ByÅ‚ zwykÅ‚ym amerykaÅ„skim dziewiÄ™tnastolatkiem wychowanym w religijnej, Å›redniozamożnej rodzinie. InteresowaÅ‚o go wiele rzeczy poza Bogiem: sport (m.in. bejsbol), a przede wszystkim lotnictwo. MarzyÅ‚o mu siÄ™ latanie na odrzutowcach, wiÄ™c chodzÄ…c jeszcze do szkoÅ‚y, już uczyÅ‚ siÄ™ pilotażu…
Rodzice Dale’a, posiadajÄ…cy wÅ‚asne przedsiÄ™biorstwo, wczeÅ›nie wdrażali dzieci do pracy, i to zarobkowej. Praca, a przede wszystkim latanie spowodowaÅ‚y rosnÄ…ce zaniedbania Dale’a w nauce; w koÅ„cu wydalono go ze szkoÅ‚y… Jego rodzice liczyli na to, że pasja ich syna do samolotów mu przejdzie, ale on czuÅ‚ siÄ™ coraz bardziej zafascynowany wszystkim, co dotyczyÅ‚o lotnictwa.
18 lipca 1969 r. uwaga caÅ‚ego Å›wiata skoncentrowana byÅ‚a na statku kosmicznym Apollo 11, którego lÄ…downik astronauci szykowali do zetkniÄ™cia z powierzchniÄ… Księżyca. Za kilka godzin czÅ‚owiek miaÅ‚ stanąć na srebrnym globie.
Tego samego dnia poczÄ…tkujÄ…cy pilot Dale Black, jego nauczyciel w tej dziedzinie i autorytet – Chuck Barns oraz doÅ›wiadczony pilot Gene Bain wsiedli do samolotu marki Piper PA-31 Navajo, aby polatać nad póÅ‚nocnÄ… częściÄ… stanu.
Już podczas startu coÅ› zaniepokoiÅ‚o obu bardziej doÅ›wiadczonych pilotów, chociaż wszystkie wskaźniki samolotu byÅ‚y prawidÅ‚owe. Samolot uniósÅ‚ siÄ™ w powietrze. Ale harmonijnie wspóÅ‚pracujÄ…ce przez chwilÄ™ silniki zaczęły nagle wyć. Wówczas już wszyscy trzej piloci czuli, że dzieje siÄ™ coÅ› niedobrego. Próbowali wylÄ…dować na terenie cmentarza, ale byÅ‚o już za późno, żeby wykonać ten manewr. Samolot uderzyÅ‚ w pomnik ku czci polegÅ‚ych lotników, znajdujÄ…cy siÄ™ na cmentarzu, a nazwany Portalem ZÅ‚ożonych SkrzydeÅ‚. Obaj starsi piloci zginÄ™li. Dale przeżyÅ‚, ale zostaÅ‚ ciężko poturbowany: duża rana gÅ‚owy, utrata oka, poÅ‚amane nogi i rÄ™ce, trzy zÅ‚amania krÄ™gosÅ‚upa, zmiażdżenie lewej kostki i poważne uszkodzenie stawu panewkowego lewego ramienia. Lekarze obawiali siÄ™ paraliżu, uszkodzeÅ„ wewnÄ™trznych oraz obrażeÅ„ mózgu, ale robili wszystko, co mogli, żeby ratować życie chÅ‚opaka.
Ranny pozostawaÅ‚ w Å›piÄ…czce przez trzy dni. Po wybudzeniu siÄ™ z niej nie pamiÄ™taÅ‚ nic z tego, co siÄ™ staÅ‚o. Ta amnezja byÅ‚a dla niego stanem bardzo przykrym. Dale chciaÅ‚ wiedzieć, chciaÅ‚ zrozumieć, co siÄ™ staÅ‚o i co siÄ™ z nim dzieje. Odwiedzali go w szpitalu krewni, znajomi i koledzy, a on nie kojarzyÅ‚ nieraz, kim sÄ… i po co przyszli. PragnÄ…Å‚ tylko samotnoÅ›ci oraz ciszy, aby móc zbierać okruchy wspomnieÅ„, których z każdym dniem byÅ‚o coraz wiÄ™cej, lecz byÅ‚y one nieprawdopodobne…
Ponadto Dale zaczÄ…Å‚ siÄ™ przekonywać, że zaszÅ‚a w nim jakaÅ› wielka zmiana, że jest już innym czÅ‚owiekiem. Zasadnicze pytanie: „Dlaczego żyjÄ™ ja, a nie inni?”, zaczÄ…Å‚ kierować do Boga. Jego myÅ›li zaczęły zamieniać siÄ™ w modlitwÄ™: „Czy uratowaÅ‚eÅ› mnie, abym miaÅ‚ Ci sÅ‚użyć? Jestem facetem na wózku inwalidzkim. Jak bÄ™dÄ™ szedÅ‚ przez życie z tym bezwÅ‚adnym ciaÅ‚em i z tym kiepskim umysÅ‚em?... Nigdy przedtem nie znaÅ‚em samotnoÅ›ci, Boże. Czy to jest taki czas w moim życiu, kiedy chcesz, abyÅ›my byli tylko Ty i ja? JeÅ›li tak, to tylko powiedz. Czy tego wÅ‚aÅ›nie chcesz? ProszÄ™, zrób coÅ›, powiedz coÅ›. Cokolwiek. Tylko nie zostawiaj mnie samego”.
