Autor: ks. Andrzej Trojanowski TChr,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 2/2002 → Temat numeru
Chociaż bohaterka tej historii – Luiza od NicoÅ›ci – żyÅ‚a dawno, w XVII w., to jednak wiadomo wiele o jej życiu dziÄ™ki zachowanym Å›wiadectwom. Po Å›mierci uważana za Å›wiÄ™tÄ…, za życia byÅ‚a brana za „wariatkÄ™” i wytykana palcem jako przykÅ‚ad nieszczęścia, które może siÄ™ przytrafić nawet pannom z najlepszych domów.
UrodziÅ‚a siÄ™ w rodzinie należącej do sÅ‚awnego rodu Andegawenów. OpÅ‚ywajÄ…c we wszystko, cierpiaÅ‚a na brak tego, co jest najważniejsze dla dziecka: akceptacji i ciepÅ‚a ze strony rodziców, którzy od poczÄ…tku byli do niej dziwnie uprzedzeni. Obchodzili siÄ™ z niÄ… szorstko i uważali za gÅ‚upiÄ…. Pomimo tego, Luiza wyrosÅ‚a na dziewczynÄ™ o nieprzeciÄ™tnym wdziÄ™ku, żywym umyÅ›le i piÄ™knym gÅ‚osie. Wbrew usilnym staraniom wielu o jej rÄ™kÄ™, w wieku 37 lat wstÄ…piÅ‚a do klasztoru. DziaÅ‚o siÄ™ to w okresie dynamicznego rozwoju jansenizmu we Francji. Ten ruch religijny zmierzaÅ‚ do reformy życia duchowego wedÅ‚ug najbardziej surowych i rygorystycznych zasad. GÅ‚osiÅ‚ skrajny perfekcjonizm postÄ™powania i wpajaÅ‚ przede wszystkim lÄ™k wobec Boga, jako drobiazgowego i ciÄ…gle niezadowolonego sÄ™dzi. Do Å›rodowiska zdominowanego tego rodzaju duchem wiary trafiÅ‚a Luiza, którÄ… rodzinne wychowanie pozbawiÅ‚o elementarnej pewnoÅ›ci siebie, wpoiÅ‚o poczucie winy i braku osobistej wartoÅ›ci. Jansenistyczna wizja Boga, rodzÄ…ca w jej wrażliwej i okaleczonej psychice raczej przerażenie aniżeli Å›wiÄ™tÄ… bojaźń, doprowadzaÅ‚a jÄ… niebawem do psychozy lÄ™kowej. Wkrótce staÅ‚a siÄ™ ofiarÄ… obÅ‚Ä™du, który zmuszaÅ‚ jÄ… do krzyków, rzucania siÄ™ i wybiegania na ulicÄ™. Uznano jÄ… za czarownicÄ™, zakuto w Å‚aÅ„cuchy i usadowiono w paryskim zakÅ‚adzie dla szaleÅ„ców, którego sama nazwa – Salpetriere – wywoÅ‚ywaÅ‚a dreszcze. ZnalazÅ‚a siÄ™ obok starej, pokrytej wrzodami i robactwem kobiety. Oto, co pisze pewien psychiatra na temat warunków, panujÄ…cych wówczas w tym zakÅ‚adzie: Kobiety, przykute do Å›ciany za pomocÄ… żelaznej obrÄ™czy, obejmujÄ…cej je w pasie, jÄ™czaÅ‚y w dzieÅ„ i noc, trzÄ™sÅ‚y siÄ™ z zimna i wilgoci. W okresie zimy, gdy Sekwana wzbieraÅ‚a, te ponure pomieszczenia, znajdujÄ…ce siÄ™ na poziomie Å›cieków, stawaÅ‚y siÄ™ kryjówkÄ… dla niezliczonych szczurów. NocÄ… rzucaÅ‚y siÄ™ na nieszczÄ™sne kobiety, gryzÄ…c je tam, gdzie siÄ™ daÅ‚o.
