Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 4/2002 → Rodzina
Od 10 lat jestem kapÅ‚anem zakonnym Braci Mniejszych Kapucynów Prowincji Krakowskiej. W latach 1996-2001 pracowaÅ‚em na misjach na Ukrainie.
Z dzieÅ‚em Duchowej Adopcji dzieci nienarodzonych po raz pierwszy zetknÄ…Å‚em siÄ™ w Kijowie, gdzie przyjechali z Warszawy krzewiciele tej formy niesienia pomocy najbardziej bezbronnym i niewinnym istotom ludzkim, a także ich rodzicom. Entuzjastycznie wÅ‚Ä…czyÅ‚em siÄ™ w tÄ™ samarytaÅ„skÄ… miÅ‚ość bliźniego i do dziÅ› zaadoptowaÅ‚em już piÄ…tkÄ™ dzieci. W lutym tego roku wysÅ‚uchaÅ‚em wyjÄ…tkowo piÄ™knego Å›wiadectwa dziaÅ‚ania Å‚aski Bożej, które przedstawiam za zgodÄ… autorki. o. Jerzy ZieliÅ„ski OFMCap.
PragnÄ™ dać Å›wiadectwo tego, co przeżyÅ‚am w zwiÄ…zku z DuchowÄ… AdopcjÄ… dziecka nienarodzonego. Otóż podczas rekolekcji wielkopostnych, które odbywaÅ‚y siÄ™ w mojej parafii w 1997 roku mój mąż zÅ‚ożyÅ‚ przyrzeczenie Duchowej Adopcji dziecka poczÄ™tego, któremu zagrażaÅ‚a zagÅ‚ada. ObiecaÅ‚, że bÄ™dzie codziennie odmawiaÅ‚ jednÄ… tajemnicÄ™ różaÅ„ca Å›w. przez okres dziewiÄ™ciu miesiÄ™cy. DÅ‚ugo jednak nie wytrwaÅ‚ w tym zobowiÄ…zaniu. ModliÅ‚ siÄ™ może dwa lub trzy tygodnie, a potem przestaÅ‚, wymawiajÄ…c siÄ™ brakiem czasu i zmÄ™czeniem. ByÅ‚am tym bardzo zmartwiona i prosiÅ‚am, żeby wróciÅ‚ do tej modlitwy. ObiecaÅ‚am, że bÄ™dÄ™ razem z nim modlić siÄ™ na różaÅ„cu. PragnÄ™ nadmienić, że ja osobiÅ›cie baÅ‚am siÄ™ w czasie rekolekcji wÅ‚Ä…czyć w tÄ™ DuchowÄ… AdopcjÄ™.
Po niedÅ‚ugim czasie mój mąż przeczytaÅ‚ w gazecie lokalnej o makabrycznym czynie, który popeÅ‚niÅ‚a pewna matka – przyjmujÄ…c jakiÅ› silny lek wywoÅ‚aÅ‚a poronienie siedmiomiesiÄ™cznego dziecka. Wtedy wÅ‚aÅ›nie przyszÅ‚a mi myÅ›l, że gdyby mąż odmawiaÅ‚ tÄ™ przyrzeczonÄ… modlitwÄ™, to może nie doszÅ‚oby do tego nieszczęścia, mógÅ‚by to dziecko uchronić od Å›mierci. ByÅ‚am bardzo wstrzÄ…Å›niÄ™ta tym wydarzeniem opisanym w prasie. PostanowiÅ‚am wtedy odmówić tajemnicÄ™ różaÅ„ca, do której zobowiÄ…zaÅ‚ siÄ™ mąż.
Pewnego dnia byÅ‚am bardzo zmÄ™czona i pomyÅ›laÅ‚am, że odmówiÄ™ codzienny pacierz, ale tej dziesiÄ…tki różaÅ„ca Å›w. w intencji nienarodzonego dziecka nie bÄ™dÄ™ odmawiać, bo jestem senna i wyczerpana. Ponadto ogarnęły mnie w tym dniu wÄ…tpliwoÅ›ci, czy Pan Bóg przyjmie mojÄ… modlitwÄ™, bo przecież to nie ja skÅ‚adaÅ‚am przyrzeczenie, lecz mój mąż. Spokojnie poÅ‚ożyÅ‚am siÄ™ spać i mocno zasnęłam.
