Autor: ks. Mieczysław Piotrowski TChr,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 2/2007 → Temat numeru
Raymond Nader, dyrektor libaÅ„skiej telewizji katolickiej Tele-Lumiere (www.telelumiere.com), od dziecka fascynowaÅ‚ siÄ™ tajemnicÄ… Boga. Jako student próbowaÅ‚ znaleźć naukowe wytÅ‚umaczenie aktu stworzenia, stawiaÅ‚ sobie najtrudniejsze teologiczne pytania dotyczÄ…ce tajemnicy naszego zbawienia w Åšmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa, misterium Eucharystii, Trójcy ÅšwiÄ™tej i innych zagadnieÅ„. SzukaÅ‚ na nie odpowiedzi nie tylko poprzez czytanie dzieÅ‚ teologicznych, ale również w wytrwaÅ‚ej, codziennej modlitwie i kontemplacji.
Po zawarciu sakramentu małżeÅ„stwa i przyjÅ›ciu na Å›wiat dzieci wzmożone obowiÄ…zki rodzinne w poÅ‚Ä…czeniu z pracÄ… zawodowÄ… nie pozwalaÅ‚y mu poÅ›wiÄ™cać tyle czasu na życie wewnÄ™trzne, co poprzednio. Nader wpadÅ‚ jednak na bardzo oryginalny pomysÅ‚ – kilka razy w ciÄ…gu roku wyjeżdżaÅ‚ do pobliskich klasztorów na caÅ‚onocnÄ… modlitwÄ™. BraÅ‚ ze sobÄ… BibliÄ™ oraz Å›wiece, aby wsÅ‚uchiwać siÄ™ w gÅ‚os Boga i w kontemplacji szukać Jego Oblicza. O godz. 22 żegnaÅ‚ siÄ™ z żonÄ… i dziećmi i jechaÅ‚ do wybranego eremu, aby tam w absolutnej ciszy rozważać teksty Pisma Å›w. i modlić siÄ™ przez caÅ‚Ä… noc. Dopiero nad ranem wracaÅ‚ do domu.
9 listopada 1994 r., w wigiliÄ™ swoich 33. urodzin, Raymond Nader wybraÅ‚ siÄ™ do eremu Annaya (1350 m n.p.m.), gdzie Å›w. Charbel Makhlouf spÄ™dziÅ‚ ostatnie 23 lata swojego życia sam na sam z Bogiem, osiÄ…gajÄ…c szczyty Å›wiÄ™toÅ›ci. PatrzÄ…c na rozgwieżdżone niebo, Raymond uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że w konfrontacji z ogromem wszechÅ›wiata z miliardami gwiazd i galaktyk nasza Ziemia jest nic nie znaczÄ…cÄ… kruszynÄ… – a cóż dopiero on sam. W jego gÅ‚owie pojawiÅ‚y siÄ™ pytania: „Jaka jest moja rola w tym Å›wiecie? Czy rzeczywiÅ›cie, jako istota rozumna i wolna, jestem dla Boga ważniejszy od caÅ‚ego materialnego wszechÅ›wiata?”.
ZdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że jeżeli może zaistnieć relacja miÅ‚oÅ›ci miÄ™dzy czÅ‚owiekiem a Bogiem, to każdy z nich musi odgrywać w niej bardzo ważnÄ… rolÄ™. W przeciwnym razie nic już wtedy nie miaÅ‚oby sensu. OgarniÄ™ty tymi myÅ›lami uklÄ…kÅ‚, zapaliÅ‚ pięć Å›wiec, ustawiajÄ…c je w formie krzyża, i zaczÄ…Å‚ czytać oraz medytować przypowieść o talentach z Ewangelii wg Å›w. Mateusza (25, 14-30). ByÅ‚o dotkliwie zimno i zbliżaÅ‚a siÄ™ póÅ‚noc. W pewnym momencie Raymond poczuÅ‚ podmuch gorÄ…cego wiatru; w miarÄ™ upÅ‚ywu czasu jego siÅ‚a i temperatura wzrosÅ‚a do tego stopnia, że byÅ‚ zmuszony zdjąć z siebie nie tylko kurtkÄ™, ale również sweter i koszulÄ™. UÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że to zjawisko tropikalnej wichury w listopadzie jest czymÅ› niespotykanym. RównoczeÅ›nie ze zdziwieniem stwierdziÅ‚, że podmuchy wiatru zginaÅ‚y konary drzew, ale w niewytÅ‚umaczalny sposób omijaÅ‚y Å›wiece, które spokojnie paliÅ‚y siÄ™ dalej. Nie znajdowaÅ‚ logicznego wytÅ‚umaczenia dla tego wszystkiego, co siÄ™ wokóÅ‚ niego dziaÅ‚o.
