariujÄ™, lecz jednoczeÅ›nie widziaÅ‚em bardzo jasno to, co mam mówić – dziÄ™ki Ci, Boże, że mnie wsparÅ‚eÅ› w tym momencie.) MówiÅ‚em dalej, że jeżeli teraz zabijemy to dziecko, a później umrze moja żona, to bÄ™dÄ™ miaÅ‚ dwa życia na sumieniu. ZostawiajÄ…c dziecko przy życiu i oczekujÄ…c na rozwiÄ…zanie, zdajÄ™ siÄ™ na Bożą wolÄ™. Nawet jeżeli w późniejszym czasie odejdÄ… oboje z tego Å›wiata, to bÄ™dzie to oznaczaÅ‚o, że Bóg tak chciaÅ‚. Z czystym sumieniem bÄ™dÄ™ mógÅ‚ żyć i opiekować siÄ™ starszÄ… córkÄ…. A jeżeli umrze jedno z nich, to na pewno bÄ™dzie to dla mnie przykre i bardzo bolesne, ale bÄ™dÄ™ miaÅ‚ peÅ‚nÄ… Å›wiadomość, że zrobiÅ‚em wszystko, co byÅ‚o w mojej mocy, żeby nie przeciwstawiać siÄ™ Bożym przykazaniom i Jego woli. Bardzo mi ulżyÅ‚o, kiedy skoÅ„czyÅ‚em mówić. Teraz czuÅ‚em siÄ™ jak nurek, który wypÅ‚ynÄ…Å‚ na powierzchniÄ™ wody, żeby nabrać powietrza. Serce biÅ‚o mi tak mocno, jakby chciaÅ‚o ze mnie wyskoczyć. W chwili milczenia, której potrzebowaÅ‚ mój rozmówca na zastanowienie siÄ™, wyczuwaÅ‚o siÄ™ napiÄ™cie, ale jego odpowiedziÄ… byÅ‚em tak zaskoczony, że prawie przysiadÅ‚em z wrażenia. – Jako mąż i tak nie ma pan nic do powiedzenia, pana żona musi to sama powiedzieć – usÅ‚yszaÅ‚em. – ProszÄ™ bardzo – padÅ‚o z mojej strony – żona potrafi tyle powiedzieć po niemiecku. ZwracajÄ…c siÄ™ do Grażyny, zapytaÅ‚ – Co Pani zdecydowaÅ‚a? ZapadÅ‚a ciężka cisza. WiedziaÅ‚em, co czuje żona, bo przecież przed chwilÄ… przeżywaÅ‚em to samo, ale jednoczeÅ›nie byÅ‚em Å›wiadom, że wszystko, co ona w tej chwili przechodzi, jest wielokrotnie wiÄ™ksze, bo przecież to ona nosi dziecko i to ona decyduje teraz o swoim zdrowiu i życiu. Nieprawdopodobny ciężar tej sytuacji objawiÅ‚ siÄ™ w krótkim pÅ‚aczu Grażynki. Po chwili stanowczo powiedziaÅ‚a: – Jestem osobÄ… wierzÄ…cÄ…. Jak mam żyć w zgodzie z moim Bogiem i sumieniem, jeżeli zabijÄ™ moje wÅ‚asne dziecko? Nie, nie mogÄ™ tego zrobić. ChcÄ™ moje dziecko urodzić, bez wzglÄ™du na konsekwencje. Widać byÅ‚o zaskoczenie na twarzy lekarza. SzanujÄ…c naszÄ… decyzjÄ™, krótko uÅ›wiadomiÅ‚ nas, czego możemy siÄ™ spodziewać w zwiÄ…zku z operacjÄ… guza.
Å»ona zostaÅ‚a umieszczona w pokoju, gdzie – jak mieliÅ›my nadziejÄ™ – odpocznie, nabierze siÅ‚ przed czekajÄ…cym jÄ… trudnym okresem życia. (Tylko Bóg jedyny wiedziaÅ‚, w jakiej byliÅ›my biedzie.) NastÄ™pnego dnia przyszedÅ‚em do żony i miaÅ‚em nadziejÄ™, że zastanÄ™ jÄ… w dobrym nastroju. Kiedy stanÄ…Å‚em przy Å‚óżku od razu wiedziaÅ‚em, że coÅ› jest nie tak, miaÅ‚a czerwone i podpuchniÄ™te od pÅ‚aczu oczy. – Czemu pÅ‚akaÅ‚aÅ›? – spytaÅ‚em. PowiedziaÅ‚a, że od samego rana znosiÅ‚a psychiczny nacisk ze strony pielÄ™gniarki i lekarza dyżurnego, którzy radzili by zmieniÅ‚a decyzjÄ™. Dopiero moja ostra interwencja u tego lekarza zmieniÅ‚a zachowanie personelu.
