Jestem żonaty od siedmiu lat. SwojÄ… żonÄ™ poznaÅ‚em jeszcze w liceum. Nigdy przedtem nie miaÅ‚em żadnej dziewczyny. I żadnej nie szukaÅ‚em. ByÅ‚em zajÄ™ty, miaÅ‚em mnóstwo obowiÄ…zków.
Z mojÄ… przyszÅ‚Ä… żonÄ… zaczÄ…Å‚em chodzić w trzeciej klasie liceum. ByÅ‚y wspólne wyjÅ›cia do kina, spacery, wspólna nauka, tak jak to bywa w tym wieku. Bardzo siÄ™ zaangażowaliÅ›my, bo ona byÅ‚a dla mnie pierwszÄ…, a ja dla niej pierwszym. Wszystko zaszÅ‚o bardzo daleko. Niestety, moja wiara i powtarzane w codziennym pacierzu przykazania, nie przeszkodziÅ‚y w tym, aby popaść w grzech nieczystoÅ›ci. DoszliÅ›my do wniosku, że skoro siÄ™ kochamy, to wolno wszystko. ByliÅ›my jednak na tyle ostrożni, że nie zdecydowaliÅ›my siÄ™ na współżycie, w wyniku którego mogÅ‚o począć siÄ™ dziecko.
„Pan Bóg nam sprzyja” – mówiliÅ›my sobie. Czasami pojawiaÅ‚y siÄ™ wyrzuty sumienia, ale usprawiedliwialiÅ›my siÄ™. CzÄ™sto chodziliÅ›my razem do koÅ›cioÅ‚a, przyjmowaliÅ›my KomuniÄ™ Å›w., a potem grzeszyliÅ›my.
Nasze narzeczeÅ„stwo trwaÅ‚o dÅ‚ugo i, jak to w takiej sytuacji bywa, rozmyÅ‚o siÄ™ w czasie. Zarówno rodzina mojej narzeczonej, jak i moja przyzwyczaiÅ‚a siÄ™, że jesteÅ›my razem i tak już zostanie. Nikt nigdy nie rozmawiaÅ‚ ani ze mnÄ…, ani z mojÄ… przyszÅ‚Ä… żonÄ… na temat czystoÅ›ci przedmałżeÅ„skiej, ani o naszej przyszÅ‚oÅ›ci. W ogóle nie rozmawiaÅ‚o siÄ™ na żadne poważniejsze tematy ani u mnie, ani w jej domu. My też nie byliÅ›my w stanie w peÅ‚ni otworzyć dusz przed sobÄ…. Dyskusje koÅ„czyÅ‚y siÄ™ kÅ‚ótniami i zerwaniem. Ostatecznie jednak po kilku doÅ›wiadczeniach doszliÅ›my do wniosku, że najwyższy czas siÄ™ pobrać. Moja narzeczona byÅ‚a bardzo szczęśliwa, ja mniej. Ale pomimo wszystko, ufajÄ…c Panu Bogu i majÄ…c na uwadze fakt, że chodzÄ™ z tÄ… dziewczynÄ… ponad 8 lat, nie mogÅ‚em nagle ot tak jej zostawić. Skoro powiedziaÅ‚o siÄ™ „a”, trzeba powiedzieć „b”.
ByÅ‚ wspaniaÅ‚y Å›lub, wesele mniej uroczyste, goÅ›cie, życzenia, prezenty... ZamieszkaliÅ›my w mieszkaniu zakupionym za wÅ‚asne, zarobione wspólnie pieniÄ…dze. Å»ycie – sielanka. ZaczÄ…Å‚em pracować jako nauczyciel. Moja żona również pracowaÅ‚a, ale jej pasjÄ… byÅ‚ dom. Na jego upiÄ™kszanie i porzÄ…dkowanie poÅ›wiÄ™caÅ‚a bardzo dużo czasu. Nie byÅ‚o miÄ™dzy nami szczerych rozmów, nie byÅ‚o wspólnych wyjść, bo albo byÅ‚o za drogo (trzeba kupić szafÄ™), albo doskwieraÅ‚o zmÄ™czenie po caÅ‚ym dniu. Z roku na rok oddalaliÅ›my siÄ™ od siebie. A wszyscy wokóÅ‚ podziwiali nas jako wspaniaÅ‚Ä…, pobożnÄ… parÄ™. Ja oddaÅ‚em siÄ™ pracy w szkole: lekcje, korepetycje, praca z samorzÄ…dem uczniowskim. LubiÅ‚em to, bo mogÅ‚em pogadać z mÅ‚odymi ludźmi na różne tematy. ByÅ‚ ktoÅ›, kto potrzebowaÅ‚ mojego spojrzenia na problemy dzisiejszego Å›wiata, a także interesowaÅ‚ siÄ™ moimi problemami.
