Autor: Lilla Danilecka,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 5/2002 → Temat numeru
3 listopada 1932 r., Zofia Cramer napisaÅ‚a w swoim PamiÄ™tniku: „Gdzie bylibyÅ›my dzisiaj, gdyby Król AnioÅ‚ów nie odszukaÅ‚ nas tam, dokÄ…d żaden z anioÅ‚ów nie byÅ‚by dotarÅ‚, by jak Å›mieciarz, boskimi dÅ‚oÅ„mi swoimi pozbierać nas, prawdziwe szmaty, i uczynić z nich pÅ‚aszcz swój królewski?”. Przykuta do Å‚óżka z powodu ciężkiej, nieuleczalnej choroby, Zosia odkryÅ‚a tajemnicÄ™ Bożego MiÅ‚osierdzia.
O przeżyciach Å›w. Faustyny Kowalskiej nic wówczas nie wiedziaÅ‚a. ZmarÅ‚a w Warszawie, 26 czerwca 1933 r., w wieku 32 lat.
Wanda i BronisÅ‚aw Cramerowie pochodzili z Warszawy. Do majÄ…tku w okolicach Winnicy na Podolu przenieÅ›li siÄ™ kilka dni po Å›lubie, w styczniu 1901 r. Tam przyszÅ‚y na Å›wiat ich dzieci: Zosia i dwa lata od niej mÅ‚odszy JaÅ›. Po latach Wanda Cramer napisaÅ‚a w swoich wspomnieniach: „Nie umiem opisać tej radoÅ›ci i szczęścia, jakie mnÄ… owÅ‚adnęło [po urodzeniu córeczki]. Co znaczÄ… jakieÅ› wielkie bogactwa, skarby najwiÄ™ksze wobec dziecka! Moje, nasze dziecko, mój skarb najwiÄ™kszy. Upragnione, wymodlone. To moje maleÅ„stwo, ta kruszyna ma być kiedyÅ› czÅ‚owiekiem – czÅ‚owiekiem Bożym! Nie ma wiÄ™kszej bezinteresownej miÅ‚oÅ›ci na Å›wiecie, jak miÅ‚ość matki do dziecka – i nie ma wiÄ™kszego celu życia dla kobiety jak wychowanie dobre swego dziecka. Mam uksztaÅ‚tować duszÄ™ mego dziecka z pomocÄ… BoskÄ…, uchronić od zÅ‚a, od wszystkiego, co może splamić jej duszÄ™, aby byÅ‚a czysta jak krysztaÅ‚. WÅ‚ożę w ten cel życia caÅ‚e dobro mojego ja – chcÄ™ stworzyć ideaÅ‚ mej duszy, by ofiarować go Bogu! Jak to wypeÅ‚nić?!... Bóg to wiedziaÅ‚ i przyjÄ…Å‚ ofiarowanie. Kiedy Zosia zaczyna chodzić, rodzice zauważajÄ…, że dziewczynka zbyt czÄ™sto traci równowagÄ™ i przewraca siÄ™. SprowadzajÄ… najlepszych lekarzy. Zalecane kuracje i pobyty w sanatoriach nie na wiele siÄ™ zdajÄ…. Stan dziecka pogarsza siÄ™. W 1911 r. Cramerowie decydujÄ… siÄ™ opuÅ›cić UkrainÄ™ i osiedlajÄ… siÄ™ w Warszawie. W marcu 1914 r. jadÄ… z ZosiÄ… na konsultacje do specjalistów w Berlinie. Tam pada straszna diagnoza: distrophia musculatorum – ciężka, bolesna, postÄ™pujÄ…ca choroba uszkadzajÄ…ca mięśnie. Rodzice wracajÄ… z dziewczynkÄ… do hotelu, gdzie portier daje Zosi medalik Matki Bożej z Lourdes i zachÄ™ca jÄ… do szukania pomocy u Cudownej Lekarki: Niech siÄ™ panienka modli, a Bóg na pewno wysÅ‚ucha.