MiaÅ‚am tej nocy niezwykÅ‚y sen. ÅšniÅ‚o mi siÄ™, że na podwórku, na trawie przed domem siedzi piÄ™cioro dzieci. Jedno nich miaÅ‚o wyglÄ…d noworodka. WyglÄ…daÅ‚o na wczeÅ›niaka. ByÅ‚o zziÄ™bniÄ™te, a skórkÄ™ miaÅ‚o pomarszczonÄ…. PozostaÅ‚e dzieci byÅ‚y biedne, nÄ™dznie ubrane; jedno od drugiego byÅ‚o niewiele wiÄ™ksze. A pijany ojciec tych dzieci krzyczaÅ‚: „Gdzie jest ten noworodek!?” i szukaÅ‚ go wszÄ™dzie, by go zabić. WidzÄ…c to zÅ‚apaÅ‚am tego noworodka i przytuliÅ‚am do piersi, okryÅ‚am swojÄ… bluzkÄ… i spódnicÄ…, bo nic innego nie miaÅ‚am pod rÄ™kÄ…. NastÄ™pnie ukryÅ‚am siÄ™ z dzieciÄ…tkiem w domu przed tym pijanym mężczyznÄ…. Dziecko byÅ‚o takie maleÅ„kie, bezbronne, ledwie siÄ™ poruszaÅ‚o w moich dÅ‚oniach i nawet pÅ‚akać nie miaÅ‚o siÅ‚. ObserwowaÅ‚am jego ojca przez okno, jak chodziÅ‚ i krzyczaÅ‚, że to dziecko zabije. A ja z troski o to dziecko zaczęłam siÄ™ gorÄ…co modlić do Pana Jezusa: „Panie Jezu, miej miÅ‚osierdzie i uchroÅ„ przed Å›mierciÄ… to maleÅ„kie, bezbronne dzieciÄ…tko. Przecież ono jest niewinne”. W dalszym ciÄ…gu tuliÅ‚am je do siebie, ukrywaÅ‚am siÄ™ z nim, bojÄ…c siÄ™, że zapÅ‚acze, a wtedy zÅ‚y ojciec je usÅ‚yszy, znajdzie i zamorduje. I wtedy siÄ™ obudziÅ‚am, a ogromne przerażenie spowodowane tym snem dÅ‚ugo mnie nie opuszczaÅ‚o. Ten straszny sen mocno utkwiÅ‚ w mojej pamiÄ™ci.
Od tej pory nie miaÅ‚am już wÄ…tpliwoÅ›ci, czy odmawiać dziesiÄ…tkÄ™ różaÅ„ca za to dziecko. ModliÅ‚am siÄ™ wiÄ™c systematycznie przez dziewięć miesiÄ™cy. Przez caÅ‚y ten okres regularnie, co miesiÄ…c, miaÅ‚am ten okropny sen: dziecko-noworodek, które ukrywam przed chcÄ…cym je zabić ojcem. I chociaż od tego pierwszego snu minęło już kilka lat, to ja wciąż mam przed oczami przerażajÄ…cÄ… postać tego ojca, a zwÅ‚aszcza straszny, nieludzki wyraz jego twarzy. Nie byÅ‚ to nikt ze znajomych ani z rodziny. DokÅ‚adnie też pamiÄ™tam wyglÄ…d dziecka, które we Å›nie ukrywaÅ‚am.
Kiedy koÅ„czyÅ‚ siÄ™ dziewiÄ…ty miesiÄ…c mojej modlitwy duchowej adopcji, zÅ‚ożyÅ‚am ofiarÄ™ na MszÄ™ Å›w. w intencji tego dziecka. ProsiÅ‚am o szczęśliwe jego przyjÅ›cie na Å›wiat i o to, aby byÅ‚o mocno kochane przez swoich rodziców. I wtedy otrzymaÅ‚am od Boga ostatni sen zwiÄ…zany z tym dzieckiem. Oto znalazÅ‚am siÄ™ w pewnym domu. ByÅ‚o tam bardzo jasno i czysto. W pokoju staÅ‚y maÅ‚e Å‚óżeczka. Kobiety zajmujÄ…ce siÄ™ dziećmi byÅ‚y ubrane na biaÅ‚o. Przy jednym Å‚óżeczku siedziaÅ‚a moja koleżanka (wtedy już nie żyjÄ…ca) i trzymaÅ‚a na kolanach niemowlÄ™, 8 lub 9-miesiÄ™cznego zdrowego chÅ‚opca, Å‚adnie ubranego. Koleżanka podaÅ‚a mi to dziecko i powiedziaÅ‚a: „Broniu, weź to dziecko, ono jest twoje.” Ja popatrzyÅ‚am na nie z zachwytem, wzięłam na rÄ™ce, przytuliÅ‚am do serca i z niedowierzaniem, ale i z radoÅ›ciÄ…, wykrzyknęłam: „Ono jest moje?! NaprawdÄ™ moje?!” ZrozumiaÅ‚am to i w tej chwili serce moje przepeÅ‚niÅ‚a wielka miÅ‚ość i szczęście.
