Autor: Małgorzata Radomska,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 3/2009 → Rodzina
Syndrom postaborcyjny, „pusta koÅ‚yska”, rak piersi bÄ™dÄ…cy wynikiem stosowania Å›rodków antykoncepcyjnych, poranienia w sferze psychicznej, życiowa pustka – to tylko te najwidoczniejsze pozycje na rachunku, który musiaÅ‚a zapÅ‚acić za swój feminizm…
Lorraine V. Murray obroniÅ‚a doktorat z filozofii na uniwersytecie w Gainesville. Praca nosiÅ‚a tytuÅ‚ Feministyczna teoria autentycznoÅ›ci i udowadniaÅ‚a, że różnice pÅ‚ciowe sÄ… wynikiem warunkowania, a nierówność miÄ™dzy kobietami i mężczyznami może być zniesiona przez androgeniczność. Lorraine opieraÅ‚a siÄ™ na feministycznych pismach Simone de Beauvoir, uczennicy Sartre’a, która gÅ‚osiÅ‚a wyswobodzenie kobiet, m.in. przez usuniÄ™cie balastu – dzieci, bo bycie matkÄ… i gospodyniÄ… domowÄ… jest czymÅ› gorszym niż praca zawodowa, ta zaÅ› byÅ‚a konieczna, by życie kobiety nabraÅ‚o sensu.
SwojÄ… karierÄ™ naukowÄ… Lorraine rozpoczęła w latach sześćdziesiÄ…tych ub. wieku na University of Florida, gdzie – jak sama wyznaje w swej książce – „bardzo wielu profesorów i studentów uważaÅ‚o, że nie istnieje nic wiÄ™kszego od ich intelektu”. Choć wychowywaÅ‚a siÄ™ w rodzinie katolickiej, porzuciÅ‚a na studiach wiarÄ™, uznajÄ…c jÄ… za rodzaj osobliwego naÅ‚ogu, który każdy dorosÅ‚y czÅ‚owiek powinien porzucić. To odrzucenie Boga dawaÅ‚o jej zielone Å›wiatÅ‚o do podjÄ™cia stylu życia, który wydawaÅ‚ siÄ™ tak mÄ…dry i kuszÄ…cy…
Seks bez ograniczeń
WÅ‚aÅ›nie wtedy rodziÅ‚o siÄ™ pokolenie hippisów, gÅ‚oszÄ…ce nowe życie bez ograniczeÅ„. PrzepustkÄ… do wolnoÅ›ci staÅ‚ siÄ™ wyzwolony seks. KwitÅ‚a propaganda feministyczna wzywajÄ…ca kobiety do czynienia „pierwszego kroku”. Lorraine zamieniÅ‚a różaniec na kolorowe koraliki, krzyż na pacyfÄ™ i przystÄ…piÅ‚a do grona buntowników.
Dorobkiem tych zmian byÅ‚o bujne życie towarzyskie, peÅ‚ne popijaw i popalania rÄ™cznie robionych, nielegalnych skrÄ™tów, oraz kolejne wolne zwiÄ…zki koÅ„czÄ…ce siÄ™ rozczarowaniami. Tak wspomina tamten okres: „Minęło dobrych parÄ™ lat, zanim dotarÅ‚o do mnie, że postulat »wolnej miÅ‚oÅ›ci« byÅ‚ w rzeczywistoÅ›ci jednym wielkim kÅ‚amstwem. Nic dziwnego, że to wÅ‚aÅ›nie faceci skwapliwie korzystali z dobrodziejstw Å‚óżkowych swobód (…). Przez kilka kolejnych lat wielokrotnie powtarzaÅ‚am ten sam smutny