Na podróż do Lourdes rodzina nie miaÅ‚a wówczas pieniÄ™dzy. ZÅ‚amana bólem matka pisze w swoich Wspomnieniach: Jakże ciężko robi siÄ™ na duszy – ta straszna beznadziejność dla kochanego dziecka!... Nie może to być!... Jakie życie bÄ™dzie dla niej? Co za dziwna choroba, o której dotÄ…d w życiu nie sÅ‚yszaÅ‚am, choroba, która wÅ‚aÅ›nie spadÅ‚a na moje dziecko?!... Wszystkie marzenia o życiu czynu dla niej – runęły. Straszna rozpacz wkradÅ‚a siÄ™ do serca. Ból przygniata ciężarem. I nic już nie ucieszy. Jakże ciężko bÄ™dzie pogodzić siÄ™ z wolÄ… Bożą!
Zbrodnia
Niewyobrażalna gorycz zalaÅ‚a serce Wandy Cramer. Kobieta przeżywa dramat córki jako konsekwencjÄ™ zabicia w 1910r. swojego nie narodzonego dziecka: I wyprosiÅ‚am ofiarÄ™, którÄ… Bóg przyjÄ…Å‚ za grzech – ofiarÄ™ dziecka – Bóg Wielki i Sprawiedliwy! Wanda Cramer do koÅ„ca życia nie potrafiÅ‚a poradzić sobie z udrÄ™kÄ… sumienia spowodowanÄ… zabiciem swojego nienarodzonego trzeciego dziecka. PoczÄ…tkowo sÄ…dziÅ‚a, że byÅ‚a to sÅ‚uszna decyzja, że kolejne dziecko pokrzyżuje misternie uÅ‚ożone plany życiowe zwiÄ…zane z wychowaniem i ksztaÅ‚ceniem Zosi i Jasia. Oboje z mężem tÅ‚umaczyli sobie, że nie stać ich na kolejne dziecko, że sÄ… mÅ‚odzi, że w przyszÅ‚oÅ›ci, kiedy ich sytuacja materialna bÄ™dzie lepsza, przyjmÄ… jeszcze potomstwo. I staÅ‚o siÄ™ zÅ‚o – ta lekkomyÅ›lność, to nieszczęście... i zbrodnia. OdrzuciliÅ›my to, co miaÅ‚o być podporÄ… życia i osÅ‚odÄ…, co Bóg wszechmogÄ…cy i wszystkowiedzÄ…cy zsyÅ‚a w swej dobroci. Nie zastanawialiÅ›my siÄ™ nad tym zÅ‚em, jakie popeÅ‚niliÅ›my! – wyznaje Wanda Cramer.
Legiony i medalik
W sercu dorastajÄ…cej Zosi budzi siÄ™ coraz silniejsza chęć życia, przyjaźni, miÅ‚oÅ›ci. Dziewczyna bardzo mocno wierzy, że chorobÄ™ bÄ™dzie można pokonać. Serce matki czuje zupeÅ‚nie coÅ› innego: Trzeba siÄ™ ocknąć! Straszniejszym od bólu wÅ‚asnego jest ta myÅ›l, co czeka w życiu moje dziecko? Ile cierpieÅ„, ile goryczy, ile zawodu! Jak Boga uprosić o Å‚askÄ™ dla przygotowania na to życie bolesne, na wyzucie siÄ™ ze wszystkiego, co miÅ‚ość zapragnie – wszystkich marzeÅ„ i porywów serca. Trzeba przekreÅ›lić to życie – rozbudzić życie wewnÄ™trzne – życie ducha!