W pewnym momencie utraciÅ‚ zmysÅ‚owy kontakt z rzeczywistoÅ›ciÄ… i znalazÅ‚ siÄ™ w innym jej wymiarze. Tak opowiadaÅ‚ o tym niezwykÅ‚ym doÅ›wiadczeniu w jednym z programów libaÅ„skiej telewizji LBC: „ZnalazÅ‚em siÄ™ w innym Å›wiecie, którego piÄ™kno trudno wyrazić sÅ‚owami. ZostaÅ‚em ogarniÄ™ty tajemniczym Å›wiatÅ‚em i obecnoÅ›ciÄ… caÅ‚kowicie bezinteresownej, czystej MiÅ‚oÅ›ci, która utrzymuje wszystko w istnieniu. ZrozumiaÅ‚em: jest to jeden Bóg w trzech Osobach. StraciÅ‚em zmysÅ‚owy kontakt z materialnym Å›wiatem, ale zdobyÅ‚em inny rodzaj poznania, widziaÅ‚em i sÅ‚yszaÅ‚em w inny sposób – peÅ‚niejszy, duchowy. KontemplowaÅ‚em cudownÄ… Å›wiatÅ‚ość, tak niesamowicie zachwycajÄ…cÄ…, że nie jestem w stanie sÅ‚owami opisać tego doÅ›wiadczenia. To Å›wiatÅ‚o objawiaÅ‚o i równoczeÅ›nie zakrywaÅ‚o obecność niewidzialnego Boga. StaÅ‚o siÄ™ dla mnie oczywiste, że istnieje tylko Bóg, który jest miÅ‚oÅ›ciÄ…, i tylko On jest jedynym źródÅ‚em istnienia. Owo tajemnicze duchowe Å›wiatÅ‚o przewyższaÅ‚o tysiÄ…ce razy Å›wiatÅ‚o sÅ‚oÅ„ca, które w porównaniu z nim wydawaÅ‚o siÄ™ Å›wiateÅ‚kiem Å›wiecy. ÅšwiatÅ‚o to pomimo swojego ogromu byÅ‚o przyjazne, niosÅ‚o ze sobÄ… sÅ‚odycz miÅ‚oÅ›ci, radość i pokój. Nie można patrzeć w sÅ‚oÅ„ce goÅ‚ym okiem, natomiast w to boskie Å›wiatÅ‚o można byÅ‚o patrzeć bez przerwy, nie tracÄ…c zachwytu nad jego fascynujÄ…cym piÄ™knem. ÅšwiatÅ‚o to miaÅ‚o krystaliczny kolor. OtaczaÅ‚o mnie i równoczeÅ›nie przenikaÅ‚o, wypÅ‚ywaÅ‚o nie z jednego punktu, lecz ze wszystkich stron. Zdumiony i zachwycony pytaÅ‚em siÄ™ siebie: »czy nie jest to sen?«. Jednak Obecność odpowiedziaÅ‚a mi: »Nie, to nie jest sen. Dopiero teraz jesteÅ› w peÅ‚ni Å›wiadomy i trzeźwy«. Odpowiedź byÅ‚a jasna i zrozumiaÅ‚a, dotarÅ‚a do mnie bez sÅ‚ów i jakiegokolwiek dźwiÄ™ku. ZaczÄ…Å‚em dalej pytać: »Kim jesteÅ›? Gdzie ja jestem?«. Odpowiedź byÅ‚a natychmiastowa: »Ja jestem i jestem wszÄ™dzie«. Wtedy dotarÅ‚o do mnie przesÅ‚anie: »To Ja jestem MiÅ‚oÅ›ciÄ…, której doÅ›wiadczasz«. A wiÄ™c to Bóg w Trójcy jedyny jest MiÅ‚oÅ›ciÄ…, którÄ… Bóg-CzÅ‚owiek Jezus Chrystus nam objawiÅ‚ w tajemnicy swojej Åšmierci i Zmartwychwstania i którÄ… pragnie obdarować każdego czÅ‚owieka.
