Autor: Maria Winowska,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 5/2004 → Temat numeru
W okresie komunistycznym w małym miasteczku na Węgrzech dziesięcioletnia Angelika wraz z koleżankami daje świadectwo głębokiej wiary, przeciwstawiając się ateistycznej ideologii wpajanej przez nauczycielkę. Historię opowiada o. Norbert, proboszcz jednej z węgierskich parafii.
Nauczycielka w tamtejszej szkole dla dziewczÄ…t byÅ‚a walczÄ…cÄ… ateistkÄ…. Program nauczania pani Gertrudy byÅ‚ prosty i sprowadzaÅ‚ siÄ™ do jednego celu: uksztaÅ‚tować maÅ‚e bezbożnice. WykorzystywaÅ‚a ona każdÄ… okazjÄ™, by oÅ›mieszać, oczerniać i znieważać wiarÄ™ swoich podopiecznych. Uwzięła siÄ™ szczególnie na te uczennice, które przyjmowaÅ‚y czÄ™sto KomuniÄ™ Å›w.
W klasie IV A najlepiej uczyÅ‚a siÄ™ Angelika. ByÅ‚a ona nie tylko zdolnÄ…, ale także dobrÄ… i uczynnÄ… dziewczynkÄ…, przez co zyskaÅ‚a sobie sympatiÄ™ koleżanek. Pewnego dnia poprosiÅ‚a mnie, abym wyraziÅ‚ zgodÄ™, by przystÄ™powaÅ‚a codziennie do Komunii Å›w. (wówczas dzieci musiaÅ‚y mieć pozwolenie od kapÅ‚ana na czÄ™ste przyjmowanie CiaÅ‚a Chrystusa). ZapytaÅ‚em jÄ…: „Wiesz, czym to grozi?”. OdpowiedziaÅ‚a, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ rezolutnie: „Zapewniam ksiÄ™dza, że trudno bÄ™dzie jej zÅ‚apać mnie na czymkolwiek. Jeszcze bardziej bÄ™dÄ™ siÄ™ przykÅ‚adać do nauki. ProszÄ™ mi nie odmawiać tej Å‚aski! W dni, w które przyjmujÄ™ Jezusa do swego serca, czujÄ™ siÄ™ umocniona. A poza tym powtarza mi ksiÄ…dz, żebym dawaÅ‚a dobry przykÅ‚ad, a przecież, abym mogÅ‚a być wzorem dla innych, sama muszÄ™ być silna”. ZgodziÅ‚em siÄ™, choć niepokój we mnie pozostaÅ‚.
Od tego momentu lekcje w IV A przeksztaÅ‚ciÅ‚y siÄ™ w prawdziwy pojedynek miÄ™dzy nauczycielkÄ… a dziesiÄ™cioletniÄ… uczennicÄ…. Angelika, choć za każdym razem byÅ‚a Å›wietnie przygotowana do lekcji, staÅ‚a siÄ™ ofiarÄ… ataków nauczycielki. Uczennica trzymaÅ‚a siÄ™ jednak dzielnie i nigdy siÄ™ nie skarżyÅ‚a na upokorzenia, jakie jÄ… spotykaÅ‚y. ZapytaÅ‚em jÄ… raz: „Angeliko, nie jest ci za ciężko?”. „Ależ nie! Pan Jezus przecież znacznie bardziej cierpiaÅ‚, kiedy Nim pogardzano. A ja takich mÄ…k jeszcze nie doÅ›wiadczyÅ‚am”. Pani Gertruda, odkÅ‚adajÄ…c na bok realizowanie programu, ukazywaÅ‚a przed klasÄ… caÅ‚y arsenaÅ‚ argumentów przeciw wierze, na który dziewczynka nie potrafiÅ‚a odpowiedzieć. StaÅ‚a milczÄ…ca, ze spuszczonÄ… gÅ‚owÄ…, powstrzymujÄ…c Å‚zy. WiarÄ™ miaÅ‚a niewzruszonÄ…, ale nie wiedziaÅ‚a, jak jej bronić.
Kilka dni przed Bożym Narodzeniem, dokÅ‚adnie 17 grudnia, pani Gertruda wymyÅ›liÅ‚a okrutnÄ… zabawÄ™, która miaÅ‚a przynieść odpowiedź na „zabobony przejÄ™te od przodków” – jak zwykÅ‚a nazywać wiarÄ™ chrzeÅ›cijan. I tym razem Angelika zostaÅ‚a postawiona w centrum uwagi klasy. Nauczycielka sÅ‚odkim gÅ‚osem rozpoczęła grÄ™:
– Angeliko, co robisz, kiedy rodzice ciÄ™ woÅ‚ajÄ…?
– IdÄ™ do nich – odpowiedziaÅ‚a dziewczynka.
– Åšwietnie. SÅ‚yszysz ich woÅ‚anie i natychmiast przychodzisz, jak mÄ…dra dziewczynka. A co siÄ™ dzieje, kiedy rodzice woÅ‚ajÄ… kominiarza?