schemat: zakochiwaÅ‚am siÄ™ w jakimÅ› bÅ‚yskotliwym przystojniaku, peÅ‚na nadziei, że nasz zwiÄ…zek przerodzi siÄ™ w coÅ› poważnego. Wielu facetów nie szukaÅ‚o jednak nikogo na dÅ‚użej, a tylko korzystaÅ‚o z możliwoÅ›ci przelotnego skoku w bok. Pragnęłam znaleźć mężczyznÄ™, który by mnie kochaÅ‚ i ceniÅ‚, który by siÄ™ o mnie troszczyÅ‚ i który by mnie poÅ›lubiÅ‚. Nie docieraÅ‚o jednak do mnie, że uprawianie seksu do tego celu nie doprowadzi. (…) Wszystko, co wiedziaÅ‚am, to to, że wreszcie dorosÅ‚am. I jeÅ›li nawet cierpiaÅ‚am z powodu sposobu, w jaki traktowali mnie mężczyźni, to ból ten traktowaÅ‚am jako nieodÅ‚Ä…czny element dorosÅ‚oÅ›ci. (…) Gdy myÅ›lÄ™ o moim życiu w Gainesville, o moich wszystkich nieudanych zwiÄ…zkach, zastanawiam siÄ™: czyżbym szukaÅ‚a wówczas mężczyzny, który miaÅ‚ mi zastÄ…pić Pana Boga? Pragnęłam kogoÅ›, kto wybawi mnie ode mnie samej, kto pokocha mnie bezwarunkowo, kto bÄ™dzie siÄ™ o mnie troszczyÅ‚ i pozostanie mi wierny na zawsze. Nie mogÅ‚am zrozumieć, w czym tkwi bÅ‚Ä…d. Wiele moich koleżanek o tradycyjnych poglÄ…dach powychodziÅ‚o już za mąż, jednak nie takie wolnomyÅ›licielki jak ja. My, kobiety wyzwolone z dawnych zasad i ograniczeÅ„, nieustannie potykaÅ‚yÅ›my siÄ™ o wÅ‚asne nogi i padaÅ‚yÅ›my na nos”.
Seks bez zobowiÄ…zaÅ„ staÅ‚ siÄ™ możliwy dziÄ™ki piguÅ‚ce antykoncepcyjnej, która zadebiutowaÅ‚a wtedy na rynku. MiaÅ‚a ona zmniejszyć prawdopodobieÅ„stwo zajÅ›cia w ciążę, tak by i kobiety mogÅ‚y cieszyć siÄ™ seksem bez ograniczeÅ„ i nie musiaÅ‚y siÄ™ mÄ™czyć innymi niewygodnymi Å›rodkami antykoncepcyjnymi. Skutki uboczne, takie jak bóle gÅ‚owy, nudnoÅ›ci, depresje czy możliwość wystÄ…pienia zatorów naczyniowych i raka, nie przerażaÅ‚y mÅ‚odych dziewczyn, które traktowaÅ‚y piguÅ‚kÄ™ jako Å›rodek tymczasowy i które nieczÄ™sto zastanawiaÅ‚y siÄ™ nad tym, że żadna piguÅ‚ka „nie mogÅ‚a zmniejszyć oczekiwaÅ„ kobiecego serca wobec ukochanego mężczyzny”.
Cudowna pigułka
Pewnie nic dziwnego, że gdy piguÅ‚ka zawiodÅ‚a, a Lorraine z jednym ze swych przechodnich partnerów zaszÅ‚a w ciążę, kolejnym Å‚atwym rozwiÄ…zaniem staÅ‚o siÄ™ dokonanie aborcji. Propaganda feministyczna gÅ‚osiÅ‚a przecież prawo kobiety do swobodnego ksztaÅ‚towania wÅ‚asnego życia – czyli do aborcji. PÅ‚ód byÅ‚ niczym wiÄ™cej, jak tylko zlepkiem komórek. Ówczesne artykuÅ‚y prasowe przedstawiaÅ‚y aborcjÄ™ jako „prosty zabieg podobny do wizyty u dentysty”. Lorraine tak wspomina to wydarzenie: „PoszÅ‚am do kliniki, oczekujÄ…c stosunkowo bezbolesnej procedury, wychodziÅ‚am zaÅ› stamtÄ…d w przekonaniu, że autorzy tamtych artykuÅ‚ów po prostu mnie oszukali. Zabieg okazaÅ‚ siÄ™ mÄ™kÄ…, bo nie zastosowano żadnych Å›rodków znieczulajÄ…cych. To traumatyczne przeżycie staÅ‚o siÄ™ pierwszÄ… rysÄ… na moim feministycznym pancerzu. Jednak pomimo bólu opuÅ›ciÅ‚am klinikÄ™ aborcyjnÄ… z uczuciem wielkiej ulgi – mój problem zostaÅ‚ rozwiÄ…zany, mogÅ‚am normalnie wrócić do swoich spraw. Ale nikt nie uprzedziÅ‚ mnie o tym, że przebÅ‚yski przeszÅ‚oÅ›ci potrafiÄ… wracać. Wszystko zaczęło siÄ™ jakiÅ› rok po »zabiegu«. Za każdym razem, gdy o nim myÅ›laÅ‚am, przypominaÅ‚o mi siÄ™, jak wchodzÄ™ do kliniki, jak kÅ‚adÄ™ siÄ™ na stole operacyjnym, jak mnie badajÄ…, czujÄ™ ten straszliwy ból, a potem leżę tam i oszoÅ‚omiona z trudem Å‚apiÄ™ powietrze”…
TowarzyszyÅ‚y jej również i inne objawy syndromu postaborcyjnego: nerwowa reakcja na widok maÅ‚ych dzieci; nieustanne poczucie winy, niepokój i samooskarżenie, drÄ™czÄ…ce myÅ›li: „ile lat, ile miesiÄ™cy miaÅ‚oby teraz moje dziecko?”… Wszystkie te wyrzuty próbowaÅ‚a wyprzeć i uciszyć, gÅ‚oszÄ…c prawo do aborcji ex cathedra swoim studentom, jednak nie to przyniosÅ‚o ukojenie. Uzdrowienie przyszÅ‚o po wielu, wielu latach, gdy zwróciÅ‚a siÄ™ do Jezusa MiÅ‚osiernego.
PiguÅ‚ka antykoncepcyjna, która miaÅ‚a dać poczucie bezpieczeÅ„stwa, zawiodÅ‚a. Potem poprowadziÅ‚a do aborcji, a jeszcze później – gdy Lorraine byÅ‚a już mężatkÄ… – wraz z wieloma innymi czynnikami doprowadziÅ‚a jÄ… do emocjonalnego paraliżu, obsesyjnej nieumiejÄ™tnoÅ›ci przyjÄ™cia dziecka: „Za każdym razem – wyznaje Lorraine – kiedy przymierzaÅ‚am siÄ™ do odstawienia Å›rodków antykoncepcyjnych, opanowywaÅ‚ mnie dziwny strach. ZaplÄ…tana w pajÄ™czynÄ™ obsesyjnych obaw rozpoczęłam pierwszÄ… z serii sesji terapeutycznych, które miaÅ‚y na celu rozwiÄ…zanie »problemu dziecka«, zanim bÄ™dÄ™ za stara na ciążę”. LÄ™kowi towarzyszyÅ‚a pokrÄ™tna feministyczna logika życia „wolnego od dzieci”, której propagatorki celebrowaÅ‚y „pustÄ… koÅ‚yskÄ™ jako znak wyzwolenia”. „Nie przyszÅ‚o mi jakoÅ› do gÅ‚owy – pisaÅ‚a Lorraine – że takie stanowisko miaÅ‚o zasadniczÄ… wadÄ™ – gdyby bowiem wszyscy wybrali »Å¼ycie wolne od dzieci«, ród ludzki zostaÅ‚by