Autor: Jacek Pulikowski,
MiÅ‚ujcie siÄ™! 5/2002 → Rodzina
StaÅ‚o siÄ™ – poczęło „siÄ™” dziecko – i czÄ™sto w tej sytuacji ludzie odpowiedzialni za poczÄ™cie swego dziecka nie widzÄ… naprawdÄ™ innego wyjÅ›cia jak tylko je zabić. Weźmy takÄ… sytuacjÄ™: mąż zdradziÅ‚ swojÄ… żonÄ™, żona zdradziÅ‚a swego męża, z cudzoÅ‚ożnego zwiÄ…zku poczyna siÄ™ dziecko, nie wiedzÄ…, co zrobić. SÄ… w sytuacji, w której każde wyjÅ›cie jest zÅ‚e. Pytanie brzmi: dlaczego staÅ‚o siÄ™ „to”, co siÄ™ staÅ‚o?
Tak naprawdÄ™, caÅ‚y problem wykroczeÅ„ przeciwko życiu bierze poczÄ…tek w baÅ‚aganie seksualnym (sÅ‚owo „baÅ‚agan” może kogoÅ› razić, lecz zapewniam, że i tak jest bardzo delikatne). Problem leży w niewÅ‚aÅ›ciwym patrzeniu na pÅ‚ciowość, na współżycie pÅ‚ciowe i zwiÄ…zanÄ… z nim przyjemność. Nie wolno zatrzymać siÄ™ na samej tylko przyjemnoÅ›ci. Trzeba zdobyć siÄ™ na prawdziwe spojrzenie na to, czym jest współżycie pÅ‚ciowe i czemu sÅ‚uży. Najlepiej spytać o to dziecko. DoroÅ›li dorabiajÄ… sobie najróżniejsze, nieraz bzdurne, ideologie – dorabiajÄ… je nawet do swoich podÅ‚oÅ›ci. Dziecko wie: „Oni siÄ™ kochajÄ…, chcÄ… być razem i chcÄ… mieć dzieci”; maÅ‚e dziecko już to powie. Dwa elementy: jedność i rodzicielstwo. I nie da siÄ™ tego oszukać. I nie da siÄ™ tych elementów po prostu rozdzielić bez drastycznych konsekwencji. Jeżeli ktoÅ› chce wyizolować, wydobyć ze współżycia tylko przyjemność, z pominiÄ™ciem wszystkiego innego, to czy bÄ™dzie tego próbowaÅ‚ poza małżeÅ„stwem czy w małżeÅ„stwie, źle siÄ™ to skoÅ„czy. Czyli w gruncie rzeczy, najważniejszÄ… rzeczÄ… jest, żeby mÅ‚odzi ludzie wchodzili w małżeÅ„stwo ze Å›wiadomoÅ›ciÄ…, że współżycie ma konkretny cel i sens. Ma wyrażać jedność, ale również jest znakiem rodzicielstwa. Å»eby o tym drugim nie zapominali! Jeżeli tego nie bÄ™dzie, to zacznie siÄ™ – przepraszam za wyrażenie – gimnastyka seksualna, koncentracja li tylko na doznaniach. Zatrzyma siÄ™ to i skoÅ„czy na bardzo pÅ‚ytkim poziomie przeżyć – doznaÅ„, co prawda silnych, lecz powierzchownych, naskórkowych, które stanÄ… siÄ™ niebawem jedynym celem współżycia.
Wiadomo z psychologii, że te same bodźce wyzwalajÄ… coraz sÅ‚abszÄ… reakcjÄ™, a wiÄ™c bÄ™dzie trzeba wprowadzać coraz bardziej ekstrawaganckie, nowatorskie pomysÅ‚y, żeby utrzymać ten sam poziom przeżyć i doznaÅ„. OkolicznoÅ›ci dziaÅ‚aÅ„ bÄ™dÄ… musiaÅ‚y być coraz „atrakcyjniejsze”. PojawiajÄ… siÄ™ zatem pomysÅ‚y korzystania z plakatów ukazujÄ…cych 365 pozycji na 365 dni w roku. (ZÅ‚oÅ›liwie pytam: a co z rokiem przestÄ™pnym?) W koÅ„cu – jak niektórzy mówiÄ… – już trzeba bÄ™dzie wisieć z nogÄ… na lampie, albo jeszcze coÅ› podobnie „genialnego” wymyÅ›lić, żeby byÅ‚o atrakcyjniej. Znam przypadki, gdzie mąż kazaÅ‚ żonie odgrywać sceny z filmów pornograficznych, których siÄ™ naoglÄ…daÅ‚, i jeszcze jej wmawiaÅ‚, że jÄ… to uszczęśliwi, że sama nie wie, czego naprawdÄ™ pragnie. On wie, czego chcÄ… wszystkie kobiety – on to przeczytaÅ‚ i widziaÅ‚ na filmie. A żona czuje po prostu wstrÄ™t, już nie tylko do proponowanych dziaÅ‚aÅ„, ale też do wÅ‚asnego męża. I w pozornie normalnym małżeÅ„stwie naprawdÄ™ dochodzi do obÅ‚Ä™du. Potem trzeba szukać nowych partnerów, tworzy siÄ™ trójkÄ…ty, czworokÄ…ty czy jakieÅ› jeszcze inne figury geometryczne. Wreszcie szuka siÄ™ „wrażeÅ„” w kontaktach w ramach tej samej pÅ‚ci, a może ze zwierzÄ…tkami, a może z