W miarÄ™ upÅ‚ywajÄ…cych tygodni gwaÅ‚towność zachowywania siÄ™ Luizy malaÅ‚a: coraz mniej siÄ™ rzucaÅ‚a, ciszej i rzadziej krzyczaÅ‚a. Uwolniono jÄ… z Å‚aÅ„cuchów i pozwolono jej chodzić na teranie zakÅ‚adu. OdwiedzaÅ‚a jednÄ… ze swych towarzyszek niedoli, z którÄ… modliÅ‚a siÄ™ i rozmawiaÅ‚a. MÄ™czarnia skrupuÅ‚ów i lÄ™ków ustÄ™powaÅ‚a na korzyść duchowego pokoju. Do jej uzdrowienia przyczyniÅ‚a siÄ™ posÅ‚uga pewnego kapÅ‚ana, majÄ…cego szczególny dar rozeznawania i pocieszania w strapieniu. SpowiadaÅ‚ jÄ… i udzielaÅ‚ Komunii Å›w. Po kilku miesiÄ…cach LuizÄ™ przeniesiono do innej sali, przeznaczonej dla „obÅ‚Ä…kaÅ„ców, którym powróciÅ‚ rozum”. Zlecono jej opiekÄ™ nad kobietami chorymi na trÄ…d, gruźlicÄ™, szkorbut i inne straszliwe choroby miejskiej biedoty. ObowiÄ…zki te wykonywaÅ‚a ofiarnie i radoÅ›nie. W miarÄ™ swych siÅ‚, dźwigaÅ‚a obÅ‚ożnie chore, sprzÄ…taÅ‚a po nich, myÅ‚a je, wynosiÅ‚a baseny... Po porannej Mszy Å›w. wracaÅ‚a do nich, karmiÅ‚a je i ubieraÅ‚a, szepczÄ…c przeróżne modlitwy i sÅ‚owa pociechy. Zdrowsze kobiety zachÄ™caÅ‚a do wiÄ™kszej wiary i uczyÅ‚a katechizmu. Pomimo wyraźnych znaków powrotu do zdrowia, ludzie wciąż uważali jÄ… za pomylonÄ…, a ona w swej pokorze nie wyprowadzaÅ‚a ich z bÅ‚Ä™du. Wciąż chodzÄ…c w Å‚achmanach, niestrudzenie troszczyÅ‚a siÄ™ o tych, którzy obÅ‚Ä…kani byli naprawdÄ™. UchodzÄ…c za szalonÄ… – rzeczywiÅ›cie niÄ… byÅ‚a, lecz w sensie Chrystusowego szaleÅ„stwa miÅ‚oÅ›ci. CzÄ™sto modliÅ‚a siÄ™ nad chorymi, a kiedy oni powracali do zdrowia, protestowaÅ‚a przeciwko gestom wdziÄ™cznoÅ›ci i zakÅ‚opotana tÅ‚umaczyÅ‚a, że nie ma żadnej mocy nad chorobami. OtrzymywaÅ‚a niezwykÅ‚e Å‚aski, lecz prosiÅ‚a Boga, aby przez to nie Å›ciÄ…gać na siebie uwagi. UstaÅ‚y wiÄ™c jej widoczne dla wszystkich ekstazy. Coraz bardziej natomiast jaÅ›niaÅ‚a jej prostota i radość. NiegdyÅ› przerażona aż do obÅ‚Ä™du wizjÄ… potÄ™pienia przez Boga, teraz zachowywaÅ‚a totalnÄ… ufność wobec Jego zamiarów. DziÄ™ki miÅ‚osierdziu Bożemu – jak sama mówiÅ‚a – czujÄ™ siÄ™ tak bardzo gotowa przyjąć wszystko, co On zechce mi zesÅ‚ać, że nawet gdybym miaÅ‚a ponownie wpaść w obÅ‚Ä™d, to i tak nie przestaÅ‚abym Go wielbić. UmarÅ‚a w wieku pięćdziesiÄ™ciu piÄ™ciu lat, zaraziwszy siÄ™ gruźlicÄ… od chorych, którym bez wytchnienia usÅ‚ugiwaÅ‚a. W ceremonii pogrzebowej uczestniczyÅ‚y tÅ‚umy bezimiennych biedaków i obÅ‚Ä…kaÅ„ców, a jej grób przez wiele lat byÅ‚ czczony jako grób Å›wiÄ™tej.
