Autor: redakcja,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 4/2006 → Temat numeru
Ojciec Pio Å›wiÄ™cenia kapÅ‚aÅ„skie przyjÄ…Å‚ w katedrze w Benewencie 10 sierpnia 1910 r. Tak napisaÅ‚ na swoim obrazku prymicyjnym: „Jezu, moje pragnienie i życie moje, kiedy dziÅ› drżący CiÄ™ unoszÄ™ w tajemnicy miÅ‚oÅ›ci, spraw, abym byÅ‚ dla Å›wiata drogÄ…, prawdÄ…, życiem, a dla Ciebie Å›wiÄ™tym kapÅ‚anem, ofiarÄ… doskonaÅ‚Ä…”.
Kiedy Ojciec Pio odprawiaÅ‚ MszÄ™ Å›w., wszyscy czuli, że prawdziwie z Chrystusem przeżywa mÄ™kÄ™ i przybicie do krzyża. W prywatnym objawieniu tak Pan Jezus o nim mówiÅ‚: „Posiada mojÄ… wÅ‚adzÄ™, ponieważ ja, Jezus, żyjÄ™ w nim… Jego gesty, sÅ‚owa, spojrzenie dokonujÄ… wiÄ™cej niż przemowa wielkiego mówcy. Ja nadajÄ™ wartość temu wszystkiemu, co z niego wychodzi. Jest arcydzieÅ‚em mojego miÅ‚osierdzia. Jego obdarzyÅ‚em wszystkimi darami mojego Ducha. Jest moim doskonaÅ‚ym naÅ›ladowcÄ…, mojÄ… HostiÄ…, moim oÅ‚tarzem, mojÄ… ofiarÄ…, moim upodobaniem, mojÄ… chwaÅ‚Ä…!”.
21 wrzeÅ›nia 1962 r. o. Jerzy TomziÅ„ski, przeÅ‚ożony generalny Zgromadzenia Ojców Paulinów, uczestniczyÅ‚ we Mszy Å›w. odprawianej przez o. Pio. I wspomina, że to, co najbardziej wtedy przeżyÅ‚, to moment konsekracji: „Ojciec Pio zachowywaÅ‚ siÄ™ tak, jakby widziaÅ‚ Chrystusa. OparÅ‚ siÄ™ na oÅ‚tarzu, rÄ™ce poÅ‚ożyÅ‚ tak, jakby obejmowaÅ‚ krzyż, i patrzyÅ‚ na HostiÄ™. On widziaÅ‚ Pana Jezusa, że cierpi, że umiera. WidziaÅ‚ Go w Hostii – to siÄ™ ujawniÅ‚o w jego twarzy. To byÅ‚o coÅ› nieprawdopodobnego… Nie widziaÅ‚em kapÅ‚ana celebrujÄ…cego, ale MÄ™kÄ™ Pana Jezusa na Golgocie. WidziaÅ‚em, Pan Jezus cierpi i umiera, że krew siÄ™ leje. WidziaÅ‚em i przeżywaÅ‚em, dziÄ™ki Ojcu Pio, niebo przy oÅ‚tarzu”.
Znana pisarka Maria Winowska tak opisuje EucharystiÄ™ Ojca Pio w książce Prawdziwe oblicze Ojca Pio: „Twarz jego przeobraża siÄ™, gdy stanÄ…Å‚ u stopni oÅ‚tarza. Nie trzeba być mÄ™drcem, żeby zrozumieć, że znalazÅ‚ siÄ™ w Å›wiecie dla nas niedostÄ™pnym. Nagle pojmujÄ™, dlaczego Msza odprawiana przez niego przyciÄ…ga tÅ‚umy, dlaczego je przykuwa i podbija. Od pierwszej chwili jesteÅ›my raptownie wciÄ…gniÄ™ci w gÅ‚Ä…b tajemnicy. Jak niewidomi otaczajÄ…cy widzÄ…cego. JesteÅ›my bowiem Å›lepcami, przebywajÄ…cymi za granicami rzeczywistoÅ›ci. To wÅ‚aÅ›nie jest posÅ‚annictwem mistyków. Oni przywoÅ‚ujÄ… do życia nasze wewnÄ™trzne oczy, które ulegÅ‚y zanikowi, oczy przeznaczone do oglÄ…dania olÅ›niewajÄ…cej jasnoÅ›ci, nieporównywalnie potężniejszej od Å›wiatÅ‚a widzialnego okiem Å›miertelnika… Od siebie mogÄ™ powiedzieć, że w San Giovanni Rotondo odkryÅ‚am w ofierze Mszy Å›wiÄ™tej otchÅ‚anie miÅ‚oÅ›ci i Å›wiatÅ‚a, przedtem zaledwie dostrzegalne. Ten moment jest bardzo ważny… Jego zadaniem nie jest robienie »czego innego«, ani też »lepiej niż inni«, ale uprzystÄ™pnienie nam zrozumienia, przeżycia i wchÅ‚oniÄ™cia w siebie tej jedynej w Å›wiecie ofiary, jakÄ… jest Msza Å›wiÄ™ta… Bo trzeba być Å›lepym, żeby nie wiedzieć, że czÅ‚owiek, który przystÄ…piÅ‚ do tego oÅ‚tarza, cierpi. Jego krok jest ciężki i chwiejny. NieÅ‚atwo jest stÄ…pać na przebitych stopach. Ramiona ciężko siÄ™ opierajÄ… na oÅ‚tarzu, gdy go caÅ‚uje. Zachowuje siÄ™ jak ranny w rÄ™ce, zmuszony do oszczÄ™dzania każdego ruchu. Wreszcie, uniósÅ‚szy gÅ‚owÄ™, wpatruje siÄ™ w krzyż. Mimo woli odwracam oczy, jak gdyby lÄ™kajÄ…c siÄ™ podpatrzeć tajemnicÄ™ miÅ‚oÅ›ci. Twarz kapucyna, przed chwilÄ… wyrażajÄ…ca jowialnÄ… uprzejmość, ulega przeobrażeniu. PrzechodzÄ… przez niÄ… fale wzruszenia, jak gdyby niewidzialne siÅ‚y powoÅ‚ujÄ…ce go do walki napeÅ‚niaÅ‚y go kolejno obawÄ…, radoÅ›ciÄ…, smutkiem, trwogÄ…, bólem. Rysy jego odzwierciedlajÄ… tajemny dialog. Protestuje, potrzÄ…sa gÅ‚owÄ… przeczÄ…co, czeka na odpowiedź. CaÅ‚e ciaÅ‚o sprężyÅ‚o siÄ™ w milczÄ…cym bÅ‚aganiu (…). Czas stanÄ…Å‚. A raczej czas przestaÅ‚ siÄ™ liczyć. Wydaje mi siÄ™, że ten ksiÄ…dz przykuty do oÅ‚tarza wprowadziÅ‚ nas wszystkich w inny wymiar, gdzie trwanie zmieniÅ‚o znaczenie.
