Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 1/2008 → Rodzina
Jestem tÄ…, która powiedziaÅ‚a życiu "nie". To straszne... Wtedy nie zdawaÅ‚am sobie sprawy z ogromu zÅ‚a, którego dokonaÅ‚am. Wówczas byÅ‚am daleko od Boga, od KoÅ›cioÅ‚a. ZapÄ™dzona w dziaÅ‚aniu zawodowym, przesiÄ…kniÄ™ta ideÄ… rozwoju kierunku, w którym pracowaÅ‚am, żyÅ‚am w przekonaniu, że to jest najważniejsze. Åšwiadomość jeszcze jednego dziecka przerażaÅ‚a mnie wobec perspektywy kariery i sukcesu.
Lekarz, który znaÅ‚ mojÄ… sytuacjÄ™ zawodowÄ… i życiowÄ…, zawyrokowaÅ‚: „Musi pani zrobić »to« dla dobra swoich dzieci”. Tak jakby To, co siÄ™ poczęło, nie byÅ‚o moim dzieckiem, nie byÅ‚o czÅ‚owiekiem. UczepiÅ‚am siÄ™ wtedy tej kÅ‚amliwej filozofii, bo byÅ‚a mi wygodna. UważaÅ‚am, że w ten sposób moja kariera bÄ™dzie „zabezpieczona” dla „dobra moich dzieci”. Nie chcÄ…c jej stracić, straciÅ‚am zatem dziecko. ByÅ‚am wówczas gÅ‚ucha na Boże ostrzeżenie: „ChoćbyÅ› caÅ‚y Å›wiat zyskaÅ‚, a Boga straciÅ‚, nic nie zyskaÅ‚eÅ›”.
DziÅ›, kiedy piszÄ™ te sÅ‚owa, nie mogÄ™ sobie wyobrazić, jak mogÅ‚am podjąć takÄ… decyzjÄ™. Å»yÅ‚am w jakimÅ› obÅ‚Ä…kaÅ„czym poÅ›piechu, pracÄ… od Å›witu do nocy, bez chwili refleksji, w zapÄ™dzeniu… Moja matka wypeÅ‚niaÅ‚a z poÅ›wiÄ™ceniem obowiÄ…zki, które powinny byÅ‚y należeć do mnie. Nigdy nie oÅ›mieliÅ‚am siÄ™ jej powiedzieć, że chcÄ™ usunąć dziecko.
Bóg daÅ‚ mi znak, bym zawróciÅ‚a z tej drogi. Moja maÅ‚a córeczka dostaÅ‚a ataku histerycznego pÅ‚aczu, by mnie zatrzymać. Nie odczytaÅ‚am tego znaku. Nie dopuszczaÅ‚am do siebie Å›wiadomoÅ›ci ogromu zÅ‚a. „Prawo” popieraÅ‚o mojÄ… decyzjÄ™…
Gdy wróciÅ‚am, coÅ› siÄ™ we mnie zaÅ‚amaÅ‚o. PÅ‚akaÅ‚am dÅ‚ugo. Ogarnęło mnie uczucie ogromnej pustki, jakby czerÅ„ wlaÅ‚a siÄ™ do mojego serca. Później moje sumienie przysypaÅ‚a „atrakcyjność” spraw zawodowych i trudnoÅ›ci dnia codziennego, wiÄ…zania koÅ„ca z koÅ„cem w peerelowskiej rzeczywistoÅ›ci. Moje losy tak siÄ™ potoczyÅ‚y, że nie zrobiÅ‚am planowanej kariery. Teraz, z perspektywy lat, widzÄ™, jak bardzo potrzebne byÅ‚o to dziecko w naszej rodzinie. WierzÄ™, że dziÄ™ki niemu wiele spraw uÅ‚ożyÅ‚oby siÄ™ inaczej, lepiej, szczęśliwiej...