Czy Luiza rzeczywiÅ›cie wpadÅ‚a w chorobÄ™ psychicznÄ…? Nie – odpowiadajÄ… wspóÅ‚czeÅ›ni psychiatrzy. Jej zachowanie, noszÄ…ce cechy rzeczywistego obÅ‚Ä™du, spowodowane byÅ‚o przejÅ›ciowym kryzysem wiary: pewnoÅ›ciÄ…, że nie jest kochana przez Boga, że zostaÅ‚a przez Niego nieodwoÅ‚alnie potÄ™piona. Okazuje siÄ™, że w tym mrocznym doÅ›wiadczeniu duchowym nie byÅ‚a odosobniona. Wielu Å›wiÄ™tych przeżyÅ‚o podobny typ rozpaczy, z której zostali definitywnie uwolnieni. Przeszli oni drogÄ™ duchowego oczyszczenia, doskonale znanÄ… chrzeÅ›cijaÅ„skim mistykom, o których nieraz mylnie sÄ…dzimy, że nie stÄ…pali twardo po ziemi. CoÅ› w tym rodzaju przeżyÅ‚ także Å›w. Albert (przed zakonem nosiÅ‚ imiÄ™ Adam) Chmielowski na poczÄ…tku swej drogi, która ostatecznie doprowadziÅ‚a go do caÅ‚kowitego poÅ›wiÄ™cenia siÄ™ najuboższym. NiedÅ‚ugo po wstÄ…pieniu do zakonu opanowaÅ‚a go straszliwa niewiara w możliwość wÅ‚asnego zbawienia. Radość z bliskoÅ›ci Boga ustaÅ‚a, a jej miejsce zajęło poczucie opuszczenia, rozpaczy i bezsensu. Prawie przestaÅ‚ jeść i caÅ‚kowicie zamilkÅ‚. WpadÅ‚ w rodzaj kompletnego osÅ‚upienia i melancholii. Uznano go za niezdolnego do podjÄ™cia życia zakonnego, co wiÄ™cej – za chorego, wymagajÄ…cego specjalistycznego leczenia. ZostaÅ‚ umieszczony w szpitalu psychiatrycznym w Kulparkowie pod Lwowem. Na szczęście, po kilku miesiÄ…cach pobytu w szpitalu, zabraÅ‚ go do domu jego brat StanisÅ‚aw i troskliwie siÄ™ nim zaopiekowaÅ‚. Jego stan nie polepszaÅ‚ siÄ™ jednak. SiedziaÅ‚ i milczaÅ‚, nie spaÅ‚ i nie jadÅ‚. Podczas Powstania Styczniowego, w którym straciÅ‚ nogÄ™, tyle razy zaglÄ…daÅ‚ Å›mierci w oczy. A teraz sama myÅ›l o niej paraliżowaÅ‚a jego wÅ‚adze. Nie rozumiejÄ…c, co siÄ™ z nim naprawdÄ™ dzieje, StanisÅ‚aw zaprosiÅ‚ do domu proboszcza. PozostajÄ…c w pomieszczeniu obok i wiedzÄ…c, że Adam wszystko sÅ‚yszy, StanisÅ‚aw wszczÄ…Å‚ rozmowÄ™ z kapÅ‚anem o Ojcu przebaczajÄ…cym marnotrawnemu synowi, o kobiecie cudzoÅ‚ożnej, o żalu Piotra i innych przykÅ‚adach Boskiego miÅ‚osierdzia w Biblii. SÅ‚owa te trafiÅ‚y do serca udrÄ™czonego Adama. PrzyszedÅ‚ czas postania z rozpaczy. W kilka godzin potem zażądaÅ‚, aby osiodÅ‚ano mu konia. SÅ‚użący maÅ‚o nie upadÅ‚ ze zdumienia: Pan Adam przemówiÅ‚!. PogalopowaÅ‚ do proboszcza, w czasie kilkugodzinnej spowiedzi zrzuciÅ‚ z siebie caÅ‚y swój ból i wróciÅ‚ do domu zupeÅ‚nie odmieniony. NastaÅ‚a niewypowiedziana radość. W domu i w okolicy mówiono: znowu jest sobÄ… – jak dawniej, radosny, serdeczny, towarzyski.... W rzeczy samej, nie byÅ‚ już tym samym czÅ‚owiekiem. SÅ‚yszano go, jak w czasie spaceru z rozpromienionÄ… twarzÄ… powtarzaÅ‚: „jak dobry jest Bóg, jakże miÅ‚osierny i Å‚askawy...”. WstÄ…piÅ‚ do trzeciego zakonu franciszkanów i, już jako brat Albert, trafiÅ‚ do dzielnic Krakowa, gdzie panowaÅ‚a najwiÄ™ksza nÄ™dza, prostytucja i przemoc. PrzygarniaÅ‚ biedaków, staraÅ‚ siÄ™ dla nich o Å›rodki do życia, otaczaÅ‚ duchowÄ… opiekÄ…. Wkrótce powierzono mu schronisko dla mężczyzn, a potem także dla kobiet. GromadziÅ‚o siÄ™ wokóÅ‚ niego coraz wiÄ™cej osób, pragnÄ…cych również poÅ›wiÄ™cić siÄ™ najuboższym. Tak oto powstawaÅ‚ zalążek dwóch zgromadzeÅ„ zakonnych – gaÅ‚Ä™zi mÄ™skiej i żeÅ„skiej. Wyczerpany życiem, zmarÅ‚ w Boże Narodzenie 1916 r. KanonizowaÅ‚ go Jan PaweÅ‚ II w 1989 r.
Co Å‚Ä…czy obydwie z powyżej przedstawionych postaci? – Ciemność wewnÄ™trzna, noc zmysÅ‚ów, spowodowana poczuciem nieobecnoÅ›ci Boga, który dotÄ…d udzielaÅ‚ siÄ™ poÅ›ród radoÅ›ci i pokoju ducha. Nagle prosta i naturalna wiara staje siÄ™ niemożliwa i gaÅ›nie wszelki entuzjazm w miÅ‚oÅ›ci, „nie ma Boga, życie jest absurdem, drogÄ… do nikÄ…d!” – rozlega siÄ™ wewnÄ™trzny krzyk. Pustka w umyÅ›le, grunt usuwa siÄ™ pod nogami, królujÄ… niechęć do życia, pragnienie Å›mierci i zarazem straszliwy lÄ™k przed niÄ…. Wszystko wydaje siÄ™ być skoÅ„czone. Oto dno rozpaczy, którego Bóg pozwala dotknąć tylko najwiÄ™kszym swym przyjacioÅ‚om. Im siÄ™ wydaje, że Bóg jest daleki, tymczasem jest z nimi szczególnie blisko. PrzeżywajÄ… Å›mierć dla swej wiary – zbyt pewnej siebie i Å‚atwej, Å‚aknÄ…cej ciÄ…gle Boskiej pociechy, jak dziecko Å‚aknie sÅ‚odyczy; umierajÄ… dla swej miÅ‚oÅ›ci – zbyt ludzkiej, emocjonalnej, kapryÅ›nej, wybiórczej, szukajÄ…cej zadowolenia i satysfakcji. Wszystko, w czym dotychczas pokÅ‚adali swÄ… ufność i z powodu czego mogli siÄ™ szczycić i wynosić ponad innych – zostaje nagle im odebrane. PozostajÄ… biedni, Å›lepi i nadzy.
