Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 2/2004 → Rodzina
CzÄ™sto siÄ™ zastanawiaÅ‚am, skÄ…d bierze siÄ™ silna wiara w Boga. I zawsze dochodzÄ™ do jednego wniosku: jednym z najważniejszym czynników jest przekaz rodziców – zwyczajnie, w procesie wychowania, który zakÅ‚ada już pewnÄ… formacjÄ™.
Nie pamiÄ™tam wiele ze swojego wczesnego dzieciÅ„stwa, ale pewnie byÅ‚o piÄ™kne i normalne, inaczej na pewno zostawiÅ‚oby jakiÅ› przykry Å›lad. To byÅ‚ na poczÄ…tku ciepÅ‚y, pachnÄ…cy dom, z babciÄ… i ogródkiem, uÅ›miechem matki i rozsÄ…dkiem ojca. Szkoda, że tak krótko... Ale już wtedy wszyscy ci dobrzy ludzie zdążyli zasiać we mnie radość życia, wrażliwość na piÄ™kno, zaufanie do innych. PamiÄ™tam, że wczeÅ›nie umiaÅ‚am czytać i szykowaÅ‚y siÄ™ zapisy do szkoÅ‚y baletowej... To, co potem siÄ™ dziaÅ‚o, to jedna wielka czarna dziura.
ByÅ‚am w pierwszej klasie podstawówki, kiedy ojciec odszedÅ‚. Jeszcze pojawiÅ‚ siÄ™ na mojej I Komunii, ale już wtedy, pamiÄ™tam, nie byÅ‚o mu z matkÄ… najlepiej. Dlaczego czÅ‚owiek nie pamiÄ™ta tego, co dobre, a zÅ‚o wyciska na nim takie piÄ™tno?... WidzÄ™ matkÄ™ leżącÄ… na podÅ‚odze, zanoszÄ…cÄ… siÄ™ histerycznym szlochem po kolejnej awanturze. CzujÄ™ drżenie rÄ…k i koÅ‚atanie serca, gdy w nocy musimy uciekać z domu w czym popadnie, do sÄ…siadów, do babci, przez las, gdziekolwiek... WidzÄ™ strach w oczach mÅ‚odszego brata, gdy na horyzoncie pojawia siÄ™ postać wracajÄ…cego z pracy pijanego ojca...
ZniknÄ…Å‚ w koÅ„cu na dobre. WiÄ™kszÄ… część domu pozamykaÅ‚, a nam zostawiÅ‚ jeden niewielki pokój z Å‚óżkiem i szafÄ…, bez podstawowych Å›rodków do godnego życia...
Wraz z jego odejÅ›ciem zniknęła caÅ‚a moja pewność siebie i poczucie bezpieczeÅ„stwa. Z najlepszej, czÄ™sto wychwalanej uczennicy staÅ‚am siÄ™ biednym, pokrzywdzonym dzieckiem, ofiarÄ… losu, od której zaczęły odsuwać siÄ™ koleżanki – istotÄ… zamkniÄ™tÄ… w sobie i zakompleksionÄ…. ZakochiwaÅ‚am siÄ™ w każdej nauczycielce, która gotowa byÅ‚a mi poÅ›wiÄ™cić choć trochÄ™ uwagi. BrakowaÅ‚o mi osobowego kontaktu z najbliższymi. Ojca nie byÅ‚o, a matka, sama potrzebujÄ…ca pomocy, nie umiaÅ‚a już ofiarować miÅ‚oÅ›ci. ZresztÄ… ciÄ…gle byÅ‚a poza domem – ciężko zarabiaÅ‚a na życie. PamiÄ™tam, że bardzo wstydziÅ‚am siÄ™ starych ciuchów, nieopÅ‚aconych skÅ‚adek, swojego mieszkania... ByÅ‚o w nim przeważnie zimno i gÅ‚odno. DoszÅ‚o do tego, że któregoÅ› dnia odciÄ™to nam prÄ…d, bo nie pÅ‚aciliÅ›my rachunków. Kompletne dno... ChciaÅ‚o siÄ™ wyć z bólu i upokorzenia...
Jakby tego byÅ‚o maÅ‚o, rozwijaÅ‚a siÄ™ u mnie choroba polegajÄ…ca na skrzywieniu szyi i pochylaniu siÄ™ sylwetki w bok. OglÄ…dali siÄ™ za mnÄ… wszyscy ludzie na ulicy. A może tak siÄ™ wydawaÅ‚o dorastajÄ…cej dziewczynie, przewrażliwionej – jak wszystkie – na punkcie urody? Lekarz wydaÅ‚ decyzjÄ™ o operacji, niegroźnym zabiegu. Matka nie wyrażaÅ‚a zgody. Może tak pojmowaÅ‚a swojÄ… miÅ‚ość do mnie?... GroziÅ‚o mi trwaÅ‚e kalectwo. Sama zgÅ‚osiÅ‚am siÄ™ do szpitala – potrzebny byÅ‚ podpis rodzica, wiÄ™c odszukaÅ‚am ojca i zmusiÅ‚am go do zajÄ™cia siÄ™ mnÄ…. PamiÄ™tam, że kupiÅ‚ mi nawet wtedy nowy sweter – pewnie wstydziÅ‚ siÄ™ tego, który miaÅ‚am na sobie...
MyÅ›lÄ™, że w szkole Å›redniej odnalazÅ‚am swoje „ja”. Bardzo chciaÅ‚am zostać pielÄ™gniarkÄ….
