Autor: Świadectwo,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 5/2003 → Temat numeru
DziÅ› mam dwadzieÅ›cia osiem lat. JedenaÅ›cie lat temu, jako uczeÅ„ trzeciej klasy liceum rozpoczÄ…Å‚em uprawianie sztuk walki. ZaczÄ…Å‚em od karate, ale mojÄ… prawdziwÄ… fascynacjÄ… już wczeÅ›niej byÅ‚o aikido. Wkrótce też zaczÄ…Å‚em je uprawiać.
Aikido okazaÅ‚o siÄ™ miÅ‚oÅ›ciÄ… mojego życia. Szybko robiÅ‚em postÄ™py. Po dwóch latach zostaÅ‚em instruktorem, co siÄ™ rzadko zdarza, bo to bardzo trudna dyscyplina. Wkrótce zostaÅ‚em zaliczony do tzw. uchi – deshi, czyli bezpoÅ›rednich uczniów mistrza. TrenowaÅ‚em przez sześć dni w tygodniu, po trzy – cztery godziny dziennie. O 5:30
pierwszy trening z mistrzem, od 18 do 20 trening z moimi uczniami i późnym wieczorem ostatni trening dla grupy zaawansowanej w mojej sekcji. Kierunek studiów (archeologia) wybraÅ‚em taki a nie inny, bo w informatorze o studiach uniwersyteckich byÅ‚ to pierwszy alfabetycznie kierunek o tak maÅ‚ej iloÅ›ci zajęć w tygodniu. Wówczas miaÅ‚em opracowany caÅ‚y scenariusz życia rozpisany na kolejne lata. Za dwa – trzy lata pierwszy dan, po trzech nastÄ™pnych drugi, a wtedy moja pierwsza, wÅ‚asna szkoÅ‚a aikido, za kilka lat nastÄ™pna. I tak dalej. BraÅ‚em udziaÅ‚ w sesjach treningowych z mistrzami japoÅ„skimi w kilku krajach europejskich, bo oni w koÅ„cu byli dla mnie najwiÄ™kszymi autorytetami.
Pewnego dnia do mojej sekcji przyszedÅ‚ list od czÅ‚owieka, który w Polsce dwadzieÅ›cia lat temu zainicjowaÅ‚ tÄ™ dyscyplinÄ™. ZrezygnowaÅ‚ z aikido ze wzglÄ™du na silny kryzys zwiÄ…zany z niemożnoÅ›ciÄ… pogodzenia wiary w Jezusa z ideologiÄ… wschodnich sztuk walki. Ten list byÅ‚ bardzo intymnym Å›wiadectwem i wywarÅ‚ na mnie silne wrażenie. PozostaÅ‚o także pytanie o podstawÄ™ jego decyzji. WydawaÅ‚o mi siÄ™, że jedno z drugim nie ma zwiÄ…zku.
Moim kolegÄ…, także instruktorem z dÅ‚ugim stażem, byÅ‚ chÅ‚opak, który uczestniczyÅ‚ w spotkaniach modlitewnych Odnowy Charyzmatycznej. Nagle przestaÅ‚ przychodzić na treningi. Po dÅ‚uższym czasie spotkaÅ‚em go przypadkiem na ulicy i zapytaÅ‚em o powód jego nieobecnoÅ›ci. OdpowiedziaÅ‚ mi, że na treningach przed i po medytacji kÅ‚ania siÄ™ wizerunkowi nieżyjÄ…cego już mistrza Ueshiby, zaÅ‚ożyciela aikido. W koÅ›ciele robi to samo przed tabernakulum. Ten sam czyn, ale jego podmiot jest inny. W koÅ„cu musiaÅ‚ zdecydować, co wybrać i wybraÅ‚ Jezusa. To również zlekceważyÅ‚em, widzÄ…c w tym zbyt gÅ‚Ä™bokÄ… interpretacjÄ™. WÄ…tpliwoÅ›ci wynikÅ‚e z tych zdarzeÅ„ narastaÅ‚y we mnie, zwÅ‚aszcza, że