BÄ™dÄ…c opiekunem na kolonii, zorganizowanej przez parafiÄ™, poznaÅ‚em dziewczynÄ™ – mÅ‚odÄ…, ale jakże dojrzaÅ‚Ä… intelektualnie. ChodziÅ‚a do szkoÅ‚y, w której pracowaÅ‚em. ZaproponowaÅ‚em jej pracÄ™ w samorzÄ…dzie. ZgodziÅ‚a siÄ™, choć nie bez oporów. ZostaÅ‚a przewodniczÄ…cÄ… i praca samorzÄ…du nabraÅ‚a tempa. OczywiÅ›cie zaczÄ™liÅ›my częściej przebywać razem. ZaczÄ…Å‚em poznawać jÄ… bliżej, a ona moje problemy domowe. Po skoÅ„czonych zebraniach samorzÄ…du rozmawialiÅ›my już tylko we dwoje. Ja sÅ‚uchaÅ‚em jej, a ona mnie. ByÅ‚em podbudowany, staÅ‚em siÄ™ powiernikiem i poczuÅ‚em siÄ™ potrzebny. Ona znalazÅ‚a we mnie oparcie, bo nie mogÅ‚a go znaleźć w domu, ja podobnie. Zaczęły siÄ™ wspólne spacery, rozmowy, które zawsze byÅ‚y dla nas zbyt krótkie, bo albo ja musiaÅ‚em wracać do domu, albo ona.
PojechaliÅ›my na wspólnÄ… wycieczkÄ™ klasowÄ…. Wieczorem usiedliÅ›my do poważnej rozmowy. WyjaÅ›niliÅ›my sobie, że ja mam żonÄ™ i najprawdopodobniej dziecko „w drodze”, i nie ma szans na to, byÅ›my mogli być kimÅ› wiÄ™cej, niż tylko przyjacióÅ‚mi. Oboje jednak wyznaliÅ›my sobie, że czujemy coÅ› wiÄ™cej, lecz nie możemy pozwolić sobie na rozwiniÄ™cie tego uczucia. Niestety, w tym wÅ‚aÅ›nie momencie wszystko siÄ™ zaczęło.
ZaczÄ™liÅ›my siÄ™ naprawdÄ™ spotykać. Ja oszukiwaÅ‚em mojÄ… żonÄ™ i córkÄ™, a ona swojÄ… rodzinÄ™. CzuliÅ›my siÄ™ razem wspaniale i rozumieliÅ›my doskonale. ByliÅ›my spontaniczni i, nie myÅ›lÄ…c zbyt wiele, robiliÅ›my to, na co mieliÅ›my ochotÄ™. Nie zdawaliÅ›my sobie sprawy, że brniemy prosto w bagno. CzuliÅ›my siÄ™ w sobie zakochani po uszy. PlanowaliÅ›my wspólnÄ… przyszÅ‚ość. Nadal pracowaliÅ›my w samorzÄ…dzie, robiliÅ›my mnóstwo ważnych i wielkodusznych rzeczy. Razem chodziliÅ›my do koÅ›cioÅ‚a, modliliÅ›my siÄ™, a potem grzeszyliÅ›my. CoÅ› nam podpowiadaÅ‚o, że robimy źle, ale przecież siÄ™ kochamy. PróbowaliÅ›my zerwać wielokrotnie, lecz daremnie – wracaliÅ›my do siebie z jeszcze wiÄ™kszym pożądaniem. TrwaÅ‚o to ponad dwa lata.