Z czasem dojrzewaÅ‚a we mnie Å›wiadomość ogromu mojej winy. Moje małżeÅ„stwo siÄ™ zaÅ‚amaÅ‚o, wÅ‚aÅ›ciwie przestaÅ‚o istnieć. WykonywaÅ‚am wszystko automatycznie. OgarniaÅ‚a mnie coraz wiÄ™ksza pustka wewnÄ™trzna i coraz wiÄ™ksza rozpacz. Bóg w swojej dobroci wybaczyÅ‚ mi w sakramencie pojednania, ale ja nie mogÅ‚am sobie wybaczyć. W miarÄ™ upÅ‚ywu lat żal narastaÅ‚ we mnie coraz bardziej. Każde sÅ‚owo dotyczÄ…ce aborcji odbijaÅ‚o siÄ™ ukÅ‚uciem w moim sercu. Widok maÅ‚ego dziecka kojarzyÅ‚ mi siÄ™ zawsze z pytaniem: „Dlaczego ja nie pozwoliÅ‚am mojemu dziecku Å›miać siÄ™, biegać, kochać… Boże! Dlaczego?...”. CzuÅ‚am, że już sama nie potrafiÄ™ nikogo kochać. NarastaÅ‚ we mnie jakiÅ› mur, który odgradzaÅ‚ mnie od moich bliskich, chociaż na zewnÄ…trz mogÅ‚o siÄ™ wydawać, że ze mnÄ… nic siÄ™ nie dziaÅ‚o.
KiedyÅ›, bÄ™dÄ…c z mężem za granicÄ…, natrafiÅ‚am w katolickim koÅ›ciele na nabożeÅ„stwo dla rodziców, którzy utracili dzieci przez aborcjÄ™. Poza ksiÄ™dzem nabożeÅ„stwo to prowadziÅ‚a siostra zakonna oraz pewna mÅ‚oda kobieta, która miaÅ‚a przemówienie. Nie rozumiaÅ‚am wszystkiego, ale zorientowaÅ‚am siÄ™, że ona też byÅ‚a ofiarÄ… aborcji. W modlitwach powierzano Bogu dzieci, którym nie pozwolono siÄ™ urodzić. W koÅ›ciele byÅ‚a grupa ludzi, mężczyzn i kobiet, którzy modlili siÄ™ razem z ksiÄ™dzem. Po nabożeÅ„stwie kobieta i zakonnica wzięły wiÄ…zankÄ™ biaÅ‚ych kwiatów, uÅ‚ożonÄ… tak, jakby to byÅ‚ becik z niemowlÄ™ciem. PodchodziÅ‚y do każdej Å‚awki i wrÄ™czaÅ‚y wszystkim do potrzymania. Kiedy podeszÅ‚y do mnie, czuÅ‚am, jakby spomiÄ™dzy biaÅ‚ych goździków wysunęła siÄ™ gÅ‚ówka mojego dziecka. PrzytuliÅ‚am wiÄ…zankÄ™ do piersi, jakbym przyjęła to dziecko do swego okaleczonego Å‚ona – do Å‚ona, które staÅ‚o siÄ™ pustÄ… trumnÄ…... Boże, jaka to straszna prawda...
Wtedy, w tym koÅ›ciele nadaÅ‚am imiÄ™ swemu nienarodzonemu dziecku. ZdaÅ‚am sobie sprawÄ™, że istnieje ono u Boga. Po nabożeÅ„stwie rozwiÄ…zano wiÄ…zankÄ™ i każdy mógÅ‚ zabrać parÄ™ goździków. Do tego dodano dÅ‚ugie, biaÅ‚e Å›wiece, do zapalenia w domu podczas modlitwy.
Tego dnia – wÅ‚aÅ›ciwie już w nocy – „budowaÅ‚am” w sobie moje dziecko. WyobrażaÅ‚am sobie jego pÅ‚eć, oczy, wÅ‚osy… TuliÅ‚am je w ramionach i bolaÅ‚am. BudziÅ‚am w sobie miÅ‚ość, budziÅ‚am czÅ‚owieczeÅ„stwo. Zapalone Å›wiece stapiaÅ‚y siÄ™ powoli, aż zgasÅ‚y. Ich gasnÄ…ce pÅ‚omienie przywiodÅ‚y mnie do rzeczywistoÅ›ci, do rozpaczy…
I wtedy otworzyÅ‚am pismo katolickie, które przyniosÅ‚am z przedsionka koÅ›cioÅ‚a. ByÅ‚ tam artykuÅ‚ zatytuÅ‚owany Zwróć siÄ™ do Chrystusa. Odpowiedź skierowana do takiej samej kobiety jak ja. Odpowiedź skierowana do mnie. To zdanie rozbrzmiaÅ‚o we mnie jak nadzieja. „Zwróć siÄ™ do Chrystusa”... To najgÅ‚Ä™bsza prawda Å›wiata. Zwróć siÄ™ do Chrystusa, którego krew spÅ‚ynęła razem z krwiÄ… twojego zamordowanego dziecka. Do Chrystusa, który dobrowolnie zdaÅ‚ siÄ™ na mÄ™kÄ™ i Å›mierć na krzyżu – za nas wszystkich. Zwróć siÄ™ do Chrystusa, który przyszedÅ‚ dla grzeszników, zagubionych i nieszczęśliwych, którego serce jest otwarte w Å‚asce i miÅ‚osierdziu dla każdego. Zwróć siÄ™ do Chrystusa, oddaj Mu swoje dziecko. Zwróć z pokorÄ… i miÅ‚oÅ›ciÄ… tÄ™ ÅšwiÄ™tość, jakÄ… jest CzÅ‚owiek, który jest wÅ‚asnoÅ›ciÄ… Boga. Umieść duszÄ™ twojego biednego dziecka w NajÅ›wiÄ™tszym Sercu Jezusa i oddaj w matczyne rÄ™ce Niepokalanej.