skazany na wymarcie. (…) Laicki sposób myÅ›lenia, który dominowaÅ‚ w ruchu feministycznym, wyznaczaÅ‚ swoje priorytety: wyksztaÅ‚cenie, posada, pensja i awans. Rodzina i inne ludzkie wiÄ™zi zostaÅ‚y zepchniÄ™te na margines. Tak jak w opowieÅ›ci o nowych szatach cesarza – nikt nie Å›miaÅ‚ powiedzieć gÅ‚oÅ›no tego, co oczywiste: dobrowolna rezygnacja z posiadania dzieci jest decyzjÄ… skrajnie egoistycznÄ…. Po pierwsze, taki wybór nie dotyczy jedynie pojedynczej pary. Gdy chodzi o nas – rodzeÅ„stwo Jefa [męża Lorraine] nie miaÅ‚o okazji zostać ciociÄ… i wujkiem, a jego mama nigdy nie zostaÅ‚a babciÄ…. Moja siostra nigdy nie zaznaÅ‚a radoÅ›ci bycia ukochanÄ… cioteczkÄ…, a jej dzieci nie miaÅ‚y kuzynów ze strony matki. JeÅ›li to prawda, że trzeba caÅ‚ej wioski – a przynajmniej cioć, wujków i dziadków – by wychować dziecko, to prawdÄ… jest także, że brak tego dziecka caÅ‚Ä… wioskÄ™ rani”…
Nienasycone pragnienie
UÅ‚udy tych i innych feministycznych haseÅ‚ Lorraine doÅ›wiadczyÅ‚a w swym życiu bardzo szybko. Ani swobodne podróże, ani dÅ‚ugie spanie w weekendy niezakÅ‚ócone dzieciÄ™cym pÅ‚aczem, ani pieniÄ…dze na koncie w banku, ani uniwersytecka i pisarska kariera nie dawaÅ‚y jej poczucia sensu życia. NÄ™kana depresjÄ… i wewnÄ™trznÄ… pustkÄ…, zaczęła odkrywać w sobie pragnienie… życia wewnÄ™trznego, pragnienie modlitwy – ale musiaÅ‚a przebyć jeszcze dÅ‚ugÄ… drogÄ™, zanim zrozumiaÅ‚a, że źródÅ‚em zewnÄ™trznych znaków, które dostaje, i jej wewnÄ™trznego pragnienia, które odczuwa, jest Bóg, który jej szuka.
NieÅ‚atwo byÅ‚o jej obalić obraz Boga, który nosiÅ‚a gÅ‚Ä™boko w swoim sercu – Boga, u którego na wszystko trzeba zasÅ‚użyć, Boga, który z pewnoÅ›ciÄ… nie może zajmować siÄ™ kimÅ› takim jak ona, która od Niego odeszÅ‚a, która Go wyszydzaÅ‚a – Boga, który jest gÅ‚uchy, bo zdawaÅ‚ siÄ™ nie widzieć jej cierpienia i wtedy, gdy byÅ‚a maÅ‚Ä… dziewczynkÄ…, i później, gdy jako studentka straciÅ‚a ukochanÄ… matkÄ™ (która umarÅ‚a na raka), a niedÅ‚ugo potem także ojca. Taki obraz Boga byÅ‚ pewnie w jakiejÅ› mierze ksztaÅ‚towany
w oparciu o postać jej ziemskiego ojca, uzależnionego od hazardu – odlegÅ‚ego, chÅ‚odnego, czÄ™sto nieobecnego, nieprzejawiajÄ…cego niÄ… zainteresowania, powÅ›ciÄ…gliwego w okazywaniu uczuć i groźnego egzekutora kar. Ale Bóg sam, bardzo delikatnie, odnajdowaÅ‚ swój obraz w jej sercu i wydobywaÅ‚ go.