Pewnego ranka moja żona znalazÅ‚a list, który byÅ‚ próbÄ… kolejnego zerwania. Zaczęło siÄ™ piekÅ‚o. Moja żona poinformowaÅ‚a o wszystkim rodzinÄ™ „mojej dziewczyny”. PiekÅ‚o rozgorzaÅ‚o w obu domach i w wielu sercach. PostanowiliÅ›my zerwać ostatecznie. PożegnaliÅ›my siÄ™ i rozstali. Nie na dÅ‚ugo jednak. Znów zaczÄ…Å‚em oszukiwać żonÄ™ i jeździć na spotkania. Nie mieliÅ›my już takiej swobody, jak przedtem, ale byÅ‚o to tym bardziej podniecajÄ…ce. JednoczeÅ›nie coraz silniej zaczÄ…Å‚em odczuwać wewnÄ™trzne rozdarcie. ByÅ‚em w impasie, czego bym nie zrobiÅ‚, kogoÅ› krzywdziÅ‚em. To byÅ‚ jeden wielki koszmar. RyczaÅ‚em jak maÅ‚e dziecko, godzinami proszÄ…c Boga o to, aby coÅ› zrobiÅ‚. Nie wiedziaÅ‚em, o co mam prosić. Nie widziaÅ‚em sensu w dalszym życiu z rodzinÄ…, a jednoczeÅ›nie nie mogÅ‚em zwiÄ…zać siÄ™ z tÄ… drugÄ… osobÄ…, bo byÅ‚a nieletnia. Nocne koszmary, histerie mojej żony, przeraźliwy pÅ‚acz córki w Å›rodku nocy, wewnÄ™trzny niepokój, udrÄ™ka, i ciÄ…gÅ‚e pytanie, co dalej. Nikt nie byÅ‚ w stanie mi pomóc. Rozmowa z żonÄ… tylko pogÅ‚Ä™biaÅ‚a problem, znajomi, księża nikt nie mógÅ‚ pomóc. ChciaÅ‚em siÄ™ w jakiÅ› sposób z tego wyrwać, ale robiÅ‚em wszystko w przeciwnym kierunku. BÅ‚agaÅ‚em Boga na kolanach o pomoc, przystÄ™powaÅ‚em do Komunii Å›w., ale nadal trwaÅ‚em w grzechu. Jak wiÄ™c Bóg mógÅ‚ mnie usÅ‚yszeć, skoro staÅ‚em przed Nim odwrócony plecami?
A jednak mnie wysÅ‚uchaÅ‚. SpacerujÄ…c po szkolnym korytarzu spotkaÅ‚em Jezusa. PowiedziaÅ‚ mi, że muszÄ™ siÄ™ wyrwać z tego wszystkiego, a On mi w tym dopomoże. DziÄ™ki wstawiennictwu znajomego ksiÄ™dza wyjechaÅ‚em do Starej Wsi, do Zgromadzenia Sióstr Wielkiego Zawierzenia. Tam, podczas rekolekcji ignacjaÅ„skich odzyskaÅ‚em w swoim sercu Boga. ZrozumiaÅ‚em, jak bardzo zraniÅ‚em tego, który daÅ‚ mi swojÄ… miÅ‚ość, miÅ‚ość do koÅ„ca. UrodziÅ‚ siÄ™ dla mnie w zimnej szopie, uzdrawiaÅ‚, czyniÅ‚ cuda, cierpiaÅ‚ przeÅ›ladowania... A ja? Ja wÅ‚ożyÅ‚em mu na gÅ‚owÄ™ cierniowÄ… koronÄ™, zadaÅ‚em krwawe rany biczujÄ…c Go, kazaÅ‚em nieść krzyż. I upadÅ‚ rozbijajÄ…c kolana i gÅ‚owÄ™ o kamienie. Aż w koÅ„cu wbiÅ‚em gwoździe w Jego rÄ™ce i nogi. PrzebiÅ‚em bok. I umarÅ‚... przeze mnie i dla mnie.
Pewnego wieczoru podczas różaÅ„ca dotknÄ…Å‚ mnie ponownie. PowiedziaÅ‚, że muszÄ™ wybrać: albo On, albo zÅ‚o i grzech. WybraÅ‚em bez zastanowienia. Siostra, która siÄ™ mnÄ… opiekowaÅ‚a byÅ‚a uradowana. ZdradziÅ‚a mi, że wstawiÅ‚a siÄ™ za mnÄ… u Å›w. Teresy od DzieciÄ…tka Jezus.