nagle zaczÄ…Å‚em dostrzegać różnego rodzaju patologie wynikÅ‚e z uprawiania aikido u moich uczniów: nadpobudliwość, agresjÄ™, jakÄ…Å› pogardÄ™ dla innych; to wszystko u ludzi zajmujÄ…cych siÄ™ sztukÄ… walki tak finezyjnÄ… i, co najważniejsze, uważanÄ… za najbardziej defensywnÄ… i Å‚agodnÄ… wÅ›ród wschodnich sztuk walki. KiedyÅ› czytaÅ‚em przypadkiem Pismo ÅšwiÄ™te i natrafiÅ‚em na fragment mówiÄ…cy, że nie wolno kÅ‚aniać siÄ™ obcym bogom. Ten jeden wers wryÅ‚ mi siÄ™ w umysÅ‚ jak drzazga. ByÅ‚em jednak tak zaangażowany, że nie mogÅ‚em po prostu zrezygnować, zrezygnować z caÅ‚ego życia, które zbudowaÅ‚em na aikido. Ale wÄ…tpliwoÅ›ci byÅ‚y i nie dawaÅ‚y mi spokoju, zwÅ‚aszcza caÅ‚a „liturgia” zwiÄ…zana z treningiem – ukÅ‚ony, medytacja, adoracja mistrzów i biaÅ‚ej broni (trenowaÅ‚em także sztukÄ™ miecza – iaido). Pewnego dnia, zapewne nie do koÅ„ca Å›wiadomie, powiedziaÅ‚em Bogu, że jeżeli w tym, co robiÄ™ jest coÅ› zÅ‚ego, to niech siÄ™ o tym przekonam. Ale niech siÄ™ przekonam tak do koÅ„ca, żeby nigdy w życiu później nie mieć wÄ…tpliwoÅ›ci, czy moja decyzja rezygnacji byÅ‚a sÅ‚uszna w koÅ„cu miaÅ‚bym zacząć życie od poczÄ…tku. Wkrótce miaÅ‚em pożaÅ‚ować tej proÅ›by.
Treningi zaczynaÅ‚y siÄ™ i koÅ„czyÅ‚y medytacjÄ…, w której chodzi o uzyskanie kontroli nad ki. Ki to bezosobowa energia Uniwersum, dajÄ…ca poczÄ…tek i koniec wszystkim zjawiskom i istotom żywym w kosmosie. W każdej sztuce walki ćwiczenia fizyczne to tylko Å›rodek do uchwycenia kontaktu z tÄ… mocÄ… na etapie poczÄ…tkowym i później manipulowania niÄ…. W trakcie codziennych medytacji doÅ›wiadczyÅ‚em po dwóch latach czegoÅ› na ksztaÅ‚t stanu niebytu. To, o czym piszÄ™ może brzmieć niewiarygodnie. Przypuszczam, że gdybym to ja sÅ‚uchaÅ‚ takiej opowieÅ›ci, sam jej nie przeżywszy, to bym prawdopodobnie w niÄ… nie uwierzyÅ‚.
W przestrzeni duchowej, którÄ… osiÄ…gaÅ‚em, spotkaÅ‚em istoty duchowe peÅ‚ne, a raczej coÅ›, co okreÅ›liÅ‚bym jako osobowÄ… obecność kogoÅ›, nie doÅ›wiadczalnÄ… inaczej niż przez duchowy kontakt transcendentalny. To zjawisko, fascynujÄ…ce jak nic innego na Å›wiecie, powtarzaÅ‚o siÄ™ za każdym razem w trakcie medytacji. JednoczeÅ›nie wraz z tÄ… osobowÄ… obecnoÅ›ciÄ… we mnie, uruchomiÅ‚y siÄ™ jakby dary paranormalne. DoÅ›wiadczyÅ‚em czegoÅ› na ksztaÅ‚t telepatii, tzn. obudziÅ‚a siÄ™ we mnie ogromna wrażliwość na ludzkie intencje i zamiary. StajÄ…c przed kimÅ› na macie po prostu wiedziaÅ‚em, co ten czÅ‚owiek za chwilÄ™ zrobi. Ponadto zaczÄ…Å‚em odczuwać kumulacje i przepÅ‚yw tej energii, o