PrzemawiaÅ‚ do niej przez pozornie zwykle wydarzenia: piÄ™kno przyrody nie przestawaÅ‚o stawiać pytania o swego StwórcÄ™; zaintrygowaÅ‚y jÄ… także pisma Tomasza Mertona, czÅ‚owieka o wielkim intelekcie, który podobnie jak i ona – wychowany jako chrzeÅ›cijanin, odszedÅ‚ daleko od swych korzeni i w swej mÅ‚odoÅ›ci wiódÅ‚ życie dekadenta, ostatecznie nawróciÅ‚ siÄ™ na katolicyzm i wstÄ…piÅ‚ do klasztoru; w koÅ„cu – jak sama pisze – do KoÅ›cioÅ‚a katolickiego „przywoÅ‚ywaÅ‚a mnie obecność Boga na ziemi, rzeczywista obecność Boga w Eucharystii. To tego szukaÅ‚am”…
Poszukiwania
Jej powrót do KoÅ›cioÅ‚a nie byÅ‚ entuzjastyczny i pozbawiony zastrzeżeÅ„, nie od razu oddaÅ‚a swoje myÅ›lenie – jak jej siÄ™ zdawaÅ‚o, zgodne z naukÄ… ojców KoÅ›cioÅ‚a – o aborcji, wyÅ›wiÄ™caniu kobiet i zawieraniu małżeÅ„stw przez celibatariuszy. Ale kiedy przewracaÅ‚a kolejne karty Ewangelii, odkrywaÅ‚a Chrystusa – dobrego i mÄ…drego. W jednej scenie z Ewangelii szczególnie odnalazÅ‚a wydarzenia z wÅ‚asnego życia – w spotkaniu Jezusa z jawnogrzesznicÄ… w domu przerażonego jej obecnoÅ›ciÄ… faryzeusza… W swych wspomnieniach pisaÅ‚a: „ZastanawiaÅ‚am siÄ™ nad tymi wszystkimi latami, kiedy szukaÅ‚am pociechy w ramionach caÅ‚kiem niewÅ‚aÅ›ciwych mężczyzn. MyÅ›laÅ‚am o wszystkich grzechach, jakie popeÅ‚niÅ‚am, i o wszystkich chwilach, które przepÅ‚akaÅ‚am. Z pewnoÅ›ciÄ… wystarczyÅ‚oby moich wylanych Å‚ez, aby obmyć Jezusowe stopy. I nie mogÅ‚am pojąć: jak mogÅ‚am obejść siÄ™ wtedy bez Jego miÅ‚oÅ›ci i miÅ‚osierdzia, które teraz przemawiajÄ… do mnie z kart Ewangelii? Dlaczego naigrawaÅ‚am siÄ™ z tych, którzy chodzili do koÅ›cioÅ‚a? Dlaczego drwiÅ‚am z chrzeÅ›cijan w czasach, kiedy nie byÅ‚o niczym trudnym rozÅ›mieszyć znajomych dowcipem o poczciwym Jezusku? SÅ‚owa, jakimi Tomasz Merton scharakteryzowaÅ‚ samego siebie z czasów, gdy miaÅ‚ lat osiemnaÅ›cie, sÄ… chyba dobrym opisem »dawnej« mnie: »DeptaÅ‚em ostatnie szczÄ…tki życia duchowego, jakie jeszcze pozostaÅ‚y w mej duszy, próbujÄ…c zniszczyć i wymazać obraz Bożej wolnoÅ›ci, którÄ… zaszczepiÅ‚ we mnie Bóg«. Merton dodaje, że w sposób nieÅ›wiadomy uczestniczyÅ‚ w mÄ™ce Chrystusa: »To jest ukrzyżowanie Chrystusa – kiedy On umiera wciąż na nowo w ludziach, którzy wyrzekli siÄ™ Go, choć zostali stworzeni, aby dzielić radość i wolność Jego Å‚aski«. Kiedy patrzÄ™ wstecz na moje życie, widzÄ™ samÄ… siebie u stóp krzyża. WidzÄ™, jak pomagam wbijać gwoździe w ciaÅ‚o SkazaÅ„ca”...
Pojednanie
Na tym nowym dla siebie etapie poszukiwaÅ„ Lorraine zaczęła siÄ™ zastanawiać nad gniewem, jaki żywiÅ‚a wobec Boga po Å›mierci swej mamy; to doprowadziÅ‚o jÄ… do zrozumienia, że dla tych, którzy wierzÄ… w Chrystusa, Å›mierć jest tylko przejÅ›ciem do nowego Å›wiata, gdzie bÄ™dzie kiedyÅ› mogÅ‚a spotkać swojÄ… matkÄ™.