– Przychodzi – odpowiedziaÅ‚a uczennica. Jej maÅ‚e serce uderzaÅ‚o mocno. Dziecko spodziewaÅ‚o siÄ™ czyhajÄ…cej w rozmowie puÅ‚apki, ale nie dostrzegÅ‚o jej jeszcze. Pani Gertruda tymczasem kontynuowaÅ‚a swojÄ… rozgrywkÄ™:
– Bardzo dobrze, moje dziecko. Kominiarz przychodzi, ponieważ żyje. Po chwili dodaÅ‚a:
– Ty także przychodzisz, ponieważ żyjesz. Ale przypuśćmy, że rodzice zawoÅ‚ajÄ… zmarÅ‚Ä… babciÄ™. Czy przyjdzie?
– Nie sÄ…dzÄ™.
– Brawo! A jeÅ›li zawoÅ‚ajÄ… Czerwonego Kapturka, SierotkÄ™ MarysiÄ™ czy Kota w butach, to czy ktoÅ› z nich przyjdzie?
– Nie, bo sÄ… to postacie z bajek.
– Doskonale, doskonale – triumfowaÅ‚a nauczycielka – Widzicie wiÄ™c, dzieci, że ci, którzy istniejÄ…, odpowiadajÄ… na woÅ‚anie. Ci zaÅ›, którzy nie odpowiadajÄ…, nie żyjÄ… naprawdÄ™ albo przestali już istnieć.
– Tak – odpowiedziaÅ‚a klasa chórem.
– A teraz zrobimy maÅ‚e doÅ›wiadczenie. Nauczycielka zwróciÅ‚a siÄ™ do Angeliki:
– Wyjdź na chwilÄ™ z klasy.
Dziewczynka zawahała się na moment, po czym posłusznie wyszła z ławki. Drzwi głośno zamknęły się za jej drobną sylwetką.
Angelika wróciÅ‚a do klasy, coraz mniej rozumiejÄ…c caÅ‚Ä… tÄ™ sytuacjÄ™. Nauczycielka zaÅ› zmierzaÅ‚a do celu:
– Zgadzacie siÄ™ ze mnÄ…, prawda? JeÅ›li woÅ‚acie kogoÅ›, kto żyje, ten przychodzi. JeÅ›li woÅ‚acie kogoÅ›, kto nie istnieje, ten nie przychodzi, bo nie może przyjść. Angelika żyje, sÅ‚yszy was, wiÄ™c kiedy jÄ… woÅ‚acie, przychodzi. Przypuśćmy teraz, że zawoÅ‚acie DzieciÄ…tko Jezus. SÄ… poÅ›ród was tacy, którzy wierzÄ… jeszcze w DzieciÄ…tko Jezus?
NastaÅ‚a chwila milczenia. Potem parÄ™ gÅ‚osów nieÅ›miaÅ‚o odpowiedziaÅ‚o:
– Tak, tak...
– A ty, moje dziecko, wierzysz, że DzieciÄ…tko Jezus sÅ‚yszy, kiedy je woÅ‚asz?
Angelika odpowiedziała z nagłym zapałem:
– Tak, wierzÄ™, że mnie sÅ‚yszy!
– Bardzo dobrze. Zrobimy zatem nowy eksperyment. Wszystkie widziaÅ‚yÅ›cie, że przed chwilÄ… Angelika przyszÅ‚a do klasy, jak jÄ… zawoÅ‚aÅ‚yÅ›cie, prawda? JeÅ›li DzieciÄ…tko Jezus istnieje, usÅ‚yszy wasze woÅ‚anie. WoÅ‚ajcie wiÄ™c gÅ‚oÅ›no: „Przyjdź, DzieciÄ…tko Jezus!”. No proszÄ™, wszyscy razem: trzy-czte-ry...
– Otóż to! Oto mój dowód! Boicie siÄ™ zawoÅ‚ać DzieciÄ…tka Jezus, bo dobrze wiecie, że nie przyjdzie. A jeÅ›li was nie sÅ‚yszy, to dlatego, że nie istnieje, tak samo jak nie istnieje Czerwony Kapturek, Sierotka Marysia czy Kot w butach. Przecież nikt nie bierze poważnie tych bajek, bo dobrze wie, że nie sÄ… one prawdziwe.
Dzieci w dalszym ciągu milczały, osłupiałe tym, co usłyszały. Uderzyła je waga argumentu. Powoli, jedno za drugim, zaczynały poddawać się zwątpieniu. Skoro Dzieciątko Jezus istnieje, to dlaczego Go nie można zobaczyć? Nauczycielka, widząc zamęt w klasie, triumfowała. Nagle wydarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego: Angelika wyszła na środek klasy i z błyskiem w oku powiedziała:
– No wÅ‚aÅ›nie, zawoÅ‚amy Je. SÅ‚yszycie? Wszystkie razem: „Przyjdź, DzieciÄ…tko Jezus!”.
Koleżanki porozumiewawczo wymieniÅ‚y spojrzenia miÄ™dzy sobÄ… i zaraz wstaÅ‚y, chwyciÅ‚y siÄ™ za rÄ™ce i z sercami przepeÅ‚nionymi wielkÄ… nadziejÄ… zawoÅ‚aÅ‚y: – Przyjdź, DzieciÄ…tko Jezus!