Zosia poczÄ…tkowo nie wie wszystkiego o swojej chorobie. Pewnego dnia jednak dowiaduje siÄ™ przypadkiem, że jest to schorzenie nieuleczalne. Nie chce martwić rodziców i ukrywa przed nimi swój ból. SiÅ‚Ä… woli wyrabia w sobie powÅ›ciÄ…gliwość i Å‚agodność. Jest zawsze wesoÅ‚a i pogodna, chociaż jej ciaÅ‚o coraz bardziej sÅ‚abnie. Ma piÄ™tnaÅ›cie lat, kiedy przestaje chodzić. Jej jedynym powiernikiem i przyjacielem w tym okresie jest jej mÅ‚odszy brat JaÅ›, chÅ‚opiec żywy, lecz umiejÄ…cy wniknąć w cierpienie siostry – jak pisze o nim matka.
Po wybuchu I wojny Å›wiatowej kuzynka Zosi wciÄ…ga jÄ… do pracy konspiracyjnej. Zebrania P.O.W. odbywajÄ… siÄ™ w domu Cramerów. ZosiÄ™ porywa wir zaangażowania, żyje życiem walczÄ…cych o PolskÄ™. Matka wspomina: MiaÅ‚a dużo przyjacióÅ‚ i umiaÅ‚a pozyskiwać sobie życzliwość ludzkÄ…. (…) Pomimo cierpienia, przez które przejść musiaÅ‚a, nie byÅ‚o w niej goryczy. Zosia byÅ‚a dla wszystkich tym jasnym promieniem, ukochaniem serdecznym – a jednoczeÅ›nie i bólem! UmiaÅ‚a rozumieć każdÄ… troskÄ™ naszÄ…. Zostaje matkÄ… chrzestnÄ… II dywizji Legionów Polskich, opiekuje siÄ™ żoÅ‚nierzami. Jednemu z nich podarowaÅ‚a w 1918 r. medalik z Lourdes ofiarowany jej przez alzackiego portiera w berliÅ„skim hotelu. DziÄ™ki temu medalikowi legionista ocalaÅ‚. Kula odbiÅ‚a siÄ™ od maleÅ„kiej blaszki i zsunęła siÄ™ po ubraniu.
Dojrzewanie do miłości
Choroba Zosi postÄ™puje i przykuwa jÄ… do Å‚óżka, nie jest już nawet w stanie sama siÄ™ odwrócić. A tymczasem życie nadal pociÄ…ga jÄ… i fascynuje. W sercu pojawia siÄ™ mÅ‚odzieÅ„cze uczucie zakochania w jednym z przyjacióÅ‚ odwiedzajÄ…cych jej dom. Zosia stacza dramatycznÄ… duchowÄ… walkÄ™, którÄ… tak opisuje w swoim pamiÄ™tniku: Mam wykonać pracÄ™ wbrew swej woli i naturze: wyrwać CiÄ™ z serca, odejść – o ileż Å‚atwiej odejść w ciemnoÅ›ci Å›mierci, niż odejść caÅ‚ym swym jestestwem od Ciebie, kiedy siÄ™ żyÅ‚o TobÄ… tyle, tyle lat. Matka doskonale rozumie, co dzieje siÄ™ w sercu dziewczyny: Czyż można powiedzieć sÅ‚oÅ„cu: nie grzej, pÅ‚ynÄ…cej fali: zatrzymaj swój bieg, mÅ‚odemu: nie kochaj!?