której wczeÅ›niej pisaÅ‚em. JednoczeÅ›nie objawiać siÄ™ we mnie zaczęły różne choroby o nieznanym źródle. UpÅ‚yw tej energii w trakcie ćwiczeÅ„ powodowaÅ‚ moje caÅ‚kowite wycieÅ„czenie. W rezultacie, majÄ…c 2 m wzrostu, ważyÅ‚em po roku okoÅ‚o 60 kilogramów. To niewiarygodne, ale w takim stanie dysponowaÅ‚em ogromnÄ… siÅ‚Ä… psychicznÄ…. Ludzie bali siÄ™ mnie i nikt nie mógÅ‚ ze mnÄ… wytrzymać sam na sam w jednym pomieszczeniu. CzuÅ‚em siÄ™ bogiem, taka wÅ‚adza nad każdym czÅ‚owiekiem! Wkrótce jednak okazaÅ‚o siÄ™, że to nie ja decydujÄ™ o sobie. BÄ™dÄ…c kiedyÅ› sam w domu, znalazÅ‚em stary różaniec i wziÄ…Å‚em go do rÄ™ki, bo leżaÅ‚ gdzieÅ› w kÄ…cie. W tym momencie usÅ‚yszaÅ‚em potok obscenicznych bluźnierstw. To, co przedtem byÅ‚o efektem medytacji, co uznawaÅ‚em za stan przejÅ›cia w wyższy obszar duchowy, teraz uruchomiÅ‚o siÄ™ bez mojego wpÅ‚ywu. DoznaÅ‚em potwornego uczucia paniki i wybiegÅ‚em z domu. Od tej pory stale towarzyszyÅ‚a mi obecność kogoÅ› zÅ‚ego. ZaczÄ…Å‚em czuć potworny, irracjonalny strach. BaÅ‚em siÄ™ caÅ‚y czas, choć nie byÅ‚o wcale żadnego zdarzenia, które by mogÅ‚o wywoÅ‚ać ten strach. Tak jakby lÄ™k staÅ‚ siÄ™ częściÄ… mojej natury czy cechÄ… charakteru. JednoczeÅ›nie stale przeżywaÅ‚em halucynacje sÅ‚uchowe. SÅ‚yszaÅ‚em ciÄ…gle wulgarne bluźnierstwa, jakby wielu gÅ‚osów, zwÅ‚aszcza pod adresem Matki Bożej. Stale przeÅ›ladowaÅ‚y mnie obsesyjne myÅ›li samobójcze. W moim domu byÅ‚o duże lustro na Å›rodku mieszkania, zaczÄ…Å‚em nagle bez przyczyny bać siÄ™ go, majÄ…c pewność, że zobaczÄ™ w nim coÅ› potwornego.
Te doÅ›wiadczenia nie zmieniÅ‚y mojego życia, nie zrezygnowaÅ‚em z aikido. Dalej byÅ‚em instruktorem. Po roku takiego życia, jako czÅ‚owiek praktycznie nie wierzÄ…cy, zaczÄ…Å‚em pomaÅ‚u domyÅ›lać siÄ™, że moje cierpienia wynikajÄ… z jakichÅ› okultystycznych praktyk, zakamuflowanych w sztukach walki i dziaÅ‚ania demonów. NastÄ™pnego roku staÅ‚o siÄ™ tak, że przyjechaÅ‚ z Anglii pewien mistrz. PostanowiÅ‚em, że bÄ™dÄ™ przez te kilka dni uczestniczyÅ‚ w treningach z nim, po czym zrezygnujÄ™. Moje zniewolenie osiÄ…gnęło bowiem etap, na którym zaczÄ…Å‚em mieć koszmarne halucynacje wzrokowe. Dopiero to wÅ‚aÅ›nie ostatecznie mnie zÅ‚amaÅ‚o. Kiedy skoÅ„czyÅ‚ siÄ™ ostatni trening, w sobotÄ™, wróciÅ‚em do domu i poszedÅ‚em spać ze Å›wiadomoÅ›ciÄ…, że to byÅ‚ mój ostatni trening w życiu. W nocy dostaÅ‚em czegoÅ› podobnego do ataku malarii. PoczuÅ‚em tak silny ból w caÅ‚ym ciele, że zaczÄ…Å‚em skamleć do Jezusa o ratunek. Ten stan wytonowaÅ‚ siÄ™ nad ranem.