trupami... Wszystko już ludzie wymyÅ›lili. To sÄ… manowce, po których bÅ‚Ä…dzÄ… ludzie, dla których jedynym celem w dziaÅ‚aniu pÅ‚ciowym sÄ… wÅ‚asne doznania. Nie ma wówczas żadnej nieprzekraczalnej bariery, która mogÅ‚aby przeszkodzić w osiÄ…gniÄ™ciu celu. Nie liczy siÄ™ wyrzÄ…dzana krzywda (rozbicie małżeÅ„stwa, osierocenie wÅ‚asnych dzieci – każdy ma przecież „prawo do szczęścia”), nie liczy siÄ™ nawet życie wÅ‚asnego dziecka. Trzeba tylko dla uspokojenia sumienia dorobić sobie jakÄ…Å› ideologiÄ™ i pod żadnym pozorem nie zgadzać siÄ™, by dziecko poczÄ™te nazywać dzieckiem („mówmy: pÅ‚ód, nie: dziecko” – wykrzykiwano nie raz histerycznie podczas obrad sejmu). Ludzie siÄ™ gubiÄ… zapominajÄ…c, że atrakcyjność nie polega na ekscentrycznoÅ›ci czy nawet sile doznaÅ„. I o tym nieszczÄ™snym nieÅ‚adzie seksualnym można by znowu wiele powiedzieć – o tym, że jest on zaplanowany, że jest do nas importowany, że byÅ‚ i jest bardzo precyzyjnie wielkimi nakÅ‚adami siÅ‚ i Å›rodków w naszym kraju osadzany.
U podstaw Å‚adu w dziedzinie pÅ‚ciowoÅ›ci leży ten podwójny sens dziaÅ‚ania: jedność i rodzicielstwo. Logiczne jest wiÄ™c, że wszelkimi sposobami próbuje siÄ™ tÄ™ więź rozerwać. Zobaczmy, przecież caÅ‚a antykoncepcja sÅ‚uży temu, żeby „wysterylizować” ze współżycia samÄ… przyjemność z jednoczesnym odrzuceniem rodzicielstwa. Zauważmy, że dziaÅ‚anie takie jest wbrew naturze czÅ‚owieka i dlatego nie może być w efekcie szczęściodajne. Nieszczęście polega na tym, że ludzie myÅ›lÄ…, że sÄ… mÄ…drzejsi od Pana Boga. Już byka za rogi chwycili, już umiejÄ… „ulepszyć” Jego pomysÅ‚ tak, że majÄ… już same tylko przyjemnoÅ›ci i żadnych konsekwencji. Ale w krótkim czasie nastÄ™puje zupeÅ‚na pustka i trzeba szukać nowych „atrakcji”.
OdbyÅ‚em bardzo wiele rozmów z małżeÅ„stwami porzÄ…dnymi, Bogu ducha winnymi, które miaÅ‚y kÅ‚opoty w sferze pÅ‚ciowoÅ›ci wÅ‚aÅ›nie dlatego, że małżonkowie koncentrowali siÄ™ przesadnie na doznaniach. Bo oni naprawdÄ™ Å›wiÄ™cie wierzyli, że we współżyciu chodzi o to, żeby dostarczyć sobie maksimum doznaÅ„. I z definicji odciÄ™li sobie możliwość prawdziwego przeżycia aktu małżeÅ„skiego jako jednoczÄ…cego osoby, a nie tylko ciaÅ‚a. KoncentrujÄ…c siÄ™ na doznaniach, zapewniajÄ…c sobie te doznania, wymuszajÄ…c ich zaistnienie, gubili prawdziwy, gÅ‚Ä™boki sens zjednoczenia: tego, że mąż chce być dla żony, że nie chce jej pobudzić wedÅ‚ug podrÄ™cznika takiego czy innego, patrz strona ta czy tamta. On chce być dla niej czuÅ‚y, chce być z niÄ… blisko, chce jej nieba przychylić. A żona chce tego samego dla męża. Wzajemnie siÄ™ sobie oddajÄ… i sobÄ… siÄ™ obdarowujÄ…, liczÄ…c siÄ™ z potrzebami i ograniczeniami wspóÅ‚małżonka. Gdy w takiej atmosferze pojawi siÄ™ doznanie orgazmu u kobiety, oznacza ono zupeÅ‚nie co innego, niż ten sam orgazm osiÄ…gniÄ™ty jako cel sam w sobie, w oderwaniu od wszelkich odniesieÅ„ miÄ™dzyosobowych. Prawdziwe przeżycie zawiera wewnÄ™trznÄ… treść. Jest znakiem wzajemnego oddania siÄ™ sobie, jest znakiem miÅ‚oÅ›ci.
Swoistym przygotowaniem do zÅ‚ego współżycia w małżeÅ„stwie jest samogwaÅ‚t. Tworzona jest dziÅ› caÅ‚a propaganda (nie tylko chÅ‚opców, ale i dla dziewczÄ…t) rzekomej naturalnoÅ›ci autoerotyzmu. Pojawia siÄ™ wrÄ™cz jego reklama, nie tylko w czasopismach i książkach, ale nawet w podrÄ™cznikach szkolnych i programach tworzonych przez wÅ‚adze oÅ›wiatowe.