Decyzja raz podjÄ™ta nie przynosi jednak ukojenia. Zosia czuje, że musi cierpienie zamienić w siÅ‚Ä™, stacza wiÄ™c nadal rozpaczliwÄ… duchowÄ… walkÄ™. Pisze: Stanęłam wobec podwójnej alternatywy: albo wyzwolić siÄ™ ostatnim wysiÅ‚kiem woli, albo do koÅ„ca życia pozostać ćmÄ… krążącÄ… dookoÅ‚a pÅ‚omienia, który opaliÅ‚ jej skrzydÅ‚a. TysiÄ…cami niewidzialnych, lecz jakże mocnych wÅ‚ókienek byÅ‚am do Ciebie przywiÄ…zana przez kilkanaÅ›cie lat, do Ciebie, który byÅ‚eÅ› mym życiem, czymÅ› ponad życie cenniejszym! (...) Bóg wiedziaÅ‚, co czyni; uczucie, które zasÅ‚aniaÅ‚o mi Jego oblicze, zabraÅ‚ z rÄ…k moich, jak siÄ™ dziecku maÅ‚emu zabiera ulubionÄ…, lecz niebezpiecznÄ… zabawkÄ™. ZmusiÅ‚ mnie do odejÅ›cia, gdyż sama nie miaÅ‚abym siÅ‚y tego uczynić. Gdyby nie Jego Å‚aska, nie ruszyÅ‚abym ani kroku, uwikÅ‚ana zaczarowanymi wiÄ™zami. A mnie przecież trzeba byÅ‚o iść naprzód – czas nagliÅ‚. Po przejÅ›ciu przez ten trudny okres, gdy odkryje już swoje powoÅ‚anie, napisze: BÅ‚ogosÅ‚awiÄ™ Ci, Wielki Boże, że daÅ‚eÅ› mi poznać miÅ‚ość – promyczek sÅ‚oneczny w mym szarym życiu! BÅ‚ogosÅ‚awiÄ™ Ci, choć na tyle lat oderwaÅ‚a mnie ona od Ciebie, Prawdziwej, Jedynej, Wiekuistej MiÅ‚oÅ›ci! DziÄ™ki Ci, Boże, gdyż poznaÅ‚am rzeczywistÄ… cenÄ™ miÅ‚oÅ›ci ziemskiej, skoÅ„czonej, ograniczonej, miotajÄ…cej siÄ™ w ciasnym krÄ™gu zmysÅ‚ów, miÅ‚oÅ›ci, która czyni z czÅ‚owieka niewolnika. DziÅ› już nie pragnÄ™ niczego, co ziemskie, nawet najcudniejszych upojeÅ„ miÅ‚oÅ›ci! (...) Dusza moja tÄ™skni jedynie do źródeÅ‚ NieskoÅ„czonoÅ›ci.
Cud uzdrowienia duszy
Na poczÄ…tku 1920 r. Zosia trafiÅ‚a do szpitala zakaźnego z powodu groźnej szkarlatyny. Tam pewien mÅ‚ody, gÅ‚Ä™boko wierzÄ…cy lekarz powiedziaÅ‚, że postara siÄ™ jÄ… wyleczyć. Oprócz rozlicznych kuracji doktor Kazimierz RaczyÅ„ski stara siÄ™ pobudzić w dziewczynie siÅ‚y wewnÄ™trzne i wiarÄ™ w to, że wyzdrowieje. Obiecywana przez lekarza poprawa jednak nie nadchodzi. Zosia zaczęła tracić nadziejÄ™. Wtedy wpadÅ‚a jej w rÄ™ce książka o cudownych uzdrowieniach w Lourdes. Decyzja zapada natychmiast. Zosia wierzy, że Matka NajÅ›wiÄ™tsza uzdrowi jej spustoszone chorobÄ… ciaÅ‚o. Na poczÄ…tku kwietnia 1929 r. Zosia wraz z doktorem wsiadajÄ… do pociÄ…gu w stronÄ™ Paryża. Zosia jest rozpromieniona i tak szczęśliwa, że patrzÄ…c na niÄ…, na jej rozjaÅ›nionÄ… twarzyczkÄ™, niknÄ… wszelki moje obawy – pisze Wanda Cramer – odczuwam tylko jedno, że nic zÅ‚ego jej siÄ™ nie stanie, że tylko Bogu oddajÄ™ jÄ… pod opiekÄ™. Tak pewnÄ… byÅ‚a, że powróci uzdrowiona, że cud stać siÄ™ musi, że drżaÅ‚am w obawie o niÄ…, aby to nie byÅ‚o zbyt Å›miaÅ‚ym wyzwaniem Boga!.