Od tamtej pory, każdego 25 marca kolejnego roku, w Å›wiÄ™to Zwiastowania PaÅ„skiego, adoptujÄ™ duchowo jakieÅ› dziecko poczÄ™te, któremu grozi Å›mierć jeszcze w Å‚onie matki, i proszÄ™ Boga, aby szczęśliwie przyszÅ‚o na Å›wiat. Każdego dnia, przez 9 miesiÄ™cy odmawiam jednÄ… tajemnicÄ™ różaÅ„ca Å›w. i jeszcze jednÄ… modlitwÄ™ w tej intencji.
Chociaż już wiÄ™cej nie miaÅ‚am podobnych snów, to jednak już nigdy nie zwÄ…tpiÅ‚am w moc i potrzebÄ™ takiej modlitwy. PrzekonaÅ‚am siÄ™, że Pan Bóg bardzo potrzebuje naszego wspóÅ‚dziaÅ‚ania z Nim poprzez modlitwÄ™, aby zagrożone dziecko nienarodzone byÅ‚o uratowane. Rozumiem również to, że Bóg chciaÅ‚ także mnie samÄ… przekonać, abym wytrwaÅ‚a w tej modlitwie przez dziewięć miesiÄ™cy i dlatego otrzymaÅ‚am niezwykÅ‚e doÅ›wiadczenie tak wstrzÄ…sajÄ…cego snu.
Dzisiaj jestem przekonana, że Pan Bóg od samego poczÄ…tku chciaÅ‚, bym to wÅ‚aÅ›nie ja, a nie mąż, wzięła dziecko w duchowÄ… adopcjÄ™. MyÅ›lÄ™, że mój mąż pod wpÅ‚ywem impulsu i porywu serca przyjÄ…Å‚ wtedy to zobowiÄ…zanie, ale ja miaÅ‚am je dopeÅ‚nić. PamiÄ™tam, że podczas tych rekolekcji wielkopostnych nie podjęłam siÄ™ Duchowej Adopcji, bo przestraszyÅ‚am siÄ™ wtedy dÅ‚ugiego okresu modlitwy. Wydaje mi siÄ™, że Pan Bóg w swym wielkim MiÅ‚osierdziu zesÅ‚aÅ‚ mi to doÅ›wiadczenie, by nauczyć mnie pokory, wielkodusznoÅ›ci, cierpliwoÅ›ci i wytrwaÅ‚oÅ›ci. ChciaÅ‚ z pewnoÅ›ciÄ…, bym nie lÄ™kaÅ‚a siÄ™ już podejmowania trudu ze wzglÄ™du na Jezusa i dla dobra bezbronnych i sÅ‚abych. Do tamtego wydarzenia usprawiedliwiaÅ‚am siÄ™ iloÅ›ciÄ… pracy, zagonieniem, brakiem czasu itp. DziÅ› doskonale rozumiem, że jeÅ›li siÄ™ czegoÅ› dla Pana Jezusa caÅ‚ym sercem pragnie, to siÄ™ pokona wszystkie przeszkody. Ja potrzebowaÅ‚am tylko ufnie zwrócić siÄ™ do Matki NajÅ›wiÄ™tszej, aby wypraszaÅ‚a mi potrzebne Å‚aski do wytrwania w postanowieniu. ChwaÅ‚a Jezusowi! Teraz nie bojÄ™ siÄ™ oddać sÅ‚użbie Bożej. Przyjęłam nawet siedmiu kapÅ‚anów w duchowÄ… opiekÄ™ – każdego na okreÅ›lony dzieÅ„ tygodnia. Codziennie jednemu z nich z ogromnÄ… radoÅ›ciÄ… poÅ›wiÄ™cam przynajmniej 10 minut mojego życia. Wyznaczonych mi kapÅ‚anów przyjmujÄ™ do mojego serca, jako synów duchowych i pragnÄ™ siÄ™ modlić za nich aż do Å›mierci, a także i później, jeÅ›li bÄ™dÄ… tego jeszcze potrzebowali.
PragnÄ™ w ten sposób wynagrodzić Bogu niewiernoÅ›ci kapÅ‚anów i grzechy dzieciobójstwa.