Tak wiele zrozumiaÅ‚am tej nocy. ZrozumiaÅ‚am, że dziecko moje jest i byÅ‚o w rÄ™ku Boga. Å»e jest osobÄ…, bytem niezniszczalnym. Ta Å›wiadomość pogÅ‚Ä™biÅ‚a ogrom mojej winy. Zaczęłam modlić siÄ™ do mojego dziecka, proszÄ…c je o przebaczenie. Modlić za nie siÄ™ tak samo, jak modlÄ™ siÄ™ za dusze swoich bliskich, których Pan powoÅ‚aÅ‚ już do siebie. Nie mogÄ™ przywrócić życia mojemu dziecku. Ale jest Bóg. Pan życia i Å›mierci. Pan Odkupienia i Odrodzenia. Jakaż cudowna jest gÅ‚Ä™bia naszej wiary i dar Chrystusa! Jak straszny byÅ‚by Å›wiat bez Niego! Jakąż Å‚askÄ… jest bezmiar Jego miÅ‚osierdzia!
Nie mogÄ™ przywrócić życia mojemu dziecku, ale mogÄ™ szerzyć dobro. Widzieć twarz mojego dziecka jako twarz Chrystusa w oczach każdego czÅ‚owieka, który potrzebuje pomocy. Walczyć o każde dziecko, które jest zagrożone czy nieszczęśliwe, o każdego czÅ‚owieka, Wiem, że ogrom Bożego miÅ‚osierdzia i przebaczenia jest bez granic, ale ogrom tego, co uczyniÅ‚am, szczególnie mnie zobowiÄ…zuje. Tylko w ten sposób mogÄ™ starać siÄ™ o zadośćuczynienie. Pozostaje jeszcze modlitwa. Modlitwa grzesznego i sÅ‚abego czÅ‚owieka, który nic nie potrafi uczynić bez woli Pana. Modlitwa peÅ‚na pokory za przeciwstawienie siÄ™ woli Bożej.
Bóg swojÄ… Å‚askÄ… leczy mojÄ… duszÄ™, ale żal pozostanie we mnie do koÅ„ca. Ten żal wybucha, kiedy trzymam ciepÅ‚Ä… rÄ…czkÄ™ znajomego niemowlÄ™cia, gdy czytam o matkach, które przyjęły dziecko z miÅ‚oÅ›ciÄ… – nawet wtedy, gdy groziÅ‚o im to utratÄ… życia. Kiedy myÅ›lÄ™, jak inne byÅ‚oby życie naszej rodziny i moje, gdyby to siÄ™ nie staÅ‚o. ZazdroszczÄ™ tym prawdziwym kobietom i matkom. Boże, stanÄ™ przed TobÄ… jak Magdalena. Pozwól mi chociaż umyć Å‚zami Twoje ÅšwiÄ™te Stopy.
Kiedy sÅ‚yszÄ™, co gÅ‚oszÄ… „bojowniczki” o prawa kobiet, o wyzwolenie, o prawo do aborcji, do wyboru, to myÅ›lÄ™, jak sÄ… one nieÅ›wiadome spustoszenia i cierpienia, jakie przez caÅ‚e życie noszÄ… w sobie te, które uwierzyÅ‚y, że poczÄ…tki ciąży to jeszcze nie jest dziecko. Ludzkiego sumienia nie zagÅ‚uszy czas ani kÅ‚amstwo, ani obÅ‚uda. Bóg upomni siÄ™ o swojÄ… wÅ‚asność.