Wreszcie przyszedÅ‚ też czas gÅ‚Ä™bokiego doÅ›wiadczenia Bożej miÅ‚oÅ›ci w sakramencie pojednania, kiedy Jezusowi obecnemu w kapÅ‚anie wyznaÅ‚a swe grzechy. OtrzymaÅ‚a Å‚askÄ™ powrotu do KoÅ›cioÅ‚a katolickiego i Å‚askÄ™ gÅ‚Ä™bokiego pokoju. Przebaczenie Jezusa staÅ‚o siÄ™ dla niej drogÄ… do tak trudnego wybaczenia sobie samej aborcji, której dokonaÅ‚a. Uzdrowienie emocji byÅ‚o dÅ‚ugim procesem. Lorraine znalazÅ‚a wsparcie grupy Leczenie i Uzdrowienie Postaborcyjne. W wielu rozmowach mogÅ‚a powierzyć zaufanej osobie swoje wspomnienie sprzed wielu, wielu lat, ale tÄ™ gÅ‚Ä™bokÄ… ranÄ™ leczyÅ‚a przede wszystkim Boża Å‚aska – Jezus Eucharystyczny.
Sens codzienności
Swoje miejsce i w procesie nawrócenia Lorraine oraz jej męża, i w procesie jej uzdrowienia miaÅ‚o spotkanie z siostrami misjonarkami miÅ‚oÅ›ci Matki Teresy z Kalkuty, które w ich okolicy otwieraÅ‚y dom dla chorych na AIDS. Lorraine zaangażowaÅ‚a siÄ™ jako wolontariuszka. PoznaÅ‚a proste życie sióstr, niemalże monotonne, ale wypeÅ‚nione modlitwÄ…, obecnoÅ›ciÄ… Chrystusa, Jego miÅ‚oÅ›ciÄ… i pokojem. DoÅ›wiadczaÅ‚a Go tam, obecnego w NajÅ›wiÄ™tszym Sakramencie – to On daÅ‚ jej pokój i radość, których kiedyÅ› bezskutecznie szukaÅ‚a w buddyjskich medytacjach. OdkryÅ‚a też, że szorowanie podÅ‚óg, obieranie marchewki, rozwieszanie prania i mnóstwo maÅ‚ych, zwykÅ‚ych czynnoÅ›ci, które każdego dnia siostry wykonywaÅ‚y na nowo, stawaÅ‚y siÄ™ wyrazem ich miÅ‚oÅ›ci – miÅ‚oÅ›ci Chrystusa do tych, których Å›wiat uznaÅ‚ za wyrzutki spoÅ‚eczeÅ„stwa… Å»e te czynnoÅ›ci – które ona jako feministka kiedyÅ› odrzucaÅ‚a – byÅ‚y wyrazem troski o nieÅ›miertelne dusze, a ta z kolei nadawaÅ‚a sens życiu i wszystkim banalnym czynnoÅ›ciom.
Tak podsumowaÅ‚a w swej książce to wspomnienie: „Å»adne zajÄ™cie nie mogÅ‚o być ważniejsze. Jak wyraziÅ‚a to Alice von Hildebrand w książce Przywilej bycia kobietÄ…: »Pewnego dnia z wszystkich osiÄ…gnięć ludzkoÅ›ci pozostanie kupka popioÅ‚u. Ale każde dziecko, jakie zrodziÅ‚a kobieta, bÄ™dzie trwaÅ‚o na wieki, ponieważ otrzymaÅ‚o nieÅ›miertelnÄ… duszÄ™ uczynionÄ… na obraz i podobieÅ„stwo Boże«. To posÅ‚ugiwanie Lorraine i jej męża w przygotowywaniu domu dla chorych przyniosÅ‚o im, oprócz zmÄ™czenia, poczucie szczęścia, bo – jak sama wyznaje – „po raz pierwszy w naszym małżeÅ„skim życiu byliÅ›my czÄ…stkÄ… czegoÅ› wiÄ™cej niż nas samych”.
Kara?