Po trzech tygodniach Zosia wróciÅ‚a do Warszawy. Nadal leżaÅ‚a bezwÅ‚adna na noszach. Oczekiwany cud fizycznego uzdrowienia nie nastÄ…piÅ‚. ByÅ‚a jednak, jak wspomina jej matka, promienna, peÅ‚na spokoju i pogody ducha. DokonaÅ‚ siÄ™ w niej cud uzdrowienia duszy. Zosia przez jakiÅ› czas wierzyÅ‚a jeszcze, że stanie na wÅ‚asnych nogach. Wreszcie do jej serca dociera prawda, że Bóg żąda od niej caÅ‚kowitej ofiary. I wówczas nastÄ™puje w jej życiu caÅ‚kowity zwrot. W swoim pamiÄ™tniku napisze: Z mojego dzisiejszego punktu widzenia, wiara ta nie byÅ‚a wiarÄ…, ale po prostu zuchwaÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ…, która chce gwaÅ‚tem szturmować niebiosa. Coraz wiÄ™cej uwagi poÅ›wiÄ™ca wiÄ™c życiu duchowemu. Towarzyszy jej w tym wierny kierownik duchowy, ks. Pozowski z parafii Å›w. Aleksandra w Warszawie. Zosia zaczyna pisać pamiÄ™tnik duchowy, w którym rozważanie tajemnicy Bożego MiÅ‚osierdzia przeplata siÄ™ z zapisem chwil wewnÄ™trznej walki. Matka przeżywaÅ‚a razem z ZosiÄ… wszystkie te chwile: „PrzychodziÅ‚y dni, kiedy zrywaÅ‚a siÄ™ tama i wybuchaÅ‚ z caÅ‚Ä… siÅ‚Ä… ból tÅ‚umiony – żal życia, którego nie mogÅ‚a wypeÅ‚nić, tragedia beznadziejnoÅ›ci życia, życia mÅ‚odego rwÄ…cego siÄ™ do czynu…
W domu Cramerów pojawiać siÄ™ zaczÄ™li ludzie, którzy nieÅ›li cierpiÄ…cej dziewczynie pokrzepienie i pomoc. Matka Elżbieta Czacka z Lasek poprosiÅ‚a jÄ… o przepisywanie książek dla niewidomych. Z jej polecenia w nauce jÄ™zyka Braille’a pomagaÅ‚a Zosi Jadwiga Lubomirska. W tym też czasie Zosia zostaÅ‚a czynnym czÅ‚onkiem Apostolstwa Chorych, w które zaangażowaÅ‚a siÄ™ podobnie jak dziesięć lat wczeÅ›niej w dziaÅ‚alność konspiracyjnÄ…. OdtÄ…d codziennie przyjmowaÅ‚a KomuniÄ™ Å›wiÄ™tÄ… i uczyÅ‚a siÄ™ rozpoznawać wolÄ™ Boga: „Jak Ci mam dziÄ™kować, Wielki Boże, że już nie pragnÄ™, ani pożądam życia, jak dawniej, że już nie pragnÄ™, ani żebrzÄ™ tchórzliwie, jak dawniej o strzÄ™p materii znikomy, o zdrowie ciaÅ‚a, o miÅ‚ość ziemskÄ…, o dobra doczesne? To jest wielkim i miÅ‚osiernym dzieÅ‚em Twej Matki NajÅ›wiÄ™tszej, Niepokalanej, cudami sÅ‚ynÄ…cej w Lourdes, że nie wysÅ‚uchaÅ‚a mych dziecinnych próÅ›b, ale obdarzywszy stokroć wiÄ™cej, bo zdrowiem duszy, zaprowadziÅ‚a mnie do Ciebie, Jezu Chryste!” Zosia odkrywa, jak wielkÄ… rolÄ™ majÄ… chorzy do speÅ‚nienia. Pisze: Chorzy nie sÄ… już wydziedziczeni, bezużyteczni, wyrzuceni poza nawiasy życia. Oni mimo cierpienia, pomimo smutnej nieraz koniecznoÅ›ci pozostawania w Å‚óżku, sÄ… prawdziwymi ApostoÅ‚ami Twymi, o Chryste, ApostoÅ‚ami w duchu i prawdzie, posÅ‚anymi nie na wypoczynek, ale na zbieranie w cierpliwoÅ›ci „obfitych owoców” (J 15,16).