Lecz ich konanie jest momentem ich narodzenia: pustÄ… i wyjaÅ‚owionÄ… duszÄ™ Bóg zaczyna wypeÅ‚niać i ozdabiać najcenniejszymi darami. Rodzi siÄ™ wiara – która wierzy tylko ze wzglÄ™du na Boga i nie wyglÄ…da już Jego pociech; rodzi siÄ™ miÅ‚ość – która kocha ze wzglÄ…du na Niego, a nie mocÄ… swych wÅ‚asnych porywów i upodobaÅ„. Gdy ludzie ci w koÅ„cu zostajÄ… posÅ‚ani do Å›wiata, dziaÅ‚ajÄ… mocÄ… Jego miÅ‚oÅ›ci. Dlatego misja ich przynosi wspaniaÅ‚e owoce. Luiza zostaÅ‚a posÅ‚ana do obÅ‚Ä…kanych: kto potrafiÅ‚by znieść, nie majÄ…c w sercu Boskiej Å›wiatÅ‚oÅ›ci, straszliwe ciemnoÅ›ci cudzego obÅ‚Ä™du? Czy można pogrążyć siÄ™ w przepaść cudzej rozpaczy i samemu nie upaść? Komu brakuje wewnÄ™trznego Å›wiatÅ‚a, nie może bez uszczerbku dla siebie podzielać cudzych ciemnoÅ›ci. JeÅ›li Luiza je podzielaÅ‚a, to dlatego, że sama przeżyÅ‚a piekÅ‚o rozpaczy i doÅ›wiadczyÅ‚a, że nic nie zdoÅ‚a odÅ‚Ä…czyć nas od miÅ‚oÅ›ci Boga, która jest w Chrystusie, Panu naszym... Ani Å›mierć, ani życie, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszÅ‚e... Do tych sÅ‚ów Å›w. PawÅ‚a z Listu do Rzymian Luiza mogÅ‚aby dodać: ...ani lÄ™ki, ani depresja, ani szaleÅ„stwo czy obÅ‚Ä™d, ponieważ we wszystkim tym odniosÅ‚am zwyciÄ™stwo dziÄ™ki Temu, który mnie umiÅ‚owaÅ‚. Nic mnie trwoży, nic nie przeraża, bo zstÄ…piÅ‚am do otchÅ‚ani choroby i obÅ‚Ä™du – a i tam Bóg mnie nawiedziÅ‚ i mnie uwolniÅ‚! Oto dlaczego pytam każdÄ… duszÄ… pogrążonÄ… w najgÅ‚Ä™bszej nocy: Któż ciÄ™ odÅ‚Ä…czy od miÅ‚oÅ›ci Chrystusowej?
JeÅ›li któryÅ› z wielkich przyjacióÅ‚ Boga przeżywa noc ducha, to nie tylko ze wzglÄ…du na wÅ‚asne uÅ›wiÄ™cenie. W rzeczywistoÅ›ci, obarczeni zostajÄ… ciemnoÅ›ciÄ… Å›wiata – jego straszliwymi lÄ™kami i zgryzotami – aby zostaÅ‚a ona rozjaÅ›niona ich heroicznÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ… i wiarÄ…. DoÅ›wiadczenie Jezusa na Krzyżu staje siÄ™ udziaÅ‚em Jego ukrzyżowanych przyjacióÅ‚, wÅ›ród których zapewne sÄ… pacjenci z psychiatrycznych zakÅ‚adów. Zbawienie na Krzyżu dokonaÅ‚o siÄ™ poza murami Jerozolimy – dziÅ› nadal siÄ™ dokonuje poza murami ruchliwych miast i poza oczyma ich zagonionych mieszkaÅ„ców. Poprzez swych zaufanych, którzy żyjÄ… na tym Å›wiecie, choć nie sÄ… z tego Å›wiata – Jezus wstÄ™puje w obszary naszego czÅ‚owieczeÅ„stwa, które najbardziej nas przerażajÄ… i wzbudzajÄ… trwogÄ™; w obszary, które dla wielu sÄ… powodem zgorszenia, buntu przeciwko Bogu i wÅ‚asnemu losowi. SÄ… to obszary smutków egzystencjalnych, lÄ™ków, depresji, wyczerpaÅ„, utraty rozumu, chorób psychicznych... Przyćmione Å›rodkami farmakologicznymi lub ucieczkÄ… w nadmiernÄ… pracÄ™, użycie, gromadzenie dóbr materialnych – lÄ™ki i niepokoje nie ginÄ…, lecz nadal zbÅ‚Ä…kane siÄ™ odzywajÄ….