ZmieniÅ‚ siÄ™ też stosunek Dale’a do ludzi: znani czy nie znani, stali siÄ™ mu bliscy, ważni, kochani.
Przed kolejnÄ… operacjÄ… dzieliÅ‚ pokój z facetem uciążliwym dla otoczenia, który stale wrzeszczaÅ‚ na obsÅ‚ugÄ™. W koÅ„cu Dale wstaÅ‚, przykuÅ›tykaÅ‚ do jego Å‚óżka i spytaÅ‚: „Panie Green, czy zna pan Jezusa Chrystusa? To dziÄ™ki Niemu żyjÄ™. On daÅ‚ mi takÄ… radość, jakiej przedtem nigdy nie znaÅ‚em. Teraz wiem, po co żyjÄ™”. Odpowiedź padÅ‚a nastÄ™pujÄ…ca: „Mam siedemdziesiÄ…t siedem lat i przez caÅ‚e swoje życie uciekaÅ‚em przed Bogiem. Dla mnie jest już za późno, Dale…”.
„Nigdy nie jest za późno, aby pozwoliÅ‚ pan Bogu wziąć paÅ„skie życie i przemienić je w coÅ› piÄ™knego. Panie Green, czy chciaÅ‚by pan teraz pomodlić siÄ™ do Boga i poprosić, żeby panu przebaczyÅ‚?”. „ChciaÅ‚bym”… Przegadali caÅ‚Ä… noc.
Gdy Dale wróciÅ‚ po operacji do swojego pokoju, zastaÅ‚ Å‚óżko nowego kumpla puste. Green umarÅ‚… „ObiecaÅ‚em sobie wtedy – mówiÅ‚ Dale – że już nigdy nie bÄ™dÄ™ nieÅ›miaÅ‚y w dzieleniu siÄ™ DobrÄ… NowinÄ… Jezusa Chrystusa”.
Amnezja zaczęła ustÄ™pować, stopniowo wracaÅ‚y różne rozpierzchÅ‚e fragmenty wydarzeÅ„. Dale miaÅ‚ wrażenie, że Bóg kieruje i tym procesem, że to On przywraca mu pamięć.
Moment katastrofy, zapach paliwa lotniczego, wstrzÄ…sy pÄ™dzÄ…cej karetki pogotowia, a potem… pozostawienie siebie na stole operacyjnym i podążanie przez coÅ›, co wydawaÅ‚o siÄ™ jakÄ…Å› wÄ…skÄ… Å›cieżkÄ… bÄ™dÄ…cÄ… jasnym snopem Å›wiatÅ‚a w ciemnoÅ›ci.
„Co siÄ™ teraz wydarzy?... Tego, co siÄ™ staÅ‚o, nie potrafiÄ™ opisać. UżyjÄ™ najtrafniejszych sÅ‚ów, jakie udaÅ‚o mi siÄ™ znaleźć, jednak te najtrafniejsze sÅ‚owa blednÄ… wobec tego, czego doÅ›wiadczyÅ‚em”.
