PochodzÄ™ ze zwykÅ‚ej chrzeÅ›cijaÅ„skiej rodziny. Po ukoÅ„czeniu liceum poszÅ‚am do pracy i tam poznaÅ‚am swojego chÅ‚opaka. WydawaÅ‚o mi siÄ™, że życie uÅ›miechnęło siÄ™ do mnie. MiaÅ‚am dobrÄ… pracÄ™, wspaniaÅ‚Ä… rodzinÄ™ i chÅ‚opaka, który bardzo mnie kochaÅ‚ (a ja jego).
Każdy dzieÅ„ przynosiÅ‚ szczęście i tak też siÄ™ czuÅ‚am – szczęśliwa. Mój „dom szczęścia”, który budowaÅ‚am, ukÅ‚adajÄ…c szczęśliwie dni, runÄ…Å‚ jak domek z kart. Stwierdzono u mnie nowotwór zÅ‚oÅ›liwy w Å›rednim stanie zaawansowania. ZaÅ‚amaÅ‚am siÄ™. ByÅ‚am jak w letargu, myÅ›laÅ‚am – to niemożliwe! ChodziÅ‚am po wielkim instytucie onkologii, patrzyÅ‚am na napisy na drzwiach i przerażona myÅ›laÅ‚am – to koszmar! Kiedy weszÅ‚am na najwyższe piÄ™tro kliniki i spojrzaÅ‚am w dóÅ‚, przez chwilÄ™ w rozpaczy pomyÅ›laÅ‚am o samobójstwie. I wtedy Pan Bóg tchnÄ…Å‚ we mnie takÄ… myÅ›l: „Skoro już tutaj jestem, to musi to być dla mnie jakieÅ› powoÅ‚anie. Nie chcÄ™ umrzeć, chcÄ™ żyć! Przecież mam dla kogo!”. PostanowiÅ‚am nie poddawać siÄ™ chorobie – „BÄ™dÄ™ do koÅ„ca tÄ… samÄ…, uÅ›miechniÄ™tÄ… DorotÄ…, jakÄ… znali mnie wszyscy; bÄ™dÄ™ niosÅ‚a tym, którzy sÄ… tu ze mnÄ…, uÅ›miech na wÅ‚asnej twarzy, żeby im też byÅ‚o lżej, mojej rodzinie i chÅ‚opakowi również. Przecież tak bardzo ich kocham, a oni mnie – nie mogÄ… zobaczyć mojej rozpaczy. BÄ™dÄ™ siÄ™ leczyć aż do ostatniego dnia, obojÄ™tnie, czy siÄ™ wyleczÄ™ czy nie”. PostawiÅ‚am wiÄ™c wszystko na Boga, uwierzyÅ‚am, że On mi pomoże.
Jedynym miejscem, gdzie tak naprawdÄ™ byÅ‚am sobÄ…, byÅ‚a szpitalna kaplica. Chociaż chodziÅ‚am tam na Msze Å›w., to i tak codziennie zakradaÅ‚am siÄ™ do niej jeszcze, kiedy nie byÅ‚o tam nikogo; kÅ‚adÅ‚am siÄ™ wówczas krzyżem przed oÅ‚tarzem, modliÅ‚am siÄ™, by wola Boża wypeÅ‚niÅ‚a siÄ™ w moim życiu, i pÅ‚akaÅ‚am, pÅ‚akaÅ‚am, pÅ‚akaÅ‚am... Potem szÅ‚am przed obraz Matki Bożej NieustajÄ…cej Pomocy i tam dalej nie mogÅ‚am pohamować Å‚ez.
Po kilku miesiÄ…cach i po naÅ›wietleniu klatki piersiowej zrobiono mi badania kontrolne. OkazaÅ‚o siÄ™, że zmiany nowotworowe w jamie brzusznej zaczęły same siÄ™ cofać! To byÅ‚ cud. UchroniÅ‚o mnie to przed naÅ›wietleniem, które pozbawiÅ‚oby mnie na zawsze możliwoÅ›ci macierzyÅ„stwa. To byÅ‚ naprawdÄ™ cud!
PrzyszÅ‚a kolej na chemioterapiÄ™, w czasie której przeżyÅ‚am kryzys. Choć nadal silnie wierzyÅ‚am Bogu, zwÄ…tpiÅ‚am jednak w swój powrót do zdrowia. PrzerwaÅ‚am chemioterapiÄ™.
Za namowÄ… rodziny i narzeczonego podjęłam dalsze leczenie. ZakoÅ„czyÅ‚o siÄ™ ono nastÄ™pnym cudem, ponieważ zostaÅ‚am caÅ‚kowicie uleczona! DziÅ›, po wielu latach, jestem wciąż zdrowÄ… osobÄ…, mimo że w 13 lat po owej chorobie operowano mi guza (okazaÅ‚ siÄ™ niezÅ‚oÅ›liwy). UrodziÅ‚am dwójkÄ™ wspaniaÅ‚ych, zdrowych dzieci, które chodzÄ… już do szkoÅ‚y i sÄ… dla mnie wielkÄ… radoÅ›ciÄ…, swoistÄ… nagrodÄ… od Boga za walkÄ™ z rakiem.
Dziękuję Ci, Boże! Dziękuję, Matko Boża Nieustającej Pomocy! Dziękuję Ci, Jezu, i Wam, wszyscy święci!