CzuÅ‚em siÄ™, jak nowonarodzony. ChciaÅ‚em opowiadać caÅ‚emu Å›wiatu o Jezusie i o tym, jak mnie uleczyÅ‚. PostanowiÅ‚em zerwać grzesznÄ… znajomość, wrócić do żony, przeprosić wszystkich i pokutować do koÅ„ca życia za swoje postÄ™powanie. ByÅ‚em peÅ‚en zapaÅ‚u i chÄ™ci do życia. DokoÅ„czyÅ‚em rekolekcje, odbyÅ‚em spowiedź generalnÄ… i poczuÅ‚em siÄ™, jak w dniu swojej pierwszej Komunii Å›w. ByÅ‚ tylko jeden problem, baÅ‚em siÄ™ wracać do Å›wiata, baÅ‚em siÄ™, czy wytrwam w obietnicy. Ale powtarzaÅ‚em sobie, że przecież Jezus mnie wesprze.
WróciÅ‚em do domu z wielkim bukietem róż. PrzeprosiÅ‚em żonÄ™ i wszystko jej wyjaÅ›niÅ‚em. Nie bez wahania żona wybaczyÅ‚a mi i przyjęła z powrotem. Z równie piÄ™knymi bukietami pojechaÅ‚em do tej drugiej kobiety i jej matki. Tutaj przeprosiny niewiele pomogÅ‚y i nie zostaÅ‚em zrozumiany. WyszedÅ‚em od nich z domu z przekonaniem, że wkrótce wszystko siÄ™ uÅ‚oży i oboje wrócimy do swoich Å›wiatów.
Nasza znajomość siÄ™ urwaÅ‚a. W oczach „tej drugiej” jestem tym, który rozkochaÅ‚, wykorzystaÅ‚ i porzuciÅ‚. Ale sam również mam zÅ‚amane życie. WalczÄ™ z sobÄ… nadal. Codziennie jestem na Mszy Å›w., modlÄ™ siÄ™ na różaÅ„cu i odmawiam koronkÄ™ do MiÅ‚osierdzia Bożego. Bez modlitwy nie miaÅ‚bym żadnych szans wytrwać w postanowieniu. ZaczÄ…Å‚em regularnie chodzić do spowiedzi. CaÅ‚y czas toczÄ™ wewnÄ™trznÄ… walkÄ™... Jakże trudno jest zapomnieć i pokochać na nowo żonÄ™. Jak trudno nie zadzwonić pod znany numer telefonu, jak trudno nie zostawić listu w umówionym miejscu, wreszcie, jak trudno nie myÅ›leć o tym wszystkim. Ale jeÅ›li Bóg z nami, to któż przeciwko nam...
DedykujÄ™ ten list wszystkim mÅ‚odym nauczycielom i dziewczÄ™tom, których pociÄ…ga wzajemny urok i swoista odmienność. Nie dajcie siÄ™ wciÄ…gnąć w podobnÄ… historiÄ™. ZÅ‚y czuwa i natychmiast wykorzystuje najmniejsze symptomy zainteresowania. PoczÄ…tek jest zawsze niewinny i motywy caÅ‚kiem szlachetne. Trzeba znać granice i czuwać, czuwać caÅ‚y czas. Różnica wieku nie gra tu roli, czÄ™sto ten starszy jest nieodpowiedzialny, bardzo naiwny. A ZÅ‚y tylko na to czeka. Potrafi tak omamić czÅ‚owieka, że ten nie chce wcale sÅ‚uchać Boga i ludzi. Jest przekonany, że skoro „kocha”, robi dobrze, nagina do swojej sytuacji przykazania Boże i naukÄ™ KoÅ›cioÅ‚a. Szuka w nich sprzecznoÅ›ci i odrzuca niepasujÄ…ce do sytuacji treÅ›ci. Wchodzi w otchÅ‚aÅ„ grzechu... Jednak nawet tam dociera Zbawca, wystarczy Mu tylko powiedzieć, gdy zapyta: „Co chcesz, abym ci uczyniÅ‚?” „ChcÄ™ przejrzeć, Panie!”