PamiÄ™taÅ‚em, że kiedy cztery lata wczeÅ›niej zmarÅ‚ mój dziadek, poszedÅ‚em do spowiedzi i pamiÄ™taÅ‚em ogromne ukojenie, które wówczas przeżyÅ‚em. PojawiÅ‚a siÄ™ we mnie desperacka myÅ›l, że to mnie teraz uratuje. Wieczorem byÅ‚a Msza dla studentów i poszedÅ‚em wczeÅ›niej, wiedzÄ…c, że przed MszÄ… ktoÅ› zawsze siedzi w konfesjonale. WszedÅ‚szy do koÅ›cioÅ‚a, zobaczyÅ‚em ksiÄ™dza, który uczyÅ‚ religii w moim liceum. NienawidziÅ‚em tego czÅ‚owieka. Od dawna mnie namawiaÅ‚, żebym zrezygnowaÅ‚ z aikido, co wzbudziÅ‚o we mnie dużą niechęć do niego i agresjÄ™. ByÅ‚em jednak w takim stanie, że byÅ‚o mi już wszystko jedno. WyspowiadaÅ‚em siÄ™, ale efekt nie byÅ‚ taki, jakiego oczekiwaÅ‚em. W trakcie wysÅ‚uchiwania pouczenia zaczÄ…Å‚em odczuwać tak silne cierpienie jak poprzedniej nocy. W myÅ›lach wyÅ‚em, żeby to siÄ™ wreszcie skoÅ„czyÅ‚o. Po spowiedzi ten stan sprawiÅ‚, że uciekÅ‚em z koÅ›cioÅ‚a i pobiegÅ‚em do mojego mistrza. PowiedziaÅ‚em mu, że rezygnujÄ™, bo nie mogÄ™ dać sobie rady ze sobÄ…. Nie wyjaÅ›niÅ‚em mu, z jakiego powodu. Ten czÅ‚owiek byÅ‚ moim dobrym kolegÄ…, nie miaÅ‚ Å›wiadomoÅ›ci, że z aikido wiąże siÄ™ cokolwiek zÅ‚ego. UszanowaÅ‚ mojÄ… decyzjÄ™. Sam zresztÄ… widziaÅ‚, że od dawna jest coÅ› ze mnÄ… nie tak. WracaÅ‚em caÅ‚kowicie zmiażdżony. JakaÅ› myÅ›l kazaÅ‚a mi wrócić pod koÅ›cióÅ‚. W nocy uklÄ™knÄ…Å‚em i pomyÅ›laÅ‚em, a raczej samo mi siÄ™ jakoÅ› pomyÅ›laÅ‚o: „Weź moje życie, sam nie dam rady. Rób ze mnÄ…, co chcesz”. Z tÄ… myÅ›lÄ… wróciÅ‚em do domu.
Od tej pory zaczÄ…Å‚ siÄ™ prawdziwy czyÅ›ciec. Ledwo zaliczyÅ‚em rok na uczelni. StraciÅ‚em wszystkich przyjacióÅ‚. OkazaÅ‚o siÄ™, że na moim roku znam tylko jednÄ… osobÄ™. OdeszÅ‚a ode mnie dziewczyna. W sumie lepiej, bo tylko jÄ… krzywdziÅ‚em. Niech mi Bóg wybaczy. Wkrótce przeżyÅ‚em jeszcze inne cierpienie ciÄ…gnÄ…ce siÄ™ za mnÄ… do dziÅ›. ZwiÄ…zaÅ‚em siÄ™ z innÄ… kobietÄ…, która mnie nie kochaÅ‚a i po dwóch miesiÄ…cach porzuciÅ‚a.
ZaczÄ…Å‚em chodzić na spotkania modlitewne Odnowy w Duchu ÅšwiÄ™tym, do czego namówiÅ‚a mnie siostra i wspomniany wyżej ksiÄ…dz. Za radÄ… ksiÄ™dza-egzorcysty odbyÅ‚em spowiedź generalnÄ…, co daÅ‚o ten skutek, że wszystkie manifestacje zÅ‚a, które przeżywaÅ‚em, straciÅ‚y na sile.
Wkrótce wziÄ…Å‚em udziaÅ‚ w rekolekcjach, gdzie na koÅ„cu modlono siÄ™ o to, by Duch ÅšwiÄ™ty dotknÄ…Å‚ uczestników. W trakcie tej modlitwy czuÅ‚em siÄ™ źle. ChciaÅ‚o mi siÄ™ wymiotować i najchÄ™tniej bym wyszedÅ‚. WracaÅ‚em do domu caÅ‚kowicie rozczarowany. MiaÅ‚em wielkie pretensje do Boga, że w niczym mi nie pomógÅ‚.
Na drugi dzieÅ„ mieliÅ›my siÄ™ spotkać raz jeszcze i pożegnać. Z mojego domu szÅ‚o siÄ™ okoÅ‚o póÅ‚ godziny do koÅ›cioÅ‚a, w którym byÅ‚y rekolekcje, caÅ‚y czas przez park. PostanowiÅ‚em zatem przejść siÄ™ pieszo, bo byÅ‚a bardzo Å‚adna pogoda. SzedÅ‚em bezmyÅ›lnie pogrążony w rozpatrywaniu wÅ‚asnego poczucia zawodu. W poÅ‚owie drogi nagle zdaÅ‚em sobie sprawÄ™, że ja nic nie sÅ‚yszÄ™. Pierwszy raz od dwóch lat nie miaÅ‚em żadnych halucynacji, tak sÅ‚uchowych jak i wizualnych. DotarÅ‚o do mnie, że to byÅ‚a pierwsza noc od dwóch lat, którÄ… normalnie przespaÅ‚em. Czy ktoÅ› może zrozumieć, co ja wtedy przeżyÅ‚em?