StaÅ‚o siÄ™ dla mnie oczywiste, że Bóg w Trójcy jedyny zna wszystkie moje myÅ›li i kocha mnie bezinteresownÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ…, ofiarowujÄ…c mi swoje nieskoÅ„czone miÅ‚osierdzie, aby podnosić mnie z każdego upadku i przebaczać wszystkie moje grzechy. Boża miÅ‚ość napeÅ‚niaÅ‚a mnie niewypowiedzianym szczęściem i pokojem. Dopiero w jej Å›wietle poznaÅ‚em caÅ‚Ä… mojÄ… niedojrzaÅ‚ość, grzeszność, egoizm i równoczeÅ›nie pewność, że tylko wtedy bÄ™dÄ™ dojrzewaÅ‚ do miÅ‚oÅ›ci, gdy pozwolÄ™ Chrystusowi, aby prowadziÅ‚ mnie w codziennym życiu i pomagaÅ‚ mi zwalczać moje wady.
W pewnym momencie zauważyÅ‚em, że to moje doÅ›wiadczenie obecnoÅ›ci Boga i tajemniczego Å›wiatÅ‚a zaczęło zanikać. JednoczeÅ›nie pojawiÅ‚ siÄ™ we mnie lÄ™k, że utracÄ™ Å›wiadomość i życie. Dlatego zaczÄ…Å‚em siÄ™ modlić: »ProszÄ™ CiÄ™, Panie, nie odchodź, zabierz mnie ze sobÄ…«. Wtedy Pan – jestem przekonany, że byÅ‚ to Jezus Chrystus – daÅ‚ mi do zrozumienia, że zawsze jest i nieustannie bÄ™dzie ze mnÄ….
Moje zmysÅ‚y zaczęły na nowo funkcjonować, odzyskaÅ‚em sÅ‚uch i zdolność widzenia. MiaÅ‚em jednak wrażenie, jakbym na nowo zostaÅ‚ uwiÄ™ziony w ciele. Z powodu przenikliwego zimna musiaÅ‚em siÄ™ natychmiast ubrać. UÅ›wiadomiÅ‚em sobie, że od momentu kiedy rozpoczÄ…Å‚em modlitwÄ™, minęły już cztery godziny; Å›wiece caÅ‚kowicie siÄ™ wypaliÅ‚y, a mnie siÄ™ zdawaÅ‚o, że trwaÅ‚o to wszystko tylko jednÄ… chwilÄ™. Nie mogÅ‚em znaleźć żadnego logicznego wytÅ‚umaczenia dla tego, co siÄ™ wydarzyÅ‚o. WstaÅ‚em, wziÄ…Å‚em BibliÄ™ i poszedÅ‚em do samochodu. Kiedy przechodziÅ‚em obok figury Å›w. Charbela, która staÅ‚a na dziedziÅ„cu klasztornym, nagle poczuÅ‚em w lewej rÄ™ce silny ból. Moje ramiÄ™ stawaÅ‚o siÄ™ coraz gorÄ™tsze. Dopiero w samochodzie podwinÄ…Å‚em rÄ™kaw, aby sprawdzić, co siÄ™ staÅ‚o. Wtedy ze zdumieniem zauważyÅ‚em na swojej skórze wyraźny odcisk piÄ™ciu palców, jakbym zostaÅ‚ przypalony czyjÄ…Å› gorÄ…cÄ… dÅ‚oniÄ…. Po jakimÅ› czasie znamiÄ™ to przestaÅ‚o mnie boleć, odczuwaÅ‚em tylko ciepÅ‚o w tym miejscu. Nadal jednak nie mogÅ‚em zrozumieć, w jaki sposób te pięć palców odcisnęło siÄ™ na moim ramieniu. PokazaÅ‚em ten znak swojej żonie, aby siÄ™ upewnić, że nie jest to tylko jakieÅ› moje przywidzenie. W koÅ„cu zrozumiaÅ‚em, że w ten sposób Å›w. Charbel daÅ‚ mi jasne potwierdzenie autentycznoÅ›ci mojego doÅ›wiadczenia w eremie Annaya w nocy z 9 na 10 listopada 1994 r. – że nie byÅ‚ to sen lub jakieÅ› moje urojenie. UdaÅ‚em siÄ™ wówczas do arcybiskupa Bejrutu Abiego Nadera i opowiedziaÅ‚em mu o wszystkim. Po wysÅ‚uchaniu mnie biskup poleciÅ‚ lekarzom, aby zbadali ten tajemniczy odcisk na moim ramieniu”.