W szkole czuÅ‚am siÄ™ inna i samotna. RówieÅ›nicy mieli wszystko i jeszcze wiÄ™cej, może dlatego wydawali mi siÄ™ tacy dziecinni. CzuÅ‚am siÄ™ od nich dojrzalsza i pociÄ…gaÅ‚y mnie „dorosÅ‚e sprawy”: papierosy, wino, prywatki. Nie myÅ›laÅ‚am wtedy o Bogu. Ale chodziÅ‚am na religiÄ™ i chciaÅ‚am być bierzmowana. Matka nawet nie wiedziaÅ‚a, kiedy siÄ™ odbyÅ‚o moje bierzmowanie. I pewnie nie doszÅ‚oby do skutku, gdyby sÄ…siadka w porÄ™ nie stanęła przy mnie jako Å›wiadek.
Szybko znalazÅ‚am chÅ‚opaka, bo po operacji nie byÅ‚am taka najgorsza. ZresztÄ… chÅ‚opaków byÅ‚o zawsze koÅ‚o mnie sporo, niedwuznacznych propozycji również. MiaÅ‚am wszelkie warunki, żeby siÄ™ ostatecznie stoczyć... Dlaczego tak siÄ™ nie staÅ‚o? Czy to Bóg ciÄ…gle czuwaÅ‚ nade mnÄ…, skoro wszyscy inni zawiedli?...
Pragnienie posiadania normalnego domu byÅ‚o tak silne, że aż zasÅ‚aniaÅ‚o inne racjonalne i uczuciowe argumenty. Tak dzisiaj oceniam podjÄ™cie decyzji o małżeÅ„stwie. W tym spotkaniu dwojga osób nie byÅ‚o miÅ‚oÅ›ci – zrobiÅ‚am najstraszniejszy bÅ‚Ä…d dorosÅ‚ego czÅ‚owieka. ByÅ‚y za to dzieci. Åšlub – po to, żeby je ochrzcić. Bez spowiedzi, po cichu. Taka rodzina nie mogÅ‚a siÄ™ udać... Bagaż dzieciÅ„stwa, wejÅ›cie do dużego domu teÅ›ciów, w którym zawsze byÅ‚am obca, inna, pogardzana i zależna... RobiÅ‚am wszystko, żeby sprostać wymaganiom. PoÅ›wiÄ™caÅ‚am siÄ™ dla domu i męża, zerwaÅ‚am kontakty z matkÄ…, bo tak sobie domownicy życzyli. Moje dzieci miaÅ‚y wszystko, oprócz najważniejszego – obrazu kochajÄ…cych siÄ™ rodziców.
Na szczęście Bóg nigdy mnie nie opuÅ›ciÅ‚. DziÄ™ki macierzyÅ„stwu poznaÅ‚am, co to miÅ‚ość. Bezinteresowna, ofiarna i odpowiedzialna. ProwadziÅ‚am chÅ‚opców na religiÄ™ przy koÅ›ciele, a Pan do mnie mówiÅ‚ tak jasno i przejrzyÅ›cie, jakby caÅ‚y Testament tylko dla mnie napisaÅ‚. ZachwyciÅ‚am siÄ™ i zakochaÅ‚am w Jezusie. Å»aden czÅ‚owiek Mu nie dorówna! KtóregoÅ› dnia, a wÅ‚aÅ›ciwie nocy, tak mnÄ… zawÅ‚adnÄ…Å‚, rzuciÅ‚ na ziemiÄ™ i natychmiast podniósÅ‚ jak PawÅ‚a z Tarsu. Zaczęłam żyć tylko dla Niego, to znaczy tak żyć, tak kochać, by On w tym wszystkim byÅ‚. „A wiÄ™c tego szukaÅ‚am przez caÅ‚e życie? – pytaÅ‚am sama siebie – miÅ‚oÅ›ci?”. Po to nie pozwoliÅ‚ mi zginąć, bym teraz gÅ‚osiÅ‚a Jego sÅ‚owo. Niby nic wielkiego – tylko opowiadam o Nim na katechezie.
Jeszcze Go nie caÅ‚kiem rozumiem, ale wiem, że jest. I żaden czÅ‚owiek nie jest w stanie mi Go odebrać. Ani ten, który kiedyÅ› uderzyÅ‚ mnie za to, że oÅ›mieliÅ‚am siÄ™ pojechać na spotkanie z Ojcem ÅšwiÄ™tym, ani ten, który jest konsekrowany, a co innego mówi, niż czyni. SÄ… przecież inni ludzie, „ludzie-Å›wiadectwa” Bożego dziaÅ‚ania: Å‚agodni i kochajÄ…cy, wierni i przykÅ‚adni, oddani Jezusowi i KoÅ›cioÅ‚owi. SÄ… przyjaciele, którzy konkretnie pomogÄ…. Jest wspólnota, która chce być znakiem sprzeciwu, razem walczyć ze sÅ‚aboÅ›ciami. Jest Bóg.
Teraz dzieci odchodzą z domu. Naturalna kolej rzeczy. Układają sobie życie po swojemu. Myślę, że dadzą sobie radę, bo Pan zadbał, by wyposażyć je w wielką wartość, jaką jest wiara. A ja? Może całe życie będę walczyć o odzyskanie poczucia własnej wartości? Jedno wiem: z Nim wszystko jest możliwe.