Tymczasem droga do życia prowadzi wÅ‚aÅ›nie przez lÄ™ki, a nie wbrew nim lub bez nich. Å»e naprawdÄ™ jest to możliwe, Bóg zapewnia nas o tym wÅ‚aÅ›nie przez swoich przyjacióÅ‚. Czy Å›w. Tereska od DzieciÄ…tka Jezus żyÅ‚a w bÅ‚ogim pokoju, z dala od prawdziwych problemów Å›wiata? Otóż, dźwigaÅ‚a ona ateizm XX wieku wraz z caÅ‚ym rozdarciem duchowym, jakie ono spowodowaÅ‚o. Wszelkie kÅ‚amliwe argumenty przeciwko Bogu, jakie wytoczyli filozofowie egzystencjaliÅ›ci i materialiÅ›ci ubiegÅ‚ego stulecia, odebraÅ‚a ona – w sposób intuicyjny – jako cios prosto w serce. Jad wszelkich wÄ…tpliwoÅ›ci i negacji Boga rozlegaÅ‚ siÄ™ w jej wnÄ™trzu, wywoÅ‚ujÄ…c bolesnÄ… skargÄ™: Nigdy nie uwierzyÅ‚abym, że można tak cierpieć... W czasie dni wielkanocnych, dni tak radosnych, Jezus daÅ‚ mi odczuć, że rzeczywiÅ›cie sÄ… ludzie, którzy nie majÄ… wiary.
PozwoliÅ‚, by duszÄ™ mÄ… osaczyÅ‚y nieprzeniknione ciemnoÅ›ci, i by myÅ›l o Niebie, tak dla mnie radosna, zamieniÅ‚a siÄ™ w źródÅ‚o zmagaÅ„ i udrÄ™k.... Mam wrażenie, że ciemnoÅ›ci, zapożyczajÄ…c gÅ‚osu grzeszników, mówiÄ… do mnie drwiÄ…co: „Marzysz o Å›wiatÅ‚oÅ›ci, o ojczyźnie nasyconej upojnymi zapachami, marzysz o wiecznym posiadaniu Stworzyciela wszystkich tych cudownoÅ›ci – myÅ›lisz, że opuÅ›cisz kiedyÅ› mgÅ‚y, w których żyjesz? No to pójdź, pójdź, raduj siÄ™ ze Å›mierci, która da ci nie to, czego w nadziei oczekujesz, lecz noc jeszcze ciemniejszÄ…, noc nicoÅ›ci”. Czyż to doÅ›wiadczenie nie zanurzaÅ‚o jÄ… w beznadziejność Å›wiata, wyrzekajÄ…cego siÄ™ Boga? Czy jej heroiczna wiara i nadzieja nie byÅ‚y pokonywaniem owej beznadziejnoÅ›ci?