Nagle wielkie Å‚zy tryskajÄ… mu z oczu, a ramiona wstrzÄ…sane Å‚kaniem zdajÄ… siÄ™ uginać pod przytÅ‚aczajÄ…cym ciężarem. Przylatuje mi na myÅ›l szybkie jak bÅ‚yskawica wspomnienie wojenne: skazanych na Å›mierć, w chwili usÅ‚yszenia wyroku. Mięśnie twarzy ani drgnÄ…, ale caÅ‚e ciaÅ‚o usuwa siÄ™, kurczy. Ta powolna agonia, to uczenie siÄ™ Å›mierci przygotowuje do spojrzenia wprost w oczy plutonowi egzekucyjnemu. Dramat Chrystusowy jest wÅ‚asnym dramatem Padre Pio. Oddalenie miÄ™dzy nim a Chrystusem znikÅ‚o: »Vivo ego, iam non ego…« – »Å»yjÄ™ ja, już nie ja…«. Czyżby Pan wznawiaÅ‚ swÄ… ofiarÄ™ w sposób bezkrwawy po to tylko, żebyÅ›my zapomnieli o cenie Jego Krwi? Wszak każda Msza zaprasza do uczestnictwa w MÄ™ce Odkupienia, bo to On sam żyje, cierpi i umiera w swym Ciele mistycznym. Alboż nie jesteÅ›my wszyscy wspóÅ‚pracownikami Odkupienia? I czyż Msza nie jest dla każdego z nas miejscem przeistoczenia, w którym nasze biedne cierpienie, przejÄ™te przez Chrystusa, osiÄ…ga cenÄ™ wiecznoÅ›ci? (…).
W pewien piÄ…tek byÅ‚am Å›wiadkiem, jak dyszaÅ‚, niby zapaÅ›nik w walce nad siÅ‚y, na próżno usiÅ‚ujÄ…c odsunąć od siebie przeszkodÄ™, która mu broniÅ‚a wypowiedzenia sÅ‚ów Konsekracji. DochodziÅ‚o do walki wrÄ™cz, z której wyszedÅ‚ zwyciÄ™sko, lecz zmiażdżony. Kiedy indziej, poczynajÄ…c od Sanctus, kroplisty pot spÅ‚ywaÅ‚ mu z czoÅ‚a, zalewajÄ…c twarz rozrywanÄ… skurczami Å‚kania. ByÅ‚ wtedy naprawdÄ™ uosobieniem bólu w walce z agoniÄ…. BywaÅ‚y dni, kiedy wymawiaÅ‚ sÅ‚owa Konsekracji, cierpiÄ…c jak mÄ™czennik…
A na koniec trzyma we wzniesionych rÄ™kach Boga-HostiÄ™. Po palcach jego spÅ‚ywa krew cienkimi strużkami. Na krótkÄ… chwilÄ™ jego rysy miÄ™knÄ… i twarz promienieje. Czasem uÅ›miech muska jego wargi i oczy zdajÄ… siÄ™ pieÅ›cić HostiÄ™ tkliwym spojrzeniem. Nie wiem, w jakie ciemnoÅ›ci schodzi jego wiara, ale jestem pewna, że widziaÅ‚am, jak jego wzrok siÄ™gaÅ‚ w gÅ‚Ä…b, przebijajÄ…c powÅ‚okÄ™ pozorów. Kto by wÄ…tpiÅ‚ o ObecnoÅ›ci Rzeczywistej, winien sÅ‚uchać Mszy odprawianej przez Padre Pio. Nie twierdzÄ™, że wiara, która jest Å‚askÄ…, spÅ‚ynęłaby na każdego natychmiastowo i niejako automatycznie, ale jestem przekonana, że postawiÅ‚by sobie to samo pytanie co pewien mój przyjaciel, którego posÅ‚aÅ‚am do San Giovanni Rotondo: »Jedno z dwojga« – napisaÅ‚ mi. »Albo ja jestem idiotÄ…, albo Padre jest Å›wiÄ™tym«. OpowiedziaÅ‚ siÄ™ jednak za pierwszÄ… z tych ewentualnoÅ›ci”.