Politycy, którzy morderstwo aborcyjne nazywajÄ… „prawem”, wprowadzajÄ… w tragiczny bÅ‚Ä…d ludzi, którzy w swojej niedojrzaÅ‚oÅ›ci kierujÄ… siÄ™ tym, co jest formalnie dozwolone, a w rzeczywistoÅ›ci popeÅ‚niajÄ… jeden z najcięższych grzechów obecnych czasów. Zapis proaborcyjny w konstytucji paÅ„stwa przekreÅ›la prawdziwość i wiarygodność wszystkich ustaleÅ„ zawartych w tym dokumencie. Tak samo dziaÅ‚ajÄ… lekarze, którzy zamiast chronić życie, unicestwiajÄ… je.
Zamykamy do wiÄ™zieÅ„ ludzi, którzy popeÅ‚nili przestÄ™pstwo w afekcie, a później pokutujÄ… za to przez caÅ‚e życie. Tych zaÅ›, którzy przyczyniajÄ… siÄ™ do zbrodni na najsÅ‚abszych i do cierpieÅ„ moralnych wielu ludzi, wspóÅ‚czesny porzÄ…dek wynosi na szczyty wÅ‚adzy i godnoÅ›ci. A przecież oni noszÄ… na sobie odpowiedzialność za to, co siÄ™ dzieje w duszach ludzkich – duszach tych, którzy odstÄ…pili od niezbywalnych praw Bożych. ZresztÄ… oni sami powinni dziÄ™kować Bogu za dar życia. Nie istnieliby, gdyby ich matki powiedziaÅ‚y życiu „nie”, jak proponujÄ…, aby uczyniÅ‚y to inne kobiety.
Papież Jan PaweÅ‚ II w Evangelium vitae, zwracajÄ…c siÄ™ do kobiet, które cierpiÄ… z powodu wyrzutów sumienia za Å›mierć swojego nienarodzonego dziecka, nakÅ‚ania je do wspóÅ‚pracy w obronie innych dzieci i ich matek. Pisze: „BÄ™dziecie mogÅ‚y uczynić swoje bolesne Å›wiadectwo jednym z najbardziej wymownych argumentów w obronie prawa wszystkich do życia. »Krew mÄ™czenników«, jakimi sÄ… nienarodzone dzieci, bÄ™dzie wówczas mogÅ‚a wydawać swoje owoce”.
Sposobów na danie Å›wiadectwa jest wiele. Od czynnego zaangażowania siÄ™ w obronÄ™ życia poprzez przekazywanie i upowszechnianie Å›wiadectwa o wÅ‚asnych bolesnych przeżyciach do zaangażowania siÄ™ w bezpoÅ›redniÄ… pomoc dla matek i dzieci, zarówno w formie finansowego wsparcia, jak i ofiarowania swojego czasu. Niezmiernie istotna jest modlitwa, a zwÅ‚aszcza różaniec ofiarowany za dzieci nienarodzone i ich rodziców, oraz duchowa adopcja dziecka nienarodzonego, aby mogÅ‚o siÄ™ szczęśliwie narodzić.
Szczególnie warte polecenia sÄ… staÅ‚e wpÅ‚aty do funduszu misyjnego na rzecz utrzymania dziecka w tzw. krajach Trzeciego Åšwiata. Åšwiadomość, że jedno dziecko na Å›wiecie nie jest gÅ‚odne i ma zapewnione podstawowe potrzeby życiowe, bardzo uspakaja. Dobro, które siÄ™ czyni, pozwala powrócić z rozpaczy do życia. Pozwala na napeÅ‚nienie serca nadziejÄ… i miÅ‚oÅ›ciÄ…, którÄ… duchowo można przekazać swojemu nienarodzonemu dziecku. Dziecku, które tej miÅ‚oÅ›ci od nas nie doznaÅ‚o. Można w gÅ‚Ä™bi serca mu powiedzieć, że jest kochane przez czyny dokonane w jego imieniu. CzyniÄ…c dobro dla innych, buduje siÄ™ siebie. Pozwala to na powrót radoÅ›ci do serca – do serca, w którym jest miÅ‚ość ofiarowana swojemu nienarodzonemu dziecku, które istnieje w sercu NajmiÅ‚osierniejszego Boga.
PragnÄ™, aby moje Å›wiadectwo mogÅ‚o przyczynić siÄ™ do tego, aby przyszÅ‚e matki, które podlegajÄ… wahaniom, wybraÅ‚y w każdych okolicznoÅ›ciach życie, a przez to wybraÅ‚y ogromnÄ… radość i niezmierne szczęście z przyjÄ™cia nowego czÅ‚owieka, którym obdarzyÅ‚ je Pan Bóg. „Wszystko, co uczyniliÅ›cie jednemu z tych braci moich najmniejszych, MnieÅ›cie uczynili” (Mt 25, 40).