Dale zbliżaÅ‚ siÄ™ do jakiegoÅ› Å›wiatÅ‚a, ale miaÅ‚ wrażenie, że to Å›wiatÅ‚o jest też w nim. TowarzyszyÅ‚o mu dwóch mężczyzn w biaÅ‚ych szatach, prowadzÄ…cych go z niepojÄ™tÄ… radoÅ›ciÄ…. Zbliżali siÄ™ razem do cudownego miasta, caÅ‚ego w Å›wietle i muzyce. ÅšwiatÅ‚o skÅ‚adaÅ‚o siÄ™ z najpiÄ™kniejszych barw, a „muzyka najbardziej majestatyczna, czarujÄ…ca i wspaniaÅ‚a, jakÄ… kiedykolwiek sÅ‚yszaÅ‚em. Od razu wiedziaÅ‚em, że to miejsce jest caÅ‚kowicie i zupeÅ‚nie Å›wiÄ™te. ByÅ‚em poruszony do gÅ‚Ä™bi jego piÄ™knem. Jego wyglÄ…d oszaÅ‚amiaÅ‚ i zapieraÅ‚ dech w piersi… I silne poczucie przynależnoÅ›ci wypeÅ‚niaÅ‚o mi serce; nie chciaÅ‚em już nigdy opuszczać tego miejsca. W jakiÅ› sposób wiedziaÅ‚em, że zostaÅ‚em stworzony dla tego miejsca, a to miejsce zostaÅ‚o stworzone dla mnie. Nigdy nigdzie nie czuÅ‚em siÄ™ tak »dobrze«. Po raz pierwszy w życiu byÅ‚em w peÅ‚ni »caÅ‚kowitej«”.
Miasto, które widziaÅ‚, skÄ…pane byÅ‚o w najwspanialszym Å›wietle. Dale pragnÄ…Å‚ patrzeć na nie bez koÅ„ca, gdyż byÅ‚o peÅ‚ne ciepÅ‚a i pociÄ…gajÄ…ce, przyciÄ…gaÅ‚o do siebie. „SkÄ…dÅ› wiedziaÅ‚em, że Å›wiatÅ‚o, życie i miÅ‚ość sÄ… powiÄ…zane ze sobÄ… i wspóÅ‚zależne. MiaÅ‚em wrażenie, że w niebie samo serce Boga jest otwarte dla każdego, aby można byÅ‚o siÄ™ rozkoszować Jego chwaÅ‚Ä…, ogrzewać siÄ™ Jego obecnoÅ›ciÄ…, (...) doÅ›wiadczać ożywienia, odnowy i odÅ›wieżenia”.
Dale dostrzegÅ‚ w centrum miasta ogromne zgromadzenie ludzi i anioÅ‚ów. „ByÅ‚y ich miliony, niezliczone miliony” – wspomina. PrzestrzeÅ„, którÄ… zajmowali, przypominaÅ‚a falujÄ…cy ocean ludzi wysÅ‚awiajÄ…cych Boga. Uwielbienie Boga wyrażaÅ‚a muzyka, która „byÅ‚a wszÄ™dzie”. Ta muzyka byÅ‚a nieprzerwanÄ… komuniÄ… gÅ‚osów i instrumentów. „CzuÅ‚em siÄ™ częściÄ… tej muzyki. JednoÅ›ciÄ… z niÄ…. DoÅ›wiadczyÅ‚em peÅ‚ni radoÅ›ci, zachwytu i uwielbienia… Wszystko wysÅ‚awiaÅ‚o Boga”.
Gdy Dale czegoÅ› nie rozumiaÅ‚, odpowiedź przychodziÅ‚a prosto do jego serca; teraz widziaÅ‚, że wiedza uzyskana na ziemi jest niedoskonaÅ‚a. W niebie natomiast jaÅ›nieje prawda. Już w niebie zrozumiaÅ‚, „że sÅ‚owo Boże byÅ‚o i jest podstawÄ… wszystkiego. Bóg jest sercem nieba, Jego miÅ‚ość, Jego wola, Jego Å‚ad. JakoÅ› rozpoznaÅ‚em, że Jezus, SÅ‚owo, jest jak gdyby konstrukcjÄ…, która utrzymuje to wszystko razem… Rzesze anioÅ‚ów i ludzi odpowiadaÅ‚y na wolÄ™ Bożą i dziaÅ‚aÅ‚y w doskonaÅ‚y sposób, aby jÄ… wypeÅ‚nić”.
Sposób, w jaki Dale opisuje widok miasta, coraz dokÅ‚adniejszy w miarÄ™ zbliżania siÄ™ do niego, przywodzi na myÅ›l to, co Å›w. Jan pisze o Nowym Jeruzalem w Apokalipsie.
Dale, idÄ…c do miasta niebiaÅ„skiego, spotkaÅ‚ ludzi ubranych w biaÅ‚e szaty, którzy jakby wyszli na jego spotkanie, peÅ‚ni miÅ‚oÅ›ci, radoÅ›ci i akceptacji. „Ich uÅ›miechy byÅ‚y jaÅ›niejsze. Ich oblicza – żywsze. Każda z osób byÅ‚a tÄ™tniÄ…cym życiem wiecznym jestestwem, promieniujÄ…cym życiem Bożym” – wspomina.