„Powiedz, mamuÅ›ku, czemu…”
Zosia z powodu bólu nie może spać. Musi przyjmować Å›rodki nasenne, a ukÅ‚adanie jej udrÄ™czonego ciaÅ‚a do snu zabiera opiekujÄ…cym siÄ™ niÄ… nawet po kilka godzin dziennie. Matka pisze: Zosia zadumana, ze spuszczonÄ… gÅ‚ówkÄ…, jak ptak ze zÅ‚amanymi skrzydÅ‚ami, siedziaÅ‚a, wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w gwar miasta... I nagle padÅ‚o pytanie ciężkie i bolesne: Powiedz, mamuÅ›ku, czemu życie nasze takie smutne, tak maÅ‚o radoÅ›ci? Każdy do czegoÅ› dąży, czegoÅ› siÄ™ spodziewa, na coÅ› czeka. Ja niczego pragnąć nie mogÄ™... Czemu tak?... Co mogÅ‚am jej odpowiedzieć? Ciężko byÅ‚o... Ból Å›cisnÄ…Å‚ serce. KamieÅ„ ciężki zwaliÅ‚ siÄ™ na duszÄ™ mojÄ….
Brat Zosi, Jasiek studiowaÅ‚ w tym czasie weterynariÄ™. ByÅ‚ zdolny i peÅ‚en zapaÅ‚u do nauki. KażdÄ… wolnÄ… chwilÄ™ spÄ™dzaÅ‚ przy Å‚óżku siostry. W grudniu 1930 r. koledzy zaproponowali mu wycieczkÄ™ w Tatry. Zosia ucieszyÅ‚a siÄ™, że brat odpocznie, oderwie siÄ™ od codziennych zajęć. Sama namawiaÅ‚a go, aby nie odmawiaÅ‚ tej propozycji. Jedynie ojciec czuÅ‚ niepokój. ObawiaÅ‚ siÄ™ zimowych wycieczek w góry. Grupa studentów wyjechaÅ‚a z Warszawy tuż po Bożym Narodzeniu. Trzeciego stycznia w nocy przyszÅ‚a depesza: „Jasio zabity.” StaÅ‚o siÄ™ to, co przeczuwaÅ‚o serce ojca – JaÅ› poÅ›liznÄ…Å‚ siÄ™ i spadÅ‚ w przepaść. Rodzice powiedzieli Zosi, że jej brat zÅ‚amaÅ‚ nogÄ™ i sami pojechali po ciaÅ‚o do Zakopanego. „MusiaÅ‚o przejść wiele czasu – pisze Wanda Cramer – nim mogÅ‚am powiedzieć z gÅ‚Ä™bi duszy „bÄ…dź wola Twoja”. Nie wolno w sprawie rozporzÄ…dzeÅ„ Bożych stawiać pytaÅ„ „czemu?”. Bóg wie, co robi i co jest dla nas najlepsze. Wielkim pocieszeniem w bólu byÅ‚a Zosia, która umiaÅ‚a cierpieć. I sama cierpiaÅ‚a coraz wiÄ™cej.” Podobnie dla Zosi musiaÅ‚o minąć sporo czasu, by zaakceptować kolejny cios i by móc pewnego dnia napisać: Z gÅ‚Ä™bin wiecznoÅ›ci wypÅ‚ynęło ku mnie zrozumienie, że jedynÄ… drogÄ… dla czÅ‚owieka jest przyjÄ™cie Woli Bożej. ModlÄ™ siÄ™ o to z caÅ‚ego serca.