Oto inny przykÅ‚ad: Marta Robin. Ona również przeżyÅ‚a noc wiary i pokus, majÄ…cÄ… wartość nie tylko dla niej samej, ale dla caÅ‚ej ludzkoÅ›ci. ZostaÅ‚a oczyszczona duchowo w wieku trzydziestu lat, byÅ‚a już niejako „gotowa” do spotkania z Bogiem w wiecznoÅ›ci, a jednak przeżyÅ‚a na ziemi jeszcze pięćdziesiÄ…t lat. Nikt siÄ™ nie dowie, co naprawdÄ™ przeszÅ‚a w ciÄ…gu tych wszystkich bezsennych nocy (nie spaÅ‚a bowiem, nie jadÅ‚a i nie piÅ‚a – żywiÅ‚a siÄ™ EucharystiÄ…). Jedno wiadomo: dziÄ™ki tym nocom powstaÅ‚y „Ogniska miÅ‚oÅ›ci” – wspólnoty chrzeÅ›cijaÅ„skiego życia, rozwijajÄ…ce siÄ™ obecnie na wszystkich kontynentach. Pan zapewniÅ‚ jÄ…, że „ogniska” te przyczyniÄ… siÄ™ do odnowy nie tylko KoÅ›cioÅ‚a, ale także caÅ‚ego Å›wiata. I faktem jest, że mnożą siÄ™ Å›wiadectwa nawróceÅ„ tysiÄ™cy, dziesiÄ…tek tysiÄ™cy osób... ÅšwiÄ™ci przekraczajÄ… granice normalnej wytrzymaÅ‚oÅ›ci ludzkiej, aby pokazać, że nie ma takiego obszaru czÅ‚owieczeÅ„stwa, którego nie mógÅ‚by nawiedzić Bóg.
Nie wszyscy jednak prowadzeni jesteÅ›my drogÄ… tak gÄ™stych ciemnoÅ›ci. Lecz niepodobna, aby w części nie nawiedziÅ‚y nas one na pewnym etapie wiary. Po okresie radosnego kroczenia wraz z Panem, przychodzi poczucie Jego oddalenia i nieobecnoÅ›ci. Nagle czujemy siÄ™ zdezorientowani i opuszczeni, a najmniejsze przeciwnoÅ›ci życiowe sprawiajÄ…, że budzÄ… siÄ™ dawne lÄ™ki, obsesje, zahamowania, chęć ucieczki i zamkniÄ™cia siÄ™ w sobie. WychodzÄ… na wierzch stare urazy i zranienia w sferze emocji i uczuć. CzÅ‚owiek spanikowany, którego nagle ogarnia niepokój, siÄ™ga po leki, których spożycie w Å›wiecie osiÄ…ga imponujÄ…ce rozmiary i z każdym rokiem wciąż wzrasta. Nieraz leki sÄ… potrzebne i wskazane, oby tylko nie przekreÅ›liÅ‚y tej niezwykÅ‚ej okazji wzrostu, jaki stan wewnÄ™trznego cierpienia ze sobÄ… niesie. To trudne do zniesienia doÅ›wiadczenie zachÄ™ca bowiem do wypÅ‚yniÄ™cia na gÅ‚Ä™biÄ™, do pójÅ›cia o jeden krok dalej w ufnoÅ›ci wobec WszechmogÄ…cego. JeÅ›li prawdÄ… jest, że nawet jeden wÅ‚os z gÅ‚owy nie spada nam bez Jego wiedzy, to z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… wszystko to, co nam siÄ™ przydarza, nie jest Mu obce. W swej pedagogii, z myÅ›lÄ… o Niebie, Bóg oczyszcza w nas miÅ‚ość, jakÄ… kochamy i pozawalamy siÄ™ kochać przez Niego i przez ludzi. TrudnoÅ›ci zewnÄ™trzne, przeÅ›ladowania, upadki, upokorzenia, lÄ™ki – oto okazje, by kochać i trwać w nadziei – mówi pewna wierzÄ…ca lekarka, psychiatra. W górÄ™ serca – wszyscy pogrążeni w depresjach, lÄ™kach i smutkach egzystencjalnych! Nie ma takiej trwogi, której nie doÅ›wiadczyÅ‚by Jezus, wyznajÄ…cy w Ogrójcu: smutna jest moja dusza, aż do Å›mierci. Nie ma takiej rozpaczy, której nie przeżyÅ‚by On na Krzyżu, i której nie zdoÅ‚aÅ‚by rozÅ›wietlić blask Wielkiej Nocy.
ks. Andrzej Trojanowski TChr
Oto tytuły książek, mogących okazać się dobrą pomocą na czas zmagań duchowych: Brat Efraim