Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 4/2008 → Rodzina
W piÄ…tym miesiÄ…cu ciąży dowiedziaÅ‚am siÄ™, że jestem chora na raka. Pani doktor, która mnie prowadziÅ‚a, powiedziaÅ‚a mi prosto z mostu, zimno, bez cienia nadziei i wspóÅ‚czucia: „Musi pani usunąć ten pÅ‚ód”. Dla niej to nie byÅ‚o dziecko, lecz problem...
Jestem dziÅ› szczęśliwÄ… mamÄ… dwuletniego Mateuszka Antoniego, choć jeszcze tak niedawno przeciwko sobie i swojemu dziecku miaÅ‚am caÅ‚y Å›wiat. Gdy patrzÄ™ wstecz, zastanawiam siÄ™, jak mi siÄ™ to wszystko udaÅ‚o przejść i jak to siÄ™ staÅ‚o, że siÄ™ nie zaÅ‚amaÅ‚am. Tylko Bóg to wie, bo czuwaÅ‚ nad nami.
Czasem ludziom siÄ™ wydaje, że jest im dane wybierać: „Ty masz umrzeć, a ty możesz żyć”. Tak byÅ‚o w naszej sytuacji. W piÄ…tym miesiÄ…cu ciąży dowiedziaÅ‚am siÄ™, że jestem chora na raka. Pani doktor, która mnie prowadziÅ‚a, powiedziaÅ‚a mi prosto z mostu, zimno, bez cienia nadziei i wspóÅ‚czucia: „Musi pani usunąć ten pÅ‚ód”. Dla niej to nie byÅ‚o dziecko, lecz problem...
Nie było psychologa, nie było nikogo, kto by ze mną wtedy porozmawiał, kto by mnie w tym momencie pocieszył, przytulił, kto by mi dodał otuchy...
ByÅ‚am sama ze swoim nie narodzonym dzieckiem i z niepewnoÅ›ciÄ…, co dalej, bo jak mówili lekarze, nie byÅ‚o nadziei na to, że ja przeżyjÄ™ poród, a Mateuszek miaÅ‚ mieć wodogÅ‚owie. DziÄ™ki Bogu te ponure proroctwa siÄ™ nie speÅ‚niÅ‚y.
Nie miaÅ‚am wtedy pracy, bo szef mnie zwolniÅ‚, mieszkaliÅ›my i nadal mieszkamy na stancji... Jedyne rozwiÄ…zanie, które mi wtedy przyszÅ‚o do gÅ‚owy, to modlitwa. PoszÅ‚am do koÅ›cioÅ‚a pod wezwaniem Å›w. Mateusza ApostoÅ‚a (synek nosi jego imiÄ™) i zaczęłam siÄ™ modlić oraz prosić Boga i NajÅ›wiÄ™tszÄ… PanienkÄ™ o pomoc. Nie wiem, jak dÅ‚ugo tam byÅ‚am.
Po wyjÅ›ciu z koÅ›cioÅ‚a zauważyÅ‚am ogÅ‚oszenie, którego wczeÅ›niej nigdy tam nie widziaÅ‚am: „sympozjum ginekologów-onkologów, bezpÅ‚atne konsultacje”. PojechaÅ‚am tam. TrafiÅ‚am na wspaniaÅ‚ego Profesora, który nie widziaÅ‚ problemu, lecz Mateuszka. ZaopiekowaÅ‚ siÄ™ nami, a ja czuÅ‚am, że jesteÅ›my ważni i bezpieczni. PiÄ™tnastego kwietnia 2006 r., w WielkÄ… SobotÄ™, o godz. 12.35 urodziÅ‚am Å›licznego, zdrowego chÅ‚opczyka.
Po jego narodzinach zajął się nami Fundusz Obrony Życia, więc było troszkę łatwiej znaleźć pieniądze na moje leczenie, opłacenie stancji i życie.
KiedyÅ› walczyÅ‚am o życie Mateuszka, teraz walczÄ™ o wÅ‚asne życie dla swojego synka. To bardzo trudne, ale choć walka z mojÄ… chorobÄ… jest nierówna, jest mi troszeczkÄ™ Å‚atwiej, gdy wspomnÄ™ na to, że KtoÅ› nade mnÄ… czuwa. WierzÄ™, że z Bożą i ludzkÄ… pomocÄ… wygramy i że bÄ™dÄ™ mogÅ‚a wychować swojego syna.
Przeszłam już trzy operacje, ale, niestety, ten intruz jest strasznie uparty... Uśmiechnięta buzia mojego synka jest dla mnie najlepszym lekarstwem, najlepszą motywacją do walki. Musimy jeszcze tylko przezwyciężyć trudności finansowe. Wierzę, że z Bożą pomocą i dzięki życzliwym ludziom to się nam uda.