„Nie pÅ‚acz, Bóg jest miÅ‚osierny…!”
Zosia modli siÄ™ coraz wiÄ™cej. Ofiarowuje swoje cierpienia za tych, którzy proszÄ… jÄ… o wstawiennictwo, szczególnie za misjonarzy, za kapÅ‚anów. Coraz bardziej odkrywa siÄ™ przed niÄ… tajemnica Bożego MiÅ‚osierdzia. Pisze w pamiÄ™tniku: Nie przerażajÄ… mnie upadki i niewiernoÅ›ci moje, tak sÅ‚abÄ… i nÄ™dznÄ… jestem, ale z uniesieniem skruchy i miÅ‚oÅ›ci biegnÄ™ do Ciebie, aby w Niezmierzonym Oceanie MiÅ‚osierdzia je utopić... DziÄ™ki Ci skÅ‚adam, Stwórco Najwyższy, że w jasnoÅ›ci Å‚aski swojej pouczyÅ‚eÅ› mnie, że celem naszego życia nie tyle jest samo szczęście wiekuiste, ale umiÅ‚owanie Ciebie, MiÅ‚oÅ›ci nieskoÅ„czona, i uwielbienie CiÄ™ w nas, we wszystkim. (...)
Chrystus przyszedÅ‚, aby gÅ‚osić pozytywne prawo Å‚aski i miÅ‚osierdzia i serce Jego krwawi, gdy Go siÄ™ lÄ™kamy. GÅ‚ównym źródÅ‚em nieszczęścia Judasza byÅ‚o, że nie uwierzyÅ‚ w miÅ‚ość, nie zaufaÅ‚ miÅ‚oÅ›ci. Najdoskonalszy żal pÅ‚ynie z ufnej miÅ‚oÅ›ci – nie ze strachu. Nie jesteÅ›my powoÅ‚ani do grzebania siÄ™ we wÅ‚asnych ranach, czyniÄ…c to, zaogniamy je tylko. Tylko rÄ™ka Jezusa może i powinna ich dotykać i goić je. W ciÄ…gÅ‚ym rozpamiÄ™tywaniu wÅ‚asnej nÄ™dzy kryje siÄ™ zasadzka szataÅ„ska: wywoÅ‚ać lÄ™k, by odwieść nas od Boga.
Im bliżej Boskiego SÅ‚oÅ„ca – tym wyraźniej widzimy każdy pyÅ‚ek na duszy. JaÅ›niejsze poznanie naszej nÄ™dzy nie oznacza, że staliÅ›my siÄ™ gorszymi. By lepiej poznać siebie bez zniechÄ™cenia i bez pychy – zbliżmy siÄ™ do Niego: Jezus Å‚aknie nÄ™dzy naszej. Wszak On przyszedÅ‚ „aby odszukać, co byÅ‚o zginęło” – przyszedÅ‚ dla grzeszników i celników. Grzechy nasze pociÄ…gajÄ… niejako Jego miÅ‚ość, a jeÅ›li tak – to nasza miÅ‚ość powinna opierać siÄ™ na ufnoÅ›ci bezwzglÄ™dnej. Nieufność jest niewdziÄ™cznoÅ›ciÄ…, może nieÅ›wiadomÄ…, ale bezwarunkowo pÅ‚ynÄ…cÄ… z braku prostoty. (...)