Wkrótce po swoim nawróceniu Lorraine zrozumiaÅ‚a, że pójÅ›cie za Chrystusem nie jest sielankÄ…. DoÅ›wiadczyÅ‚a, że wiara nie jest, jak myÅ›lÄ… niektórzy, ciepÅ‚ym elektrycznym kocem, że nawet „miÅ‚ość nie stanowi polisy ubezpieczeniowej przeciw cierpieniu i nawet najbardziej oddani i uczciwi chrzeÅ›cijanie mogÄ… być narażeni na trud i udrÄ™kÄ™”, bo pójÅ›cie za Jezusem to pójÅ›cie drogÄ… krzyża. PrzeżywaÅ‚a najpierw chorobÄ™ swego męża, potem swoje osobiste zmaganie siÄ™ z rakiem piersi – skutkiem zażywania piguÅ‚ek antykoncepcyjnych i hormonalnej terapii zastÄ™pczej. Po raz kolejny przyszÅ‚o jej zmagać siÄ™ ze swoim starym obrazem Boga – starca, który czeka tylko, by siÄ™ zemÅ›cić na ludziach za ich grzechy – ale z pomocÄ… kierownika duchowego odkryÅ‚a nowy obraz Boga, który zawsze spoglÄ…da z miÅ‚oÅ›ciÄ…; Boga pÅ‚aczÄ…cego nad mylnymi Å›cieżkami, którymi idÄ… Jego dzieci. OdkryÅ‚a, że to nie Bóg zesÅ‚aÅ‚ jej tÄ™ chorobÄ™, lecz że byÅ‚a ona konsekwencjÄ… jej wÅ‚asnych wyborów. OdkryÅ‚a także prawdÄ™, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, że Boża Å‚aska może odmienić każdÄ… sytuacjÄ™, a ona może z tÄ… Å‚askÄ… wspóÅ‚pracować – ofiarowujÄ…c Jezusowi swoje cierpienie, swojÄ… walkÄ™ z chorobÄ…, rzucajÄ…c siÄ™ wciąż na nowo w Boże ramiona. ZrozumiaÅ‚a też, że jakoÅ›, gdzieÅ›, ktoÅ› mógÅ‚by skorzystać z tak przeżywanego przez niÄ… cierpienia.
Gdy minęły dwa lata, odkÄ…d zdiagnozowano jej chorobÄ™, Lorraine rozpoczęła nowÄ… przygodÄ™ pisarskÄ…: przystÄ…piÅ‚a do napisania książki o swej duchowej drodze przez chorobÄ™ – dla kobiet zmagajÄ…cych siÄ™ z tym samym problemem. Fragmenty Pisma Å›w., które wyszukiwaÅ‚a, by przynieść pociechÄ™ innym, przyniosÅ‚y uzdrowienie jej samej. OdkryÅ‚a też, że „wszystko jest Å‚askÄ…, wszystko jest bezpoÅ›rednim skutkiem miÅ‚oÅ›ci naszego Ojca – trudnoÅ›ci, przeciwnoÅ›ci, upokorzenia, wszelkie udrÄ™ki naszej duszy, jej ciężary, jej potrzeby – wszystko, ponieważ dziÄ™ki nim dusza uczy siÄ™ pokory i dostrzega swoje sÅ‚aboÅ›ci. (…) Jakiekolwiek byÅ‚oby nasze życie, jakiekolwiek nieoczekiwane zdarzenia by nas spotkaÅ‚y – dla serca miÅ‚ujÄ…cego wszystko obraca siÄ™ na dobre”.
Miłość wszystko wyjaśnia
To stopniowe doznawanie dobroci Jezusa i poznawanie Jego nauki – przez dogÅ‚Ä™bne studia doktryny KoÅ›cioÅ‚a w wielu kwestiach moralnych – doprowadziÅ‚y Lorraine do wniosku, że katolicki poglÄ…d w sprawie życia stanowi spójnÄ… caÅ‚ość. Nauka KoÅ›cioÅ‚a przyniosÅ‚a też rozwiÄ…zanie problemu, który nurtowaÅ‚ jÄ… w mÅ‚odoÅ›ci: wyjaÅ›niaÅ‚a, że „Bóg stworzyÅ‚ mężczyznÄ™ i kobietÄ™, wyposażajÄ…c ich w odrÄ™bne, wÅ‚aÅ›ciwe każdej pÅ‚ci natury. To nauczanie w żaden sposób nie sankcjonuje podporzÄ…dkowania kobiet