Ale, paradoksalnie, wcale nie byÅ‚o potem Å‚atwiej. To byÅ‚ najtrudniejszy dla mnie czas, trudniejszy niż jakikolwiek inny. Nigdy nie byÅ‚o mi tak ciężko. Zapewne powodem byÅ‚a ruina emocjonalna czy też psychiczna po tych wydarzeniach. PamiÄ™tam, że wszystko mnie wtedy raniÅ‚o, nawet najmniejsze niepowodzenie czy też zachowania innych, które dziÅ› po prostu ignorujÄ™.
MiesiÄ…c później pojechaliÅ›my caÅ‚Ä… wspólnotÄ… na czuwanie Odnowy do CzÄ™stochowy. ProwadziÅ‚ je o. Verlinde. W pewnej chwili powiedziaÅ‚, że w drodze do domu anioÅ‚ stróż każdemu powie, komu ma opowiedzieć o Jezusie. Po wszystkim wsiedliÅ›my do autokaru, a ja usÅ‚yszaÅ‚em gdzieÅ› w Å›rodku nazwisko mojego wykÅ‚adowcy. To znaczy pojawiÅ‚a siÄ™ nagle jakaÅ› ogromna pewność, że to ta wÅ‚aÅ›nie osoba. ZdjÄ…Å‚ mnie lodowaty strach. Ten czÅ‚owiek byÅ‚ dla mnie instytucjÄ… na uczelni, a nie osobÄ…. Jak ja miaÅ‚em w ogóle zacząć tÄ™ rozmowÄ™? ZajÄ™cia z nim miaÅ‚em za dwa dni. RobiÅ‚em wszystko, żeby go tego dnia nie spotkać, ale obraz tego czÅ‚owieka po prostu mnie wszÄ™dzie przeÅ›ladowaÅ‚. W koÅ„cu poszedÅ‚em do jego gabinetu i poprosiÅ‚em o dziesięć minut rozmowy. PowiedziaÅ‚em, że chciaÅ‚bym mu o czymÅ› opowiedzieć, ale na poczÄ…tek chciaÅ‚bym, żeby miaÅ‚ Å›wiadomość, że czujÄ™ strach przed tÄ… rozmowÄ… i najchÄ™tniej bym w ogóle jej nie zaczynaÅ‚. OpowiedziaÅ‚em mu wszystko to, co opisaÅ‚em powyżej. On sÅ‚uchaÅ‚ w milczeniu. Potem podszedÅ‚ i uÅ›ciskaÅ‚ mnie. UsÅ‚yszaÅ‚em, że to byÅ‚o dla tego czÅ‚owieka bardzo wzruszajÄ…ce, bo nikt z nim nie rozmawiaÅ‚ przez caÅ‚e życie o wierze w tak intymny sposób. OkazaÅ‚o siÄ™ wiÄ™c, że to Bóg zadziaÅ‚aÅ‚.
Jestem pewien, że jest we mnie bardzo dużo okaleczeÅ„ wewnÄ™trznych, stale tego doÅ›wiadczam. Å»yjÄ™ wciąż ze Å›wiadomoÅ›ciÄ… ciężaru moich doznaÅ„. Czasem czujÄ™ siÄ™ tak bardzo stary i zniszczony. Nigdy nie skorzystaÅ‚em z pomocy psychologa, choć wiele osób, w tym spowiednicy, mi to radziÅ‚o. Czasem rodzi siÄ™ we mnie pokusa, aby te doÅ›wiadczenia przekreÅ›lić, przekreÅ›lić wynikajÄ…cÄ… z nich pewność istnienia szatana i Boga, tak realnÄ… jak istnienie każdego z nas. Pewność każdej sekundy, że Bóg po prostu jest obecny w rzeczywistoÅ›ci. Pojawia siÄ™ we mnie tÄ™sknota, żeby żyć jak miliony innych, normalnych ludzi. Ale tak nie bÄ™dzie, bo ta pewność jest we mnie jak rozogniona rana. Tak bolesna zwÅ‚aszcza w tym, co trudne, a zarazem tak sÅ‚odka i kojÄ…ca. KtoÅ›, kto doÅ›wiadczyÅ‚ miÅ‚oÅ›ci Boga po prostu nie może zignorować cierpienia drugiego czÅ‚owieka. Wspomnienie ogromu miÅ‚oÅ›ci Jezusa sprawia, że cierpienie drugich staje siÄ™ ciężarem nie do uniesienia. JednoczeÅ›nie czÅ‚owiek dotyka tego, jak bezgranicznie kochać można, a jak kochać nigdy nie bÄ™dzie w stanie. B.