SpecjaliÅ›ci różnych dziedzin medycyny badali rÄ™kÄ™ Raymonda Nadera. ByÅ‚ wÅ›ród nich również sÅ‚awny libaÅ„ski chirurg – dr Nabil Hokayem, który potwierdziÅ‚, że ów odcisk piÄ™ciu palców na ramieniu Raymonda to Å›lad po oparzeniu II i III stopnia, a jego przyczyna jest nieznana. Również nie znaleziono medycznego wytÅ‚umaczenia na to, dlaczego oparzelina po kilku minutach w ogóle przestaÅ‚a boleć, czemu nie pojawiÅ‚a siÄ™ na niej żadna infekcja oraz dlaczego byÅ‚a ona czerwonego koloru (oparzenia majÄ… zwykle barwÄ™ szarÄ… albo czarnÄ…). Lekarze ponadto stwierdzili, że rana siÄ™ nie zabliźniaÅ‚a, tak jak każda rana skóry. Fakt ten wykluczaÅ‚ hipotezÄ™ celowego zadrapania. Na skórze ramienia Raymonda widać byÅ‚o wyraźnie przypalenie piÄ™ciu palców. Nader jest przekonany, że to Å›w. Charbel odcisnÄ…Å‚ na nim swojÄ… rÄ™kÄ™, aby dać mu pewność, że jego doÅ›wiadczenie obecnoÅ›ci Boga byÅ‚o tak realne, jak znak na jego ramieniu. Rany te caÅ‚kowicie zniknęły po piÄ™ciu dniach, nie pozostawiajÄ…c żadnych blizn.
W lipcu 1995 r., w dniu liturgicznego wspomnienia Å›w. Charbela, podczas procesji w klasztorze Annaya obok Raymonda pojawiÅ‚ siÄ™ wiekowy mnich z kapturem na gÅ‚owie. Nader nie widziaÅ‚ jego twarzy, ale usÅ‚yszaÅ‚ wewnÄ™trzny gÅ‚os, który przekazaÅ‚ mu pierwsze orÄ™dzie Å›w. Charbela. Po skoÅ„czonym przekazie zakonnik zniknÄ…Å‚, a Nader poczuÅ‚ na swoim ramieniu taki sam ból jak pamiÄ™tnego 9 listopada 1994 r. OkazaÅ‚o siÄ™, że na nowo, w tym samym miejscu co poprzednio, pojawiÅ‚a siÄ™ na jego rÄ™ce oparzelina w ksztaÅ‚cie dÅ‚oni. Raymond zrozumiaÅ‚, że jest to znak od ÅšwiÄ™tego Pustelnika. Od tej pory co pewien czas Nader otrzymuje od Å›w. Charbela specjalne orÄ™dzie do przekazania ludziom. Za każdym razem orÄ™dziom tym towarzyszy pojawienie siÄ™ odciÅ›niÄ™tych palców na ramieniu Raymonda. OrÄ™dzia owe sÄ… najpierw przekazywane do oceny wÅ‚adzom koÅ›cielnym, a dopiero później ludziom. Do ubiegÅ‚ego roku zostaÅ‚y przekazane 22 orÄ™dzia Å›w. Charbela. WzywajÄ… one ludzi do powrotu do Boga oraz do tworzenia cywilizacji miÅ‚oÅ›ci przez modlitwÄ™, pokutÄ™ i miÅ‚ość bliźniego.