Z Bożą pomocÄ… Grażynka przeszÅ‚a tÄ™ ciężkÄ… operacjÄ™. Przez ten caÅ‚y czas odczuwaliÅ›my ogromnÄ… pomoc i wstawiennictwo Matki Bożej, do której kierowaliÅ›my nasze modlitwy. Różaniec, który już wczeÅ›niej czÄ™sto odmawialiÅ›my, teraz staÅ‚ siÄ™ nieodÅ‚Ä…cznym towarzyszem dnia codziennego naszej rodziny, a w szczególnoÅ›ci żony. Także dziÄ™ki modlitewnemu wsparciu, jakie otrzymaliÅ›my od niezliczonej rzeszy przyjaznych nam ludzi w Polsce, od diakonów i księży w Carlsbergu oraz w Centrum Kultu Maryjnego w Schönstatt, Bóg sprawiÅ‚, że stan po operacji Grażyny szybko siÄ™ poprawiaÅ‚, a dziecko prawidÅ‚owo siÄ™ rozwijaÅ‚o.
11 stycznia 1999 r. urodziÅ‚a siÄ™ nam zdrowa dziewczynka, która byÅ‚a i jest do dzisiaj żywym zaprzeczeniem lekarskiej diagnozy i najpiÄ™kniejszym dowodem dziaÅ‚alnoÅ›ci Bożej w naszym życiu. Po dwugodzinnym porodzie żona o wÅ‚asnych siÅ‚ach przeszÅ‚a z sali porodowej do swojego pokoju. DÅ‚ugo zastanawialiÅ›my siÄ™ nad imieniem dla dziecka i doszliÅ›my do wniosku, że za okazanÄ… opiekÄ™, pomoc i wstawiennictwo oraz z gÅ‚Ä™bokiej wdziÄ™cznoÅ›ci dla Matki Bożej damy naszej córeczce na imiÄ™ Miriam.
Stan zdrowia Grażyny zdawał się stabilizować do tego stopnia, że wybraliśmy się w maju 2000 roku do Međugorje.Tam mogliśmy jeszcze raz podziękować Maryi za opiekę i Bogu za okazane łaski.
U schyÅ‚ku lata zdrowie żony zaczęło siÄ™ nagle pogarszać. Liczne terapie miaÅ‚y znikomy wpÅ‚yw na zatrzymanie rozwoju choroby. 5 grudnia 2000 r. Grażynka zmarÅ‚a. W swoim miÅ‚osierdziu Bóg daÅ‚ żonie prawie dwa lata, aby mogÅ‚a być przy swoim dziecku, patrzeć jak roÅ›nie, jak zaczyna stawiać pierwsze kroki i mówi pierwsze sÅ‚owa. Dla matki sÄ… to chyba najpiÄ™kniejsze chwile w życiu. Ale to nie jedyny dowód miÅ‚oÅ›ci i miÅ‚osierdzia Bożego, o jakim mógÅ‚bym napisać. Przez caÅ‚y okres choroby – z Bożej woli cofniÄ™te zostaÅ‚y do minimum wszelkie bóle, zwykle szczególnie silne na etapie przerzutów na krÄ™gosÅ‚up i pÅ‚uca, a takie u Grażynki obserwowano. Po Å›mierci oddaÅ‚em do apteki 2 reklamówki tabletek przeciwbólowych, w wiÄ™kszoÅ›ci nawet nie napoczÄ™tych. Wielki jest nasz Bóg w swojej wiernoÅ›ci, jeżeli i my okażemy Mu wierność.
WierzÄ™ z caÅ‚ego serca, że teraz moja żona zaznaje radoÅ›ci życia wiecznego, które Jezus sam przecież obiecaÅ‚... Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarÅ‚, żyć bÄ™dzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki (J 11, 25-26). Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 16, 25-26).
KoÅ„czÄ…c to Å›wiadectwo, dla tych, którzy mogliby mieć jeszcze wÄ…tpliwoÅ›ci co do sÅ‚usznoÅ›ci naszej decyzji, zacytujÄ™ jeszcze jedno pytanie, które postawiÅ‚ nam Jezus. Niech każdy spróbuje sam na nie odpowiedzieć – Cóż bowiem za korzyść odniesie czÅ‚owiek, choćby caÅ‚y Å›wiat zyskaÅ‚, a na swej duszy szkodÄ™ poniósÅ‚ (Mt 16, 26).