Nieść w objÄ™ciach swój krzyż z miÅ‚oÅ›ciÄ…, nie wlec go za sobÄ…
Wciąż odwiedzajÄ… ZosiÄ™ różni ludzie potrzebujÄ…cy pokrzepienia i pociechy. CaÅ‚kowite oddanie siebie Bogu w modlitwie i cierpieniu sprawia, że Zosia staje siÄ™ coraz cichsza i pokorniejsza. Waży już tylko 34 kilogramy, musi przyjmować morfinÄ™. WyznaÅ‚a wówczas matce: Gdybym miaÅ‚a żyć drugi raz, nie chciaÅ‚abym żyć inaczej. Cierpienie zbliżyÅ‚o mnie do Boga i cierpienie daÅ‚o mi poznać peÅ‚niÄ™ życia. Bogu dziÄ™kujÄ™, że daÅ‚ mi tÄ™ drogÄ™, abym doszÅ‚a do Niego!... Åšmierci siÄ™ nie bojÄ™, gdyż ufam gÅ‚Ä™boko w MiÅ‚osierdzie Boże. MuszÄ™ mieć tylko siÅ‚y na ten dÅ‚ugi okres „odchodzenia”, jaki przeżywam obecnie. ChcÄ™ wytrwać aż do koÅ„ca w wiernoÅ›ci mojemu Bogu. Czasami, gdy wpadam w zniechÄ™cenie i smutek, powtarzam sobie sÅ‚owa Ewangelii Å›w. Jana: „Nikt nie wyrwie z rÄ…k moich tych, których Ojciec Niebieski mi daÅ‚...” I ufność wstÄ™puje we mnie na nowo i z radoÅ›ciÄ… bez granic rzucam siÄ™ w objÄ™cia Tego, który „życie swoje poÅ‚ożyÅ‚ za owce swoje.
Matka zdaje sobie sprawÄ™, że dni Zosi sÄ… już policzone. Prosi jÄ… wiÄ™c, aby wymodliÅ‚a jej u Boga Å‚askÄ™ przebaczenia i odpokutowania za grzech z mÅ‚odoÅ›ci. MamuÅ›ku moja, nie pÅ‚acz, Bóg jest miÅ‚osierny…! – ostatnie przed agoniÄ… sÅ‚owa Zosi jasnym promieniem nadziei oÅ›wietliÅ‚y serce ciężko doÅ›wiadczonej kobiety.
26 czerwca 1933 r. Zosia narodziÅ‚a siÄ™ do nowego życia. Wanda Cramer na ostatnich kartach swoich WspomnieÅ„ tak opisaÅ‚a te chwile: ÅšwiatÅ‚o gromnicy padaÅ‚o na woskowo biaÅ‚Ä… twarzyczkÄ™, po której spÅ‚ywaÅ‚y gÄ™ste krople potu. (…) Po chwili otworzyÅ‚a oczy i na każdego z nas z osobna spojrzaÅ‚a tak wymownie… ByÅ‚o to jej ostatnie z nami pożegnanie – bez sÅ‚ów. Potem powiodÅ‚a gdzieÅ› wyżej oczami i zamknęła je. UleciaÅ‚a cichutko jej czysta duszyczka do Boga. OdeszÅ‚a z wiarÄ…, że Bóg jÄ… przyjmie…
Ojciec Zosi nie wytrzymaÅ‚ kolejnego ciosu i zmarÅ‚ w rok po Å›mierci córki. Doktor Kazimierz RaczyÅ„ski zginÄ…Å‚ w powstaniu warszawskim w 1944 r. Wanda Cramer pod koniec swego dÅ‚ugiego, peÅ‚nego wyrzutów sumienia życia wyznaÅ‚a: Niczym ten ból nieukojony w porównaniu z wyznaniem tego strasznego grzechu przed Bogiem! Ból w miÅ‚oÅ›ci Boga… Jakże inne jest to ostatnie wyznanie matki od sÅ‚ów, jakimi rozpoczynaÅ‚a ona swoje Wspomnienia. Bóg Wielki i Sprawiedliwy okazaÅ‚ jej swojÄ… miÅ‚ość i pozwoliÅ‚ zÅ‚ożyć w tej miÅ‚oÅ›ci caÅ‚e cierpienie swojego życia.