Takiej reakcji nauczycielka się nie spodziewała. Instynktownie wycofała się i utkwiła wzrok w Angelikę. Nastała chwila złowrogiej ciszy, po czym znowu rozległ się głos dziecka:
– Jeszcze raz!
Dziewczynki woÅ‚aÅ‚y DzieciÄ…tko Jezus, choć nie patrzyÅ‚y w kierunku drzwi. Ich wzrok skierowany byÅ‚ przed siebie i na znajdujÄ…cÄ… siÄ™ w tej perspektywie AngelikÄ™. Tymczasem drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ bezszelestnie. Uczennice mimowolnie spojrzaÅ‚y w stronÄ™ wyjÅ›cia z sali, gdyż – jak później relacjonowaÅ‚y – „nagle w tym miejscu skupiÅ‚o siÄ™ caÅ‚e Å›wiatÅ‚o dzienne”. Jasność stawaÅ‚a siÄ™ coraz wiÄ™ksza, aż w koÅ„cu utworzyÅ‚a coÅ› jakby krÄ…g ze Å›wiatÅ‚a. Dziewczynki wystraszyÅ‚y siÄ™ niespodziewanego zjawiska, ale nie zdążyÅ‚y nawet krzyknąć ze strachu, gdyż nagle kula Å›wietlna uchyliÅ‚a siÄ™ i ukazaÅ‚ siÄ™ w niej chÅ‚opczyk. Dziecko uÅ›miechnęło siÄ™ do klasy, ale nic nie powiedziaÅ‚o. Jak wspominaÅ‚y potem uczestniczki tego niezwykÅ‚ego zdarzenia, „tak zachwycajÄ…cej osoby jeszcze w życiu nie widziaÅ‚y”, a „jej obecność byÅ‚a wielkÄ… sÅ‚odyczÄ…”. „ChÅ‚opczyk byÅ‚ ubrany na biaÅ‚o i przypominaÅ‚ sÅ‚oneczko”. Uczennice pozbyÅ‚y siÄ™ lÄ™ku i ogarnęła je radość. Niektóre dziewczynki skarżyÅ‚y siÄ™ na ból oczu od blasku bijÄ…cego od maÅ‚ego Jezusa, inne natomiast mogÅ‚y kontemplować Go bez problemu. ChÅ‚opczyk nic nie mówiÅ‚, tylko uÅ›miechaÅ‚ siÄ™, na koniec zniknÄ…Å‚ w kuli Å›wiatÅ‚a, która także pomaÅ‚u rozmyÅ‚a siÄ™; drzwi zaÅ› same po cichu zamknęły siÄ™. CaÅ‚e wydarzenie trwaÅ‚o... chwilÄ™? Kwadrans? GodzinÄ™? W tej kwestii zdania sÄ… podzielone. Z pewnoÅ›ciÄ… nie przekroczyÅ‚o ono czasowych granic jednej lekcji. Zachwycone dziewczynki z wrażenia nie byÅ‚y w stanie wydać z siebie dźwiÄ™ku. CiszÄ™ jednak przerwaÅ‚ przeraźliwy krzyk nauczycielki: „On przyszedÅ‚! On przyszedÅ‚!”. Po czym pani Gertruda wybiegÅ‚a z sali, trzaskajÄ…c za sobÄ… drzwiami. Angelika natomiast „wyglÄ…daÅ‚a, jakby budziÅ‚a siÄ™ ze snu, marzenia”. PowiedziaÅ‚a po prostu:
– Widzicie, On istnieje. A teraz zÅ‚óżmy Mu dziÄ™kczynienie.
Wszystkie dziewczynki posÅ‚usznie upadÅ‚y na kolana i zmówiÅ‚y „Ojcze nasz”, „ZdrowaÅ› Maryjo”, „ChwaÅ‚a Ojcu”. Potem zadzwoniÅ‚ dzwonek i uczennice wyszÅ‚y na przerwÄ™.
Historia oczywiÅ›cie zaraz siÄ™ wydaÅ‚a. Pani Gertruda bowiem powtarzaÅ‚a na okrÄ…gÅ‚o: „On przyszedÅ‚! On przyszedÅ‚!”. W takim stanie nie mogÅ‚a pozostać dÅ‚użej w szkole. Nauczycielka ostatecznie zostaÅ‚a skierowana do domu dla umysÅ‚owo chorych. PróbowaÅ‚em siÄ™ z niÄ… spotkać, ale na próżno. Nie pozwalano bowiem księżom wchodzić do budynku dla obÅ‚Ä…kanych. Angelika natomiast po skoÅ„czeniu szkoÅ‚y zajęła siÄ™ pomaganiem mamie przy mÅ‚odszym rodzeÅ„stwie. MyÅ›lÄ™, że powoli dojrzewaÅ‚o w niej powoÅ‚anie, ale od czasu jak opuÅ›ciÅ‚em WÄ™gry, nie mam wiadomoÅ›ci na jej temat.