mężczyznom”. Przeciwnie, to wÅ‚aÅ›nie tylko i wyÅ‚Ä…cznie „KoÅ›cióÅ‚ katolicki uznaje niezbywalnÄ… godność kobiet, na które patrzy przez pryzmat wielkiego szacunku okazywanego NajÅ›wiÄ™tszej Maryi Pannie”. O tÄ™ godność pewnie niejednokrotnie jako feministka chciaÅ‚a walczyć, lecz postulaty tamtej ideologii nie byÅ‚y w stanie takiej godnoÅ›ci zagwarantować, wprost przeciwnie – prowadziÅ‚y do utraty szacunku oraz godnoÅ›ci kobiety i dzieci. Lorraine zrozumiaÅ‚a wiele bÅ‚Ä™dów feminizmu. ZobaczyÅ‚a, że „nie bierze on pod uwagÄ™ codziennego życia zwykÅ‚ych kobiet, które postrzegajÄ… macierzyÅ„stwo nie jako ciężar, lecz jako dar” (zob. Elizabeth Fox-Genovese: Feminizm nie jest historiÄ… mojego życia) – tak, jak jej matka, która cierpiaÅ‚a, że nie może wychowywać Lorraine i jej siostry, bo musiaÅ‚a pracować (co w tamtych czasach byÅ‚o rzadkoÅ›ciÄ…), by zapewnić rodzinie utrzymanie, czego nie mógÅ‚ zagwarantować uzależniony od hazardu ojciec…
DotarÅ‚a do pominiÄ™tej przez siebie w czasie studiów części historii ruchu feministycznego – do faktu, że „nawet sufrażystki nie postulowaÅ‚y zalegalizowania aborcji. Przeciwnie – aborcja sÅ‚użyÅ‚a im jako sztandarowy przykÅ‚ad zaniedbaÅ„, które obciążajÄ… stosunek spoÅ‚eczeÅ„stwa do kobiet w potrzebie”. ZrozumiaÅ‚a też, że (jak pisaÅ‚a E. Fox-Genovese) „wielu propagatorów praw kobiet nie zdaje sobie sprawy, że prawa wiążą siÄ™ z odpowiedzialnoÅ›ciÄ… i obowiÄ…zkami, zwÅ‚aszcza wzglÄ™dem dzieci. Nieograniczona wolność, jakiej feministki pragnÄ… dla kobiet, niestety przywodzi na myÅ›l równy udziaÅ‚ kobiet w tym, co [papież Jan PaweÅ‚ II] nazywaÅ‚ »kulturÄ… Å›mierci«”.
Pisma Å›w. Edyty Stein ukazaÅ‚y jej drogÄ™ zadośćuczynienia, a także możliwość zrealizowania „duchowego macierzyÅ„stwa” – to zaÅ› Lorainne do dziÅ› urzeczywistnia przez swojÄ… pracÄ™ publicystycznÄ… i finansowÄ… pomoc fundacji wspierajÄ…cej dzieci na innych kontynentach.
Zaproszenie
GÅ‚Ä™bokie zrozumienie nauczania KoÅ›cioÅ‚a – Chrystusa, który przez KoÅ›cióÅ‚ przemawia – uÅ›wiadomiÅ‚o jej, że nie może pozostawać dÅ‚użej „kawiarnianÄ… katoliczkÄ…”. „Bóg jest miÅ‚oÅ›ciÄ…, wiÄ™c (…) życie na tym Å›wiecie jest jednÄ… wielkÄ… miÅ‚osnÄ… przygodÄ…, która rozgrywa siÄ™ pomiÄ™dzy Bogiem a Jego dziećmi” – pisaÅ‚a Lorraine. „Cokolwiek spotka mnie jeszcze w przyszÅ‚oÅ›ci, modlÄ™ siÄ™, aby Bóg pomagaÅ‚ mi kochać Go coraz gÅ‚Ä™biej i aby dawaÅ‚ mi coraz lepiej poznawać, jak gÅ‚Ä™boka jest Jego miÅ‚ość do mnie”.
Niech to bÄ™dzie także i nasze pragnienie, byÅ›my „Boga poznali, kochali i sÅ‚użyli Mu na tym Å›wiecie i abyÅ›my byli z Nim szczęśliwi w Å›wiecie przyszÅ‚ym”!
Oprac. na podstawie książki „ByÅ‚am feministkÄ…” L.V. Murray (wyd. Duc in Altum)