CoÅ›, co Dale sobie uÅ›wiadomiÅ‚ na koÅ„cu, idÄ…c przez niebo, to bezgrzeszność tam panujÄ…ca. „ByÅ‚em tak przyzwyczajony do grzechu, że nawet nie rozpoznawaÅ‚em jego dalekosiężnych skutków w każdym obszarze życia” – opowiadaÅ‚. W niebie „nieobecność grzechu byÅ‚a czymÅ›, co siÄ™ czuÅ‚o; nie byÅ‚o wstydu, smutku, ukrywania siÄ™. Wszystko byÅ‚o jawne, jasne, czyste”. Niczego nie trzeba byÅ‚o siÄ™ lÄ™kać, gdyż „nie byÅ‚o konfliktów, wspóÅ‚zawodnictwa, sarkazmu, zdrady, oszustwa, kÅ‚amstwa, morderstw, niewiernoÅ›ci, nielojalnoÅ›ci, nie byÅ‚o niczego przeciwstawnego do Å›wiatÅ‚a, życia i miÅ‚oÅ›ci. DoÅ›wiadczenie czegoÅ› tak Å›wiÄ™tego, tak przemożnego jak bezgraniczna Boża miÅ‚ość byÅ‚o w niebie czymÅ› najbardziej fascynujÄ…cym”.
Dale zbliżaÅ‚ siÄ™ do bramy najpiÄ™kniejszego miasta, jakiego sobie nie można nawet wyobrazić; czuÅ‚, że idzie po jakiÅ› zdumiewajÄ…cy, nie do wymarzenia dar; napotkani ludzie cieszÄ… siÄ™ razem z nim. Tak stanÄ…Å‚ przed bramÄ… cudownej piÄ™knoÅ›ci. Przy niej staÅ‚a majestatyczna postać anioÅ‚a. „CzuÅ‚em siÄ™ tak, jakbym należaÅ‚ do tego miejsca. Nie chciaÅ‚em go opuszczać. Nigdy. MiaÅ‚em wrażenie, że jest to miejsce, którego szukaÅ‚em przez caÅ‚e życie i teraz je odnalazÅ‚em. Moje poszukiwanie dobiegÅ‚o koÅ„ca” – wspomina.
I wtedy Dale wróciÅ‚ na ziemiÄ™…
Dotyk nieba, który przeżyÅ‚, pozostawiÅ‚ w nim tak gÅ‚Ä™bokie wrażenie, że Dale trwaÅ‚ w rozterce, jak dalej żyć z tÄ… tajemnicÄ…: czy gÅ‚osić jÄ…, czy ukryć w swoim sercu.
Nadal trwaÅ‚o leczenie, jak również rehabilitacja, uciążliwa i bolesna, a w dodatku utrzymywaÅ‚a siÄ™ niepewność, czy uda siÄ™ uratować tak zniszczonÄ… kostkÄ™ lewej nogi Dale’a. Profesor Graham, który opiekowaÅ‚ siÄ™ mÅ‚odym pacjentem z caÅ‚ym oddaniem, proponowaÅ‚ mu kolejnÄ… operacjÄ™ zÅ‚Ä…czenia koÅ›ci, ale to przekreÅ›laÅ‚oby możliwość powrotu do lotnictwa, a o tym Dale nie chciaÅ‚ sÅ‚yszeć.
W tej rozterce udaÅ‚ siÄ™ do swojego dziadka, gÅ‚Ä™boko religijnego czÅ‚owieka. Pod koniec dÅ‚ugiej rozmowy, w której Dale twardo postanowiÅ‚ siÄ™ modlić i szukać Å›wiatÅ‚a w PiÅ›mie Å›w., dziadek wyczuÅ‚, że coÅ› jeszcze trapi jego wnuka. Wtedy Dale zwierzyÅ‚ mu siÄ™ ze swojego przeżycia nieba i niewiadomej, co z tym dalej robić. DÅ‚ugo rozmawiali i w koÅ„cu Dale zadecydowaÅ‚: nie chce, aby to staÅ‚o siÄ™ żerem dla Å‚owców sensacji, dlatego zachowa to w sercu, aż Bóg da mu znak, kiedy zacząć o tej Å‚asce mówić. A tymczasem niech jego życie Å›wiadczy o wielkoÅ›ci tej Å‚aski.
Teraz zaczęła siÄ™ walka o uratowanie zniszczonej kostki Dale’a. Doktor Graham byÅ‚ przerażony decyzjÄ… pacjenta odmawiajÄ…cego zgody na operacjÄ™; przedstawiÅ‚ mu czarny scenariusz skutków tej odmowy. Dale jednak z coraz silniejszÄ… wiarÄ… modliÅ‚ siÄ™ o uzdrowienie, a z nim modlili siÄ™ jego przyjaciele i bliscy, ktokolwiek wierzyÅ‚ we wszechmoc Bożą. Każde kolejne przeÅ›wietlenie chorej nogi byÅ‚o dla wszystkich wielkÄ… próbÄ… wiary. Niestety, poprawa nie nastÄ™powaÅ‚a... Za którymÅ› razem doktor stwierdziÅ‚: „W twojej kostce nie krąży już krew… Kość jest zupeÅ‚nie martwa”…
Po tym wyroku Dale zrozumiaÅ‚ swój bÅ‚Ä…d: szukaÅ‚ uzdrowienia, a nie Uzdrowiciela, i nie rezygnowaÅ‚ ze swych grzesznych przyzwyczajeÅ„. „Skoro widziaÅ‚em niebo, to dlaczego wciąż jestem tak egocentryczny?” – pytaÅ‚ samego siebie. I postanowiÅ‚ oddać wszystko Jezusowi: caÅ‚e swoje życie, na wózku inwalidzkim czy nie, rezygnujÄ…c ze sportu, latania, chodzenia i osobistych planów – jeÅ›li taka jest Jego wola. „WypeÅ‚niÅ‚y mnie radość i pokój” – mówiÅ‚. ÅšlubowaÅ‚ Bogu sÅ‚użyć Mu do koÅ„ca życia w każdej sytuacji, w jakiej siÄ™ znajdzie.
Krótko potem, podczas kolejnej wizyty kontrolnej, doktor Graham po obejrzeniu zdjÄ™cia rentgenowskiego nogi Dale’a powiedziaÅ‚: „Twoja kostka powraca do zdrowia. Nie rozumiem tego”… NastÄ…piÅ‚o caÅ‚kowite uzdrowienie zmiażdżonej kostki.
Dale powróciÅ‚ do lotnictwa. PracowaÅ‚ na wielu stanowiskach, uczÄ…c pilotażu, czuwajÄ…c nad bezpieczeÅ„stwem lotów, odbywajÄ…c loty misyjne lub z pomocÄ… humanitarnÄ…, a przede wszystkim – Å›wiadczÄ…c swoim życiem i sÅ‚owem o miÅ‚oÅ›ci oraz wszechmocy Boga.
Dopiero po czterdziestu latach Dale Black zdecydowaÅ‚ siÄ™ opisać swoje doÅ›wiadczenie nieba. Do swoich wspomnieÅ„ doÅ‚Ä…czyÅ‚ też informacjÄ™, o której maÅ‚o kto wie, dotyczÄ…cÄ… tego, co siÄ™ wydarzyÅ‚o w czasie katastrofy, a potem wizji nieba, którÄ… przeżyÅ‚. Podajemy jÄ… jego sÅ‚owami: „Kiedy byÅ‚em w Å›piÄ…czce i zwiedzaÅ‚em wspaniaÅ‚oÅ›ci nieba, astronauta Buzz Aldrin prowadziÅ‚ Neila Armstronga i zespóÅ‚ NASA do pierwszego – oficjalnego albo może nie tak oficjalnego – dziaÅ‚ania czÅ‚owieka na powierzchni Księżyca. Buzz przyjÄ…Å‚ KomuniÄ™ Å›w. PogÅ‚oski o tym, co zrobiÅ‚, byÅ‚y wyciszane przez wiele lat, lecz teraz jest to powszechnie wiadome. PrzebywajÄ…c jeszcze w dopiero co przybyÅ‚ym na powierzchniÄ™ Księżyca lÄ…downiku, Buzz Aldrin uznaÅ‚, że najlepszym sposobem okazania szacunku i czci bÄ™dzie podziÄ™kowanie Bogu za ich bezpieczne przybycie poprzez przyjÄ™cie Go w Komunii Å›w., co miaÅ‚o być pierwszym ludzkim czynem na powierzchni Księżyca. PostanowiÅ‚ oddać cześć Bogu za to ludzkie zwyciÄ™stwo i zrobiÅ‚ to wbrew dużemu sprzeciwowi. Od tamtej pory w jakiÅ› sposób czuÅ‚em Å‚Ä…czność czy pokrewieÅ„stwo z Buzzem Aldrinem”.
Teresa Tyszkiewicz
ŹródÅ‚o: kapitan Dale Black